Czy będzie polski Oscar za dokument?

Do Oskara jest nominowany polski film ?Dzieci z Dworca Leningradzkiego?. Autorzy przez wiele miesięcy śledzą z kamerą mieszkające na dworcu w Moskwie dzieci, które uciekły z domów - bezdomne, zażywające narkotyki, wykorzystywane seksualnie, chore, wyczerpane, głodne. Autorami filmu są Hanna Polak i Andrzej Celiński.

Marcin Gadziński: Czy nominacja do Oscara to spełnienie waszych marzeń?

Hanna Polak: Dla mnie spełnieniem marzeń będzie nie nominacja, czy nawet Oscar, lecz to, że uda się pomóc dzieciom, które są bohaterami naszego filmu. Zrobiłam go, by im pomóc, chciałabym zebrać pieniądze na ośrodek opiekuńczy. Dzięki stronie filmu www.childrenofleningradsky.comsą już pierwsze oferty pomocy, i to ludzi z całego świata.

Co było najtrudniejsze przy pracy nad tym filmem?

Andrzej Celiński: Dziś wszyscy do nas dzwonią z gratulacjami za nominację. Ale gdy postanowiliśmy go zrobić, patrzono na nas jak na wariatów porywających się z motyką na słońce. Praca nad filmem trwała prawie trzy lata. Udało się zebrać doskonały materiał, ułożyć kilka wątków i oddać emocjonalność wielu sytuacji.

Jakie macie szanse na Oscara?

Andrzej Celiński: Wiele osób mówi nam, że film się bardzo podoba. Gdy go skończyłem, wysyłałem go na wszelkie możliwe festiwale, chciałem, by go obejrzało jak najwięcej osób. Prawie wszędzie dostawaliśmy jakieś nagrody. Teraz też jestem dobrej myśli.

Hanna Polak: Nominowane filmy są bardzo różne. Jest historia z lat 60., jest film o antysemityzmie, film o autyzmie. Każdy z nich jest świetny. Wszyscy podkreślają, że konkurencja w tym roku jest bardzo silna.