W zachodnich sklepach oraz w internecie można dostać 20 zabawek, które wyglądem przypominają mikroby. Swoje pluszowe odpowiedniki mają m.in. wirusy HIV, Ebola, grypy, bakterie wywołujące kaszel czy katar. Pluszaki nawet kolorem przypominają mikroby, jakie widzimy pod mikroskopem, jedyne odstępstwo, na jakie pozwolił sobie producent GIANTmicrobes , to oczy, usta wyszyte nicią.
Po co to wszystko? By edukować, by przypominać o zagrożeniu? Zapytaliśmy lekarza i usłyszeliśmy: - To zły pomysł. Przecież od maleńkości uczymy, że bakterie i wirusy są groźne i trzeba je zabijać. To co? Nagle mamy dziecku powiedzieć: "Przytul sobie na dobranoc bakterię?". A poza tym one wcale nie wyglądają ładnie. Naprawdę, jeśli ktoś musi, to lepiej niech ogląda je sobie w encyklopedii - twierdzi dr Inga Długoń z warszawskiej Poradni Medycyny Rodzinnej.
Maskotki można zobaczyć, kupić na stronie www.giantmicrobes.com/health. Za jedną trzeba zapłacić ok. 6 dolarów. Jest też oferta specjalna, np. sześć mikrobów za 30 dol., 15 za 75 dol.