Eastwood: Religijny twardziel

Wchodzący na nasze ekrany film ?Za wszelką cenę? Clinta Eastwooda nie jest wyłącznie tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje być - tzn. filmem o boksie. Podobnie rzecz się ma z samym Eastwoodem - maska westernowo-kryminalnego twardziela skrywa skomplikowaną osobowość.

W "Za wszelką cenę" kibicujemy bokserce (Hilary Swank) prowadzonej przez zmęczonego życiem trenera (Eastwood). Bokserka (zarabiająca jako kelnerka) jest już po trzydziestce, więc trochę za późno na karierę, ale ma wyjątkowy zapał. Trener niby nie lubi bijących się kobiet, jednak pracowita podopieczna przypomina mu córkę, z którą stracił kontakt (nigdy nie dowiemy się dlaczego).

Tę historię opowiada kumpel trenera (Morgan Freeman) sprzątający salę treningową, kiedyś znany bokser. Rzecz toczy się zgodnie z przewidywaniami aż do chwili, gdy nagły zwrot wywraca całość do góry nogami...

A jak było ze zwrotami w karierze Eastwooda?

Milczek

"Zobaczyłem go w serialu" Rawhide ". Przez cały odcinek w ogóle się nie odezwał. Poruszał się powoli. Naprawdę powoli. Ta jego nonszalancja bardzo mi się spodobała" - tak odkrył Eastwooda Sergio Leone, który szukał aktora do roli Człowieka bez Imienia w spaghetti westernie "Za garść dolarów" (1964). "Założyłem mu poncho, żeby go trochę pogrubić" - wspominał Leone. - "I kapelusz. Wszystko grało poza tym, że on nie palił, a ja kazałem mu trzymać w ustach mocne, cienkie cygaro. To była dla niego udręka".

Film kosztował 200 tys. dol., z czego aktor dostał 15 tys. Okazał się początkiem sławy i Leone, i Eastwooda. Ostatni z trzech westernów, jakie zrobili razem - "Dobry, zły i brzydki" (1965) zawojował Amerykę. Zwłaszcza po tym, gdy Robert Kennedy powiedział publicznie, że chciałby jego tytuł wykorzystać w kampanii prezydenckiej, odnosząc go do siebie, Johnsona i Nixona. Nie zdradził tylko, kto byłby kim.

Postaci uformowanej przez Leone Eastwood trzymał się przez dziesięciolecia - to wysoki (193 cm) samotnik, z błyskiem jasnych oczu na suchej twarzy, nieskory do słów, mówią zań czyny. Grając kogoś takiego, Eastwood trafił w 1972 r. na pierwsze miejsce listy najbardziej kasowych gwiazd Stanów.

Nawet gdy aktorsko dojrzał, wciąż nie pasował do ról "przegadanych". Choćby we własnym "Białym myśliwym, czarnym sercu" (1990), gdzie jest reżyserem, który upiera się, że nim nakręci film w Afryce, musi upolować słonia (było tak z Johnem Hustonem szykującym "Afrykańską królową").

Eastwood to przykład charyzmy milczącej. Wie o tym, więc rzadko udziela wywiadów.

Okrutnik

Tę łatkę przyczepiono mu po "Brudnym Harrym" (1971) Dona Siegla, w którym zagrał policjanta Harry'ego Callahana (Frank Sinatra odrzucił tę rolę!), który jest równie brutalny jak bandyci, do których strzela z colta magnum, a by ich dopaść, gotów jest złamać prawo. "To apoteoza linczu" - oburzano się, ale sukces był tak wielki, że powstały jeszcze cztery fabuły o Harrym.

Za sztandarową dla całej serii może uchodzić scena, w której Callahan mierzy do uzbrojonego bandyty zasłaniającego się ciałem zakładniczki. Zachęca go cynicznie, by wykonał jakiś ruch, bo wtedy go kropnie: "Zrób mi tę frajdę!".

Konsekwencje przemocy to jeden z tematów jego oscarowego westernu "Bez przebaczenia" (1992). Dziwki z burdelu wyznaczają tu nagrodę za zabicie człowieka, który okaleczył jedną z nich, co wywołuje istną spiralę zbrodni. Rola tego, który przywraca "porządek moralny" przypada dawnemu mordercy ("Zabijałem kobiety i dzieci, wszystko, co się rusza. Mało pamiętam, bo byłem pijany"). Zło zdemolowało jego życie - stracił żonę, samotnie wychowuje dwójkę dzieci, żyjąc w błocie (dosłownie!) i wśród świń.

Eastwood mówi: "W" Bez przebaczenia "zerwałem z tradycją Dzikiego Zachodu, której byłem częścią. Myślałem, że ten film zostanie przez widzów odrzucony".

Człowiek

Kim jest Eastwood poza kinem? Urodził się w 1930 r. w San Francisco jako syn księgowego. Uczył się w Oakland Technical High School, pracował jako drwal w Oregonie. W wojsku był trenerem pływania, studiując w Los Angeles City College, dorabiał jako doręczyciel. Gdy wpadł do kumpla z wytwórni Universal, zrobiono mu test ekranowy - dostał pierwszą gażę (75 dol. tygodniowo), ale wyleciał po paru epizodzikach (podobno z powodu zbyt dużego jabłka Adama!). Wszystko odmienił dopiero serial CBS "Rawhide" (1959-65, 217 odcinków o wypasie bydła z Teksasu do Missouri!).

Jest konserwatystą. Do Republikanów przystał w armii, głosując na prezydenta Eisenhowera. Lubi jednak podkreślać, że uważa się za "wolny umysł". W latach 80. był burmistrzem Carmel, małej mieściny w Kalifornii.

Tłumaczy, że w niektórych postaciach ekranowych jest trochę jego samego, w innych ani śladu. Mówi: "Zagrałem paru udanych looserów i ludzi o zapędach autodestrukcyjnych, bo znam takich wielu i jestem nimi zafascynowany".

Muzyk

Zafascynowany jest też muzyką. W latach 40. zakochał się w jazzie. Widział wtedy koncert Charliego Parkera, któremu poświęcił film "Bird" (1988). Uważa zresztą, że jazz i western stanowią amerykański wkład w światową kulturę. Od 12. roku życia gra na trąbce i fortepianie. Jako 17-latek występował wieczorami w knajpach i klubach, dzięki czemu łatwiej było mu podrywać dziewczyny.

Za muzykę w jego filmach odpowiada zwykle Lennie Niehaus, kolega z wojska. Dopiero w "Za wszelką cenę" Eastwood występuje jako autor muzyki.

Artysta

"Nigdy nie myślałem, żeby zrobić coś, bo jest akurat modne. Przeciwnie, zawsze czułem, że trzeba iść przeciwko modzie" - to motto Eastwooda, który reżyseruje od roku 1970.

Mógłby podpisać się pod zarzutem, jaki reżyser z "Białego myśliwego..." stawia swemu scenarzyście: "Pozwalasz 85 mln zjadaczy popcornu decydować za siebie". On nie pozwala. Nie bał się nadkruszyć swego wizerunku herosa - we własnym "Honkytonk Man" (1982) zagrał śmiertelnie chorego piosenkarza country, który wyrusza w podróż do Nashville. Kto też spodziewałby się, że zrobi "Co się zdarzyło w Madison County" (1995) - melodramat o romansie fotografa z "National Geographic" (Eastwood) i sfrustrowanej kury domowej z Iowa (Meryl Streep)?

Jak Eastwood tłumaczy tę odmianę? Prosto - że między dwudziestką i czterdziestką obchodziła go akcja, a później studium charakterów.

Jest reżyserem sprawnym. W montażu sięga zwykle po pierwsze wersje ujęć. Montuje góra cztery tygodnie. "Niektórzy robią to cztery miesiące, ale nie mam pojęcia, na co się tyle gapią" - pokpiwa. Jego pasją jest oświetlanie twarzy. Jego operatorzy (najczęściej Bruce Surtees i Jack Green) filmują w kolorach tak, jakby kręcili w czerni i bieli. W filmach Eastwooda jest dużo mroku.

Duch

A co ma wydobyć to staranne światło? To, co ukrywa się pod spodem. Filmy Eastwooda są stylizowane na przypowieść o charakterze religijnym.

No bo kim jest nieznajomy, który przybywa w "Mścicielu" (1973) do miasteczka Lago? Duchem szeryfa, którego tu zamordowano przy milczącej zgodzie mieszkańców? Czy może samym diabłem, skoro na rogatkach pisze czerwoną farbą "Piekło"? A pastor z "Niesamowitego jeźdźca" (1985) pojawiający się na słowa z Apokalipsy św. Jana, by uratować osadę poszukiwaczy złota? Przecież ma na ciele ślady po tylu kulach, że nie może być żywy!

W "Za wszelką cenę" też wyłażą podteksty religijne. Dlaczego trener dręczy tu księdza niewygodnymi pytaniami o naturę Trójcy Świętej? Bo bohaterowie filmu są jakby specyficznym "odwzorowaniem" owej Trójcy, a rola krzyża dostaje się krzesełku stawianemu w rogu ringu. Ktoś musi złożyć ofiarę z siebie, by ktoś inny mógł odzyskać wiarę w Boga. Będzie to zresztą wiara okupiona wyjątkowym bólem.

Takie rzeczy u dawnego aktora z westernów? A jednak. Eastwood to chwalebny przykład artysty, który umiał się uczyć od mądrzejszych od siebie, i nie przestaje szukać.

"Za wszelką cenę" ("Million Dollar Baby"), reż. Clint Eastwood, USA