Pani burmistrz wysłana do psychiatry

Niedorozwoje, głupki, mutanty! Ja was wszystkich mogę w d... kopnąć - tak swoich radnych scharakteryzowała Ewa Stankiewicz, burmistrz Barcina (Kujawsko-Pomorskie), która przyszła do pracy z samurajskim mieczem. Radni odwdzięczyli się, przegłosowując apel o skierowanie pani burmistrz na badania psychiatryczne

Kontrowersyjna pani burmistrz już raz - w połowie lat 90. - została odwołana. Powód: napisała i wydała we własnym zakresie (kopiując na ksero) zbiór fraszek o barcińskich radnych pod tytułem "Czarna Róża". Rymowanki były obraźliwe wobec radnych, więc ci przegłosowali jej dymisję.

Ewa Stankiewicz wróciła do barcińskiego urzędu w 2001 r. z samurajskim mieczem w reklamówce. Stanisława Ciesielska, ówczesna wiceburmistrz gminy, a dziś przewodnicząca rady, opowiada: - Weszła do gabinetu i nie chciała go opuścić. Zaczęła wyrzucać przez okno, co wpadło jej w ręce, groziła mi tym mieczem. Wezwałam policję i lekarza. Wyprowadzili Ciesielską z magistratu.

Zajście skończyło się pobytem pani burmistrz w szpitalu psychiatrycznym. Stankiewicz: - Chciałam tylko odwiedzić stare miejsce pracy, a miecz wzięłam przypadkowo. Miałam go właśnie oddać właścicielowi. No, ale Ciesielska zrobiła ze mnie wariatkę.

Obie panie startowały w wyborach na burmistrza Barcina w 2002 r. Mieszkańcy Barcina wybrali Stankiewicz, Ciesielska została szefową rady miejskiej. Współpraca początkowo układała się poprawnie. Problemy zaczęły się pod koniec ubiegłego roku.

Ciesielska: - Pani burmistrz ma nawroty choroby.

Stankiewicz: - Ze mną jest wszystko w porządku. Rywalka chce mnie zniszczyć.

Jednak rada miejska postanowiła skontrolować pracę pani burmistrz. W protokole pokontrolnym czytamy:

Burmistrz Stankiewicz zorganizowała w ratuszu autorską wystawę "Róża w świecie współczesnym". Zmusiła pracowników do przyjścia na jej otwarcie. Eksponaty to zabawki, fontanna, karton alkoholu, toporek strażacki, ubrania pani burmistrz - wszystko ozdobione różą. "Temat wystawy nie niesie ze sobą żadnego przesłania, jest tworem chorej wyobraźni pani burmistrz" - napisali kontrolerzy.

W zeszłym tygodniu burmistrz nakazała pracownikom magistratu wszczęcie alarmu w związku z "Akcją W". Jak stwierdziła na nadzwyczajnej naradzie, wystąpiło poważne zagrożenie życia i zdrowia mieszkańców. Zarządziła zaciemnienie wszystkich okien w urzędzie i oczyszczanie słupów ogłoszeniowych, żeby można było wywiesić na nich informacje o zagrożeniu.

Udzieliła kontrowersyjnego wywiadu lokalnemu "Tygodnikowi Pałuki". Mówiła w nim m.in.: " Radni to ch..., głupki, niedorozwoje, mutanty. Przewodnicząca i wiceprzewodnicząca - dwie k..., ja ich mogę wszystkich kopnąć w d...".

- Miarka się przebrała - mówi Ciesielska. - Zwołałam w nadzwyczajnym trybie radnych i przegłosowaliśmy apel do pani burmistrz o poddanie się badaniom psychiatrycznym. Boję się o własne życie. Już raz było one zagrożone, kiedy Stankiewicz groziła mi samurajskim mieczem. Teraz znaleźliśmy u niej toporek.

- Toporek chciałam przekazać gminnej izbie pamięci - odpiera Stankiewicz. - Nie poddam się żadnym badaniom. Czuję się świetnie.

Gdyby rada chciała teraz odwołać panią burmistrz, może to zrobić tylko w drodze referendum.

Politykom okresowo powinno badać się