Oficjalnym powodem dymisji 67-letniego Tunga jest zły stan zdrowia. Można jednak śmiało przyjąć, że odwołało go nowe kierownictwo w Pekinie. Po pierwsze, za to, że był niepopularny i niesprawny. Po drugie, Tung był człowiekiem poprzedniego przywódcy Chin Jiang Zemina. Jego dymisja może oznaczać, że następca Jianga prezydent Hu Jintao czuje się już pewnie na czele państwa. O zdecydowanym spadku notowań Tunga w Pekinie mówiono od grudnia ub.r., kiedy Hu publicznie skrytykował go za sytuację w Hongkongu.
Była kolonia przejęta od Brytyjczyków w 1997 r. ma status specjalnego regionu administracyjnego Chin. Pekin obiecywał Hongkongowi samorządność w ramach formuły "jeden kraj, dwa systemy", ale z czasem coraz jawniej zaczął wtrącać się w jego sprawy. "Pekiński gubernator" Tung się temu nie sprzeciwiał, wywołując gniew demokratów. To, że decyzja o dymisji Tunga zapadła w Pekinie, jest dla nich kolejnym przejawem całkowitego uzależnienia Hongkongu od Chin.
Pekinowi nie spodobało się to, że w 2003 r. na ulice Hongkongu wyszło pół miliona ludzi, aby zaprotestować przeciw planom wprowadzenia tzw. prawa antywywrotowego, które uniemożliwiłoby działalność dysydentów. Była kolonia jest jedynym miejscem na terytorium Chin, gdzie wolno działać zakazanym grupom, jak Falun Gong, i opozycjonistom. Ostatecznie pod wpływem protestów prawa antywywrotowego nie wprowadzono. Pod rządami Tunga pogorszyła się też sytuacja gospodarcza - skala bezrobocia i bankructw w Hongkongu osiągnęła rekordowy poziom.
Obowiązki szefa rządu enklawy przejmie dotychczasowy zastępca Tunga Donald Tsang. Nie jest jasne, czy dokończy jego kadencję upływającą w 2007 r., czy też za kilka miesięcy mianowany w Pekinie komitet wyznaczy nowego administratora. Tsang, katolik i weteran brytyjskiej służby cywilnej, jest uważany za sprawnego administratora, ale nie jest pewne, czy Pekin mu całkowicie ufa. Jak jednak pokazał przypadek Tunga - lojalność to nie wszystko.