Jego sztuka wykracza poza galeryjne standardy. Althamer urządza akcje, które mają poprawić społeczne samopoczucie. Takie jak "Bródno 2000" (wspólne zapalanie świateł w warszawskim bloku) albo bal dla dzieci na Zamku Ujazdowskim. Ale wymyśla też wydarzenia, które żadnej korzyści nikomu nie przynoszą, oprócz lekkiego zawirowania w codziennym doświadczeniu, jak planowany w Warszawie "Film", którego materią będzie pracowicie zainscenizowane na ulicy zwykłe życie.
Althamer (ur. 1967) skończył warszawską ASP. Występował na Biennale w Wenecji, Documenta w Kassel i na Carnegie International w Pittsburghu. Od soboty będzie można w Zachęcie skonfrontować się z jego sztuką. Wystawa przekrojowa przez jego twórczość, została przeniesiona do Zachęty z Muzeum Bonnefanten w Maastricht w Holandii, gdzie zakończyła się w styczniu. Zorganizowano ją tam z okazji przyznania artyście nagrody imienia Vincenta van Gogha - jednego z najbardziej prestiżowych europejskich wyróżnień.
Wystawa składa się z dwóch części - rzeźb figuratywnych Althamera oraz pokazu ośmiu filmów nakręconych przez Artura Żmijewskiego w 2003 r. i ujętych wspólnym tytułem "Fale albo inne fenomeny umysłu". Wyświetlane będą na ośmiu wielkich ekranach w Sali Matejkowskiej. Pokazują Pawła Althamera w narkotycznym transie, stąd tytuły: "LSD", "Peyotl", "Haszysz", "Magic mushrooms".
Wśród rzeźb zobaczymy "Autoportret", który w 1993 r. stanowił część dyplomu Althamera na warszawskiej ASP. Zrobiony jest ze słomy, wosku i zwierzęcych flaków. W 2000 r. został pokazany na wystawie "Uważaj, wychodząc z własnych snów. Możesz znaleźć się w cudzych" przygotowanej przez Haralda Szeemanna w warszawskiej Zachęcie. Rzeźba stała naprzeciwko obrazu Jacka Malczewskiego "Błędne koło". Zrobiła potem światową karierę. Kupiona do prywatnej kolekcji w USA, ostatnio została sprzedana do kolekcji w Turynie. Inna rzeźba Althamera, także pokazana przez Szeemanna w Zachęcie, została na aktualną wystawę pożyczona ze zbiorów słynnego Muzeum Ludwiga w Kolonii. To "Obserwator", postać w czarnym płaszczu z kamerą wideo.
Ale najważniejsze zaczyna się jutro. Na zaproszenie Althamera do Zachęty wchodzi młodzież i robi, co chce. Czyli najpierw koncert, a potem wielkie malowanie po ścianach.
Jutrzejszy koncert to publiczna inauguracja działań Althamera z grupą młodzieży z warszawskich przedmieść. Warsztaty w Zachęcie, w których uczestniczą także dwaj kilkunastoletni synowie Althamera, są powtórzeniem podobnej akcji w Maastricht. Tam przed otwarciem wystawy dziesięciu młodych chłopców z Warszawy zwiedzało miasto, a potem robiło graffiti w salach, gdzie wkrótce miała odbyć się wystawa Althamera. W Zachęcie grupa młodych ludzi od kilku tygodni spotyka się z artystą. Od środy do piątku mają do dyspozycji Salę Narutowicza i - jak zapowiada kuratorka Magda Kardasz - też będą malować po ścianach.
- Chodzi mi o to, by ta młodzież, która inaczej nigdy pewnie nie poszłaby do muzeum, miała powód, by się tam znaleźć i sama coś tam zrobić - mówi Althamer. - To jest mój dialog ze szkołą, ze stłumieniem, które ona wywołuje w]u młodych ludziach. Chcę, by nabrali pewności siebie.
Otwarcie wystawy w piątek. Jutro w Zachęcie wystąpią didżeje zaproszeni przez młodych uczestników warsztatów: DJ Squafander i Radio Error. Odbędzie się pokaz filmu Krzysztofa Viscontiego o akcji w Maastricht.
Z okazji wystawy w Zachęcie Althamer chce powtórzyć też w Warszawie akcję, która po raz pierwszy odbyła się w Lublanie na wystawie "Manifesta" w 2000 r., a po raz drugi na wystawie Carnegie International w Pittsburghu (2004). Akcja nazywa się "Film". To kilka epizodów z życia ulicy (ktoś roznosi ulotki, babcia idzie z wnuczkiem na spacer, dziewczyna czeka na chłopca), które w początkach marca na warszawskiej Pradze odegrają znani aktorzy. Po zmontowaniu "Film" będzie puszczany jako trailer w warszawskich kinach, a następnie 21 marca ta sama akcja zostanie odegrana jeszcze raz przez aktorów pod Centrum Wileńska na Pradze, czyli tam gdzie była nagrywana.