Zróbmy dobre muzeum!

Podaczas debaty, na którą minister kultury zaprosił środowisko artystyczne, spierano się o kształt przyszłego muzeum sztuki nowoczesnej w Warszawie. Powstanie za kilka lat. Co będziemy w nim oglądać?

Minister kultury i prezydent Warszawy mają podpisać porozumienie o budowie nowego muzeum. Muzea sztuki nowoczesnej mają: Belgrad, Zagrzeb, Lublana, Budapeszt i Praga. W Sarajewie takie muzeum buduje teraz Renzo Piano (współautor Centrum Pompidou w Paryżu). Nie ma go tylko Warszawa. Świetnie, że powstanie, ale co ma w nim być?

Różne wizje

Władze miasta (należy do nich działka obok Pałacu Kultury, gdzie stanąć ma muzeum) mówią, że konkurs architektoniczny będzie rozpisany na wiosnę. Ale nie ma jeszcze ani koncepcji merytorycznej, ani nazwy instytucji. Już najwyższa pora na powołanie rady programowej lub dyrektora (nawet tymczasowego, na czas budowy). Przecież architekt musi wiedzieć, jakie muzeum buduje!

Muzeum to przede wszystkim kolekcja. Ale jaka? To powinno być muzeum XX wieku - twierdzą jedni. To musi być muzeum współczesności - wołają drudzy. Do muzeum powinny przejść zbiory sztuki XX wieku z magazynów innych muzeów - mówią władze miasta. Konflikt jest poważny. O co w nim chodzi?

Warszawskie MoMA

Muzeum sztuki nowoczesnej albo muzeum wieku XX to takie, w których zbiera się wszystkie kierunki od awangardy do współczesności. Brzmi to ładnie i prosto, ale proste nie jest. Jakim cudem kupimy obrazy Picassa, Mondriana i Malewicza z okresu awangardowego? A w prawdziwym muzeum wieku XX takie dzieła powinny być. Bez nich trudno coś powiedzieć o europejskiej nowoczesności. Pokazać dzieje polskiej sztuki też nie będzie łatwo. W Muzeum Sztuki w Łodzi jest komplet najwybitniejszych dzieł polskiej awangardy - Strzemińskiego, Kobro i Hillera - ale nawet nie ma co marzyć, że Muzeum Sztuki je odda, a bez tych artystów o polskiej nowoczesności nie ma jak mówić. Można kupić słabsze dzieła tych autorów, ale to z góry skazuje muzeum na drugorzędność.

Jeśli powstanie w Warszawie muzeum z ambicją opowiedzenia całej historii sztuki wieku XX, będzie może poprawne, ale pozbawione znaczenia. Nikt się do niego nie przyczepi, ale też nikt nie przyjedzie. Bo po co jechać z Paryża do Warszawy, by oglądać grafiki Picassa, skoro w Centre Pompidou jest wiele jego obrazów?

Odwrócić myślenie

Opróżnianie magazynów innych muzeów, by wypełnić nimi nowe, to pomysł niedobry. Skoro o tożsamości muzeum decyduje kolekcja, to jeśli na wstępie przywalimy je tym, czego inne muzea nie chcą wystawiać, zniszczymy je. Ono nie może być składem nieużywanych przedmiotów.

Trzeba odwrócić myślenie. Nowe muzeum musi się różnić od pozostałych kolekcji. Musi dać wizję inną niż ta w Muzeum Sztuki w Łodzi, w Muzeum Narodowym we Wrocławiu czy w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie.

Jego dyrektor powinien mieć wolność wyboru i powinien wyjść od współczesności. Tak postępowali twórcy każdego dobrego muzeum. Kiedy Strzemiński pod koniec lat 20. w Paryżu zbierał dzieła sztuki, by je przekazać Łodzi i stworzyć w zalążek dzisiejszego Muzeum Sztuki, nie chciał obrazów Courbeta ani Matejki. Chciał prace swoich kolegów: Jeana Arpa, Maksa Ernsta, Kurta Schwittersa. Ci artyści nie byli wtedy gwiazdami. Markę trzeba było dopiero zrobić. Do tego służą muzea.

Bez ortodoksji

Jeśli taki sam mechanizm zadziała u początku warszawskiej kolekcji, ma ona szansę na oryginalność. Muzeum będzie ciekawe, kiedy zaproponuje widzowi własną, nawet ekscentryczną wypowiedź o sztuce.

Kiedy w Wiedniu otwarto na nowo Muzeum Ludwiga (2001), trafiła tam ogromna kolekcja sztuki wiedeńskich akcjonistów. Społeczeństwo austriackie zetknęło się z tym, o czym wiedzieli specjaliści - z własną kontrkulturą. Mogło inaczej spojrzeć na siebie. Coś podobnego powinno stać się w Polsce.

Dlatego nie jestem za stawianiem cezur - 1918 r. albo 1945. Jestem za budowaniem kolekcji tak, by eksponaty miały ze sobą związek. Czemu w nowym muzeum nie zbierać aktualnej sztuki polskiej z poszukaniem dla niej genealogii w konceptualizmie lat 60. i 70.? Takiego muzeum w Polsce nie ma.

Chciałabym zobaczyć tu kolekcję, w której będą zestawione prace Zbigniewa Libery, Zofii Kulik i Andrzeja Partuma, gdzie Józef Robakowski pokazany będzie obok Łodzi Kaliskiej, a ta obok wrocławskiej grupy Luxus. Gdzie będę mogła obejrzeć Kozyrę i Nieznalską obok Natalii Lach-Lachowicz.

Polskie muzea są nie tylko biedne. Są ortodoksyjne. Łatwiej będzie w nieortodoksyjnym muzeum sztuki współczesnej zrobić wystawę portretów Jacka Malczewskiego niż do któregoś z istniejących muzeów wprowadzić Kozyrę.

W środku Europy

Nie martwmy się, że leżymy na uboczu Europy i nie mamy wielkich pieniędzy. Dyrektorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Lublanie Zdenka Badovinac stworzyła w ciągu ostatnich lat najlepszą, jak twierdzą fachowcy, kolekcję współczesnej sztuki środkowoeuropejskiej, w tym polskiej. Nacisk położyła na sztukę słoweńską i rosyjską. Niech punktem zahaczenia warszawskiego będzie choćby sztuka polska w kontekście litewskiej, łotewskiej czy niemieckiej!

My też mamy szansę stworzyć instytucję, która będzie w skali Europy wyjątkowa. Bo, paradoksalnie, naszym atutem jest to, że nigdy nie kupimy najlepszego na świecie kubistycznego Picassa, za to możemy budować już dziś świetną kolekcję sztuki współczesnej, jakiej nie ma nikt.