Przygotowany przez Unię Europejską projekt rezolucji budził wiele emocji. Przedstawiciele kilku państw, w tym Chin, USA, Kuby, Arabii Saudyjskiej i Libii zawzięcie przekonywali, że kara śmierci nie ma nic wspólnego z prawami człowieka, że przyjęcie tej rezolucji będzie "niedopuszczalną próbą ingerencji w funkcjonowanie systemu sprawiedliwości w suwerennych państwach". Mimo to aż 27 członków Komisji (w tym np. Polska i Rosja) poparło unijny tekst, przeciw było 18, wstrzymało się siedem.
Rezolucja wzywa wszystkie wciąż stosujące karę śmierci państwa do jak najszybszego ogłoszenia moratorium na wykonywanie wyroków. Przy czym moratorium to powinno być pierwszym krokiem do definitywnej rezygnacji ze stosowania tej kary. Kraje, które tego nie uczynią powinny przynajmniej ograniczyć liczbę przestępstw zagrożonych taką karą, oraz podać do informacji publicznej informacje o jej wykonywaniu.
Karę śmierci najczęściej stosują Chiny. Szacuje się (rząd w Pekinie takich informacji nie udziela), że w ub.r. wykonano tam aż 1263 egzekucje. Bardzo często skazani nie mają tam nawet szansy na odwołanie się od wyroku. Zdarza się - np. wobec osób podejrzanych o handel narkotykami - że zapada on po kilkunastominutowym "procesie", po czym kara jest natychmiast - i bardzo często publicznie - wykonywana.
Drugim po Chinach, najczęściej krytykowanym przez organizacje walczące o abolicję kary śmierci państwem, są USA. W ubiegłym roku wykonano tam 85 egzekucji. Wbrew międzynarodowym traktatom Stany Zjednoczone skazują na śmierć także nieletnich, oraz umysłowo upośledzonych.
Tomasz Surdel, Genewa