Jeżeli istnieje na świecie człowiek, który potrafiłby przełamać wielowiekowe uprzedzenia i pogodzić Niemców i Polaków, to jest nim Andrzej Stasiuk. Tekst, który polski prozaik napisał na zamówienie teatru w Düsseldorfie, łączy dwie nacje lepiej i mądrzej niż Unia Europejska.
Łączy przez śmiech: Stasiuk kpi bowiem z narodowych stereotypów, pokazuje Polaków tak jak chcą ich widzieć Niemcy, czyli brudnych, wiecznie pijanych złodziei, oraz Niemców tak jak chcą ich widzieć Polacy, czyli kochających porządek morderców. A poprzez dystans - od stereotypów nas uwalnia.
Bohaterem opowieści jest polski złodziej, który podczas napadu na sklep jubilerski gdzieś w Niemczech ginie od strzału niemieckiego jubilera. Jego ciało wraca do kraju, ale jego serce zostaje w Niemczech. Przypadek sprawia, że zostaje przeszczepione człowiekowi, który go zabił.
Za pomocą kryminalnej groteski Stasiuk pokazuje dwie nacje, które istnieją tylko w wyobraźni - Szkopów i Polaczków. I dwie części starego kontynentu - Wschód i Zachód, które nienawidzą się i potrzebują siebie nawzajem.
Tym, co śmieszy najbardziej, to absurd wzajemnych uprzedzeń. Publiczność w Starym Teatrze zanosi się śmiechem, kiedy niemiecki pacjent wyrywa się chirurgom, dowiedziawszy się, że jego serce pochodzi z Polski, ślubował bowiem, że jego noga nie postanie nawet w NRD. Ale śmiech zamiera na ustach, kiedy w finale obok niemieckiego jubilera kładzie się na łóżku jego polski dawca i razem czekają na świt. Co przyniesie - kolejną porcję stereotypów i uprzedzeń, czy pogodzenie z przeszłością i wspólną przyszłością? To pytanie, jedno z najważniejszych dzisiaj, zostaje w pamięci, kiedy na scenie gasną światła.
Spektakl w reżyserii Mikołaja Grabowskiego z udziałem polsko-niemieckiej obsady daje pojęcie o tym, jak mógłby wyglądać europejski teatr, gdyby go robili Niemcy do spółki z Polakami. Niemiecki styl drapieżnej, "postbrechtowskiej" gry spotyka się tu z typowo polskim humorem, zachodni minimalizm scenografii ze wschodnimi pieśniami religijnymi śpiewanymi na głosy. Polscy aktorzy grają po niemiecku, niemieccy mówią poprawną polszczyzną, języki i kultury stapiają się w mocny spektakl, który wywołuje oczyszczający śmiech.
Wydarzeniem wieczoru jest występ Oskara Hamerskiego w roli trupa polskiego złodzieja, który szuka swego serca w niemieckim szpitalu, i Romy Gąsiorowskiej jako jego duszy. On po trupiemu sztywny, każdym gestem wyraża tęsknotę za życiem, ona w białej sukience i szpilkach ze złamanym obcasem jest jak dziewczyna, która nie zdążyła na majowe nabożeństwo.
Szkoda tylko jednego: że Stasiuk zamiast sztuki teatralnej napisał opowiadanie, które będzie za każdym razem wymagało adaptacji. To obok przedstawienia Jana Klaty "...córka Fizdejki" według Witkacego najlepsza w polskim teatrze próba opisania polsko-niemieckiego węzła. Chciałoby się zobaczyć "Noc" także na innych scenach, będzie to jednak trudne.
Andrzej Stasiuk "Noc", przeł. Olaf Kuhl, reż. Mikołaj Grabowski, scen. Paul Lerchbaumer, kostiumy Ute Lindenberg, muzyka Mikołaj Trzaska, dramaturg Rita Thiele, premiera polska w Starym Teatrze w Krakowie 3 lutego.