W najnowszym filmie "Manderlay" von Triera nie zobaczymy jednak okrutnej sceny zabicia osła. Kręcenie tej sceny ściągnęło na głowę reżysera wiele protestów, a amerykański aktor John C. Reilly oburzony opuścił plan. Zwierzę rzeczywiście zostało zabite na planie. Wprawdzie wybrano zwierzę i tak przeznaczone na rzeź (twórcy filmu podkreślają, że właśnie dzięki nim osioł zyskał dodatkowe dwa miesiące życia), ale obrońców praw zwierząt to nie przekonało. Reżyser ostatecznie zrezygnował z włączenia do filmu już nakręconych scen, ponieważ nie chciał, by debata na temat praw zwierząt zakłóciła właściwe przesłanie filmu - tak wyjaśnił to duńskiej agenmcji Ritzau. Film, w którym główne role grają Bryce Dallas Howard, Danny Glover i Lauren Bacall, wchodzi na ekrany kin w czerwcu. Jego akcja rozgrywa się w czasach niewolnictwa na amerykańskim Południu, które - tak jak w "Dogville" - odtworzono w teatralnej konwencji w szwedzkim studio.