Konkurencja dla Pałacu Kultury

Słynny architekt wizjoner zmierzył się z problemem Pałacu Kultury. Dziś otwarcie instalacji Oskara Hansena w Fundacji Galerii Foksal.

Obok Pałacu Kultury stoi coś. Wysokości mniej więcej Pałacu, ale formę ma odmienną: gigantycznej piłki do futbolu amerykańskiego postawionej poziomo na pionowym słupie.

To tylko iluzja. Podświetlona rzeźba w kształcie takiego budynku umocowana jest do drzewa na zewnątrz galerii i wyraźnie widoczna po zmroku. Okna galerii wychodzą dokładnie na Pałac Kultury, stąd pomysł tej zabawy. Powstało złudzenie obecności gigantycznej nowej bryły w centrum miasta.

Oskar Hansen śni swój sen o Warszawie. Ten 83-letni architekt i projektant, wizjoner i utopista naszkicował na zasadzie futurystycznego żartu przestrzenny model możliwej w tym miejscu budowli: jak powinien wyglądać budynek, który zrównoważyłby plastycznie bryłę Pałacu Kultury.

Blaszaki w pasiaki

Nie, wcale nie chodzi o to, by coś takiego naprawdę zbudować. Nie jest zresztą pewne, czy budynek taki porażałby architektoniczną urodą. Ta fantazja to raczej punkt wyjścia dla refleksji o urbanistyce Warszawy, refleksji szczególnie potrzebnej dzisiaj, kiedy na placu pod Pałacem Kultury stoją blaszaki pokryte malowniczym wzorem w czerwone i niebieskie pasy. Jeszcze trochę postoją, a już niedługo architekci będą kreślić kształt tego największego placu w Europie, który jest jednocześnie największym chyba w Europie marnotrawstwem przestrzeni.

Fantazja Oskara Hansena służy do wydobycia istoty tego, czym jest Pałac Kultury w przestrzeni Warszawy: traumą i trumną, socrealistyczną piramidą, gigantycznym ołtarzem, który zabił miasto. Po 15 latach od końca PRL teren wokół niego jest społeczną pustynią. Zamiast domów stoją tam wielkie namioty. Prowokację Hansena rozumiem tak: nadal żyjemy w mieście socrealistycznym z wykoszonym centrum, na wielkiej wsi, gdzie w samym środku jest wydeptany dziki plac targowy, pętla, na której zakręcają autobusy. Nie zmienią tego drobne interwencje. Trzeba zadziałać w wielkiej skali, posłużyć się silną dominantą. Nie można ze śrutu strzelać do Godzilli, potrzebny jest cięższy kaliber.

Forma otwarta

Nie pierwszy raz Hansen polemizuje z Pałacem Kultury - wcieleniem tego, co zawsze uważał za zło w architekturze, "formy zamkniętej". Sam w swojej sztuce i w swojej teorii (przez lata wykładał w warszawskiej ASP) proponował "formę otwartą", czyli taką, która nie przytłacza człowieka, nie broni do siebie dostępu; nie jest hierarchiczna, tylko demokratyczna. Nic więc dziwnego, że w mieście, w którym spędził 50 lat życia, zdołał wybudować tak mało: jego autorstwa są dwa domy na Rakowcu i osiedle na Pradze.

Oskar Hansen (urodzony w 1922 w Helsinkach w rodzinie rosyjsko-norweskiej, wychowany w Polsce) w czasie pobytu w Paryżu pod koniec lat 40. poszedł do pracowni Le Corbusiera, by się przyuczać do zawodu. W Polsce po powrocie nie miał lekkiego życia. Projekt ratusza dla Warszawy, jaki wykonał w 1952 r., był tak niekonwencjonalny, że mało co nie przyprawił go o utratę prawa wykonywania zawodu. Socrealizm propagował architekturę monumentalną i reprezentacyjną, a nie łamanie porządków architektonicznych i frywolną polichromię.

Jego najpiękniejsze i najbardziej natchnione realizacje nie były dostępne polskiej publiczności. Budował pawilony na międzynarodowe wystawy - w Izmirze (1955) i w Sao Paulo (1959) - o dachach organicznie skręconych i płynących niczym latawce na wietrze. Rewolucyjne projekty pomników (m.in. w Auschwitz, którego był współautorem) nie były realizowane. W 1966 r. zaprojektował (niezbudowane) muzeum sztuki współczesnej dla Skopie - pawilony w kształcie parasoli mogły być składane i wciągane do ziemi.

Od lat 60. rozwijał też projekt nazwany Linearny System Ciągły. Szukał rozwiązania problemu miast centrycznych, w których ludzie, jak twierdził Hansen, żyją jak w klatkach. Proponował miasta linearne, ciągnące się przez całą Polskę w czterech wielkich pasmach od Bałtyku do gór. Zlikwidowałyby podział na wieś i miasto, na centrum i peryferia, dałyby wszystkim równy dostęp do przyrody - uważał.

Problem w tym, że to, co z jego projektów zostało zrealizowane, dalekie jest od tej wizji harmonijnego kosmicznego piękna.

Z lat 60. pochodzi Osiedle Przyczółek Grochowski. Ciągnący się przez półtora kilometra, kilkakrotnie złamany blok. Ciasne mieszkania, ciągi korytarzy przedzielone kratami, balkony obwieszone praniem, bo sznury z bielizną nie mieszczą się w mieszkaniach. Utopia nie zawsze wychodzi mieszkańcom na zdrowie. Architekturze potrzebna jest także uległość wobec ludzkiego dążenia do intymności.

Ale wieża z piłką na szczycie przypomina dawno zapomnianą rzecz: że architektura to także utopia. Bez utopii - czyli wielkiej wizji, ryzyka i szaleństwa - nie będzie żadnej zmiany. Będą namioty nomadów na wygonie pod Pałacem Kultury.

Oskar Hansen "Sen Warszawy", Fundacja Galerii Foksal, Warszawa, do 28 lutego, instalację można oglądać od poniedziałku do piątku od 17 do 19 (po zmroku)