9 maja Moskwa będzie świętować 60-lecie zakończenia II wojny światowej. Według źródeł na Kremlu ceremonie mają przyćmić ubiegłoroczne obchody rocznicy lądowania w Normandii - przez Plac Czerwony przejedzie 1,5 tys. weteranów, przedefilują kompanie reprezentacyjne. Będzie parada lotnictwa nad miastem, odsłonięty zostanie pomnik braterstwa broni aliantów.
Na uroczystości zostali zaproszeni przywódcy 60 państw. Większość z nich już zgodziła się przyjechać. Wahają się m.in. prezydent zaatakowanej w 1940 r. przez Rosjan Finlandii oraz Irlandczycy.
Wahają się też prezydenci krajów bałtyckich. Na razie tylko prezydent Łotwy Vaira Vyke-Freiberga przyjęła zaproszenia, ale już wysłała do szefów państw UE list w którym pisała, że zwycięstwo nad faszyzmem dla Łotwy wcale nie oznaczało wyzwolenia, lecz zamianę okupacji hitlerowskiej na sowiecką.
Swoim listem Vyke-Freiberga wywołała krytykę rosyjskich władz. Rosyjski MSZ w oficjalnym komunikacie ostrzegł, że nie pojawiając się w Moskwie prezydenci republik bałtyckich narażą się na oskarżenie o popieranie faszyzmu.
Wczoraj o zaproszeniu do Moskwy na wspólnej telekonferencji dyskutowali - po rosyjsku - politycy, parlamentarzyści i historycy z tych trzech krajów. - Jeśli Rosja uznałaby okupację naszych krajów, na pewno wszyscy bez oporu zaakceptowaliby wyjazd - mówił Justinas Karosas, szef komitetu spraw zagranicznych litewskiego parlamentu.
Prezydent Litwy Valdas Adamkus zapewniał dziennikarzy, że "osobiście jest przeciwny wyjazdowi, ale jako szef państwa musi dbać o interesy kraju". Tego samego zdania jest litewski premier, który w wywiadzie radiowym mówił, że "o odrzuceniu zaproszenia mówią tylko ci, którzy nie odpowiadają za praktyczny wymiar naszych stosunków z Rosją".
Nie wszyscy tak jednak uważają. - Kiedy słyszę, że do Moskwy musimy jechać z powodów pragmatycznych, stajemy się handlarzami, którzy spekulują swoimi ofiarami - twierdził litewski prawicowy poseł Audronius Ażubalis. Znany historyk XX-wiecznej Litwy Czeslovas Laurinaviczius mówiąc o niechęci Kremla do uznania swej okupacji republik bałtyckich stwierdził, że w Rosji odradza się polityka, która "położyła podwaliny pod II wojnę światową".
- 9 maja to nie data zwycięstwa, lecz katastroficznej przegranej - mówił Arvydas Szliogeris, profesor filozofii z Uniwersytetu Wileńskiego. - Jeśli nasz prezydent pojedzie do Moskwy, to pojedzie tam na obchody przegranej Litwy i w ten sposób doznamy kolejnej porażki, tym razem moralnej.
Kremlowi z prestiżowych względów zależy na przyjeździe bałtyckich prezydentów. W zamian za przyjęcie zaproszenia Moskwa obiecuje im więc duże korzyści polityczne. Kreml proponuje trzem prezydentom spotkanie na szczycie z Władimirem Putinem - następnego dnia po obchodach. Czterej prezydenci podpisaliby wówczas deklarację o wspólnych stosunkach. To z pewnością dla wszystkich trzech bałtyckich stolic kusząca oferta.