"Painkiller", czyli Polak potrafi

Polscy autorzy gry komputerowej odnoszą sukcesy na miarę Jana A.P. Kaczmarka, który niedawno dostał Oscara

Daniel Garner i jego żona giną w wypadku samochodowym. Kobieta trafia do nieba, ale mąż ma mniej szczęścia - ląduje w czyśćcu, gdzie spotyka anioła. Źle się dzieje w Królestwie Niebieskim, bo grozi mu piekielna armia Lucyfera, wobec której chóry anielskie są bezradne - słyszy Garner i dowiaduje się, że jest wybrańcem Opatrzności. Otrzymuje zadanie zlikwidowania zagrożenia i zstępuje do piekieł.

Tak zaczyna się "Painkiller", największy polski sukces w historii gier komputerowych. Jest strzelaniną zaliczaną do gatunku FPS (First Person Shooter), w której oglądamy świat gry oczami naszego bohatera. W tej kategorii zdobyła nagrodę Gry Roku 2004 przyznawaną przez "Computer Gaming World", jedno najważniejszych pism o grach w USA i na świecie. Dzieło warszawskiej grupy People Can Fly pokonało tym samym światową czołówkę, m.in. "Dooma III" i "Half-Life'a 2".

Jak Polakom udało się odnieść taki sukces? Lider People Can Fly Adrian Chmielarz pisze gry już od 12 lat. Pierwszą, przygodową "Tajemnicę statuetki" stworzył sam, jeszcze na studiach. W drugiej połowie lat 90. zachwycił się internetową wersją gry "Quake". - To była adrenalina w najczystszej postaci. Grałem w nią w internecie codziennie po sześć godzin przez trzy miesiące, nabijając astronomiczny rachunek telefoniczny - wspomina.

Po "Quake'u" powstało w gatunku FPS mnóstwo tytułów, jednak - jak uważa Chmielarz - nowe gry stopniowo stawały się coraz wolniejsze. - Autorzy starali się napisać strzelaninę, w którą każdemu łatwo zagrać, bo widocznie uznali, że będzie się lepiej sprzedawała - tłumaczy. People Can Fly postanowili odwołać się do tradycji "Quake'a" i zagospodarować rynkową lukę. Zastanawiając się nad tłem, doszli do wniosku, że dużo jest gier wojennych, współczesnych strzelanin z życia antyterrorystów i komandosów, a także tytułów odwołujących się do kina sf. Brakowało horroru - tak narodził się pomysł "Painkillera", w którym postrzelać można m.in. do zombie, demonów i diabłów. - To miała być pełna akcji, wzorcowa strzelanina. Taka, jaką podaje się za przykład, mówiąc, że gry ogłupiają - żartuje Chmielarz. - Za naszą grupę docelową uznaliśmy młodych mężczyzn, którzy chcą się odprężyć, odreagować.

Po trzech miesiącach darmowej pracy Polacy znaleźli gotowego zainwestować w nich wydawcę, kanadyjską firmę DreamCatcher. - Musieliśmy być lepsi niż konkurencja z Zachodu, dlatego zadbaliśmy o najdrobniejsze szczegóły. Dwa tygodnie zastanawialiśmy się, jak ma wylatywać pocisk z lufy broni, a szukanie dźwięku wystrzału zajęło trzy tygodnie - opowiada lider People Can Fly. - Chodziło o to, żeby strzelanie sprawiało graczowi maksymalną przyjemność.

Gra "Painkiller" powstawała niemal trzy lata, angażując momentami nawet 40 osób. Kiedy w kwietniu ubiegłego roku trafiła na Zachodzie do sprzedaży, zaczęła zbierać najwyższe noty w recenzjach. Po sukcesie gry People Can Fly stworzyli dodatek "Battle out of Hell", w którym Daniel Garner po starciu z Lucyferem w pierwszej części musi wydostać się z piekieł.

W większości krajów gra jest przeznaczona dla osób powyżej 18. roku życia ze względu na brutalne sceny. Można w niej m.in. przykuć przeciwnika kołkiem do ściany. Na świecie - wyłączając Polskę - sprzedało się już ponad 300 tys. egzemplarzy "Painkillera". - Nasz projekt miał budżet średniego polskiego filmu fabularnego. Ale kto na świecie ogląda średnie filmy z Polski? - chwali się Chmielarz.

Pudełko "Painkillera" kosztuje ponad 40 dol., z czego wydawca dostaje połowę, a autorzy niewielki procent. Z umowy wyłączono Polskę, gdzie tytuł ukazał się w serii "Dobra gra" za jedyne 20 zł, bo People Can Fly chcieli zrobić prezent krajowym graczom. Okazało się jednak, że niska cena zachęciła wiele osób do zakupu i gra sprzedała się u nas w 100 tys. egzemplarzy. Prawdopodobnie drugie tyle sprzedali piraci.

Jesienią tego roku People Can Fly przenieśli się z warszawskich Jelonek do przestronnego biura przy reprezentacyjnej al. Jana Pawła II. Dzisiaj próbują ich pozyskać najważniejsi wydawcy gier na świecie. - W Polsce jest mnóstwo świetnych programistów, grafików, muzyków. Możemy pisać gry, które staną się światowymi przebojami. Nasz najważniejszy problem to brak menedżerów z jasną wizją tego, co chcą osiągnąć - uważa Chmielarz.

W październiku 2004 r. do promocji swoich rozgrywek wybrała "Painkillera" pierwsza na świecie, istniejąca od 1997 roku liga zawodowych graczy - amerykańska Cyberathlete Professional League. W lutym w Stambule rozpoczął się objazdowy turniej "Painkillera", który obejmuje dziesięć miast na świecie, m.in. Barcelonę, Sao Paulo, Berlin, Dallas, Londyn. Łączna suma nagród w turnieju wynosi milion dolarów. To największa pula w historii CPL.