Najwcześniej stanie się to wiosną. Sprawę przez trzy lata prowadziła prokuratura krakowska. W styczniu - decyzją Prokuratury Krajowej - trafiły do Kalisza, gdzie równolegle prowadzone jest śledztwo w sprawie wyprowadzenia pieniędzy z WBR. Kaliscy prokuratorzy będą się teraz zapoznawać, co udało się ustalić kolegom z Krakowa. My już przeczytaliśmy akta.
Połetek - honorowy prezes małopolskiej Młodzieży Wszechpolskiej - w latach 2000-01 był prezesem w Hatrolu, Rol-Hacie i Polskich Finansach. Twaróg - krakowski radny zasiadający we władzach krajowych Ligi i honorowy prezes całej MW - to prokurent tych firm.
Trzy lata temu ujawniliśmy, jak one powstały. Hatka - szef rady nadzorczej WBR - nakazał kasjerce przelać 2,6 mln zł na konto własnej spółki Hatrol. To miała być zapłata banku za udziały w Hatrolu (99,2 proc.). Jednak okazały się one bezwartościowe, bo nie dawały prawa głosu bankowi, a decydujący zostawiały Hatce i jego wspólnikom (choć mieli tylko 0,8 proc. udziałów). Tak skonstruowany był regulamin spółki.
Później z Hatrolu wypączkowały Rol-Hat i Polskie Finanse, a w nich przepadły miliony WBR-u. W radach nadzorczych spółek zasiadali Hatka i Roman Giertych, a we władzach Polskich Finansów znaleźliśmy także Marka Kotlinowskiego, przewodniczącego LPR.
W aktach rejestrowych spółek nie ma sprawozdań finansowych, firmy nie prowadziły ksiąg rachunkowych. Za te braki w 2003 roku prokuratura postawiła Połetkowi zarzuty naruszenia ustawy o rachunkowości.
Spółki, w których rządzili działacze LPR-u i MW, przyniosły 2 mln zł strat. Trudno w tym bałaganie dojść, na co poszły pieniądze. Krążyły w kręgu tych samym firm i osób.
Przykład: W latach 2000 - 2001 Hatrol i Rol-Hat kupiły maszyny drukarskie za ponad pół miliona złotych w warszawskim wydawnictwie Nasza Książka Romualda S., znajomego Hatki, udziałowca i członka rady nadzorczej Hatrolu. Transakcję przeprowadzono na papierze. Jak ustaliła prokuratura, część maszyn nie opuściła magazynu wydawnictwa. Mogło chodzić o wyprowadzenie pieniędzy. Na co? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że wydawnictwo Romualda S. drukowało materiały wyborcze Lidze Polskich Rodzin.
S. potwierdza w rozmowie z "Gazetą": - Nie pamiętam szczegółów, ale zlecenie LPR zrealizowałem. Jego wartość oscylowała w granicach kilkunastu tysięcy złotych. To były jakieś ulotki czy plakaty. Nie zgadzam się natomiast z zarzutami, że wyprowadzałem jakieś pieniądze. Jedną maszynę sprzedałem, dwóch kolejnych rzeczywiście się nie udało i były magazynowane w wydawnictwie, ale częściowo je spłaciłem.
Poseł Zygmunt Wrzodak nie pamięta, czy LPR zamawiał kiedyś materiały w Naszej Książce.
Na początku 2001 r. Nasza Książka dostała z Hatrolu kolejne 130 tys. zł na "inwestycje na rynku finansowym". Biegły sądowy, który badał transakcję, wydał opinię: - Inwestycja przyniosła 112 tys. zł strat.
Romuald S. kwestionuje tę opinię.
W 2001 roku prezes Połetek zakupił akcje szczecińskiej spółki giełdowej ESPEBEPE. Firma niedługo potem upadła, papiery stały się bezwartościowe. Prawie 600 tys. zł strat pokrył Rol-Hat. Połetek nie posłuchał analityków giełdowych, którzy przewidywali krach. Prof. Dariusz Zarzecki w tzw. analizie fundamentalnej przestrzegał, że wartość likwidacyjna ESPEBEPE równa się zeru.
Połetek: - To transakcja giełdowa obarczona ryzykiem. Czas pokazał, że nie trafiłem.
Z naszych informacji wynika, że akcje sprzedał Połetkowi Aleksander R., dobry znajomy posła Hatki ze Szczecina. Chodziło więc o to, żeby dać zarobić koledze.
Honorowy prezes małopolskiej MW kwestionuje też opinię biegłego sądowego, z której wynika, że spółki, w których rządził, poniosły milionowe straty.
Dotarliśmy do Grzegorza Tyńca, likwidatora Hatrolu, powołanego przez sąd pod koniec 2004 roku: - Trudno ustalić, jakim majątkiem dysponują spółki - mówi. - Poprosiłem o podstawowe informacje osoby z zarządów, ale odpowiedzieli, że nic nie wiedzą nawet o dokumentacji.
Próbowaliśmy odszukać siedziby bankrutów w Krakowie. Adresy z akt rejestrowych okazały się lipne. Tam, gdzie kilka lat temu rzekomo działały firmy LPR-u, okoliczni mieszkańcy wspominali co najwyżej wizyty policji lub wierzycieli.
Dzwonimy do radnego Twaroga.
- Nie zajmowałem się tam finansami - zastrzega. - Obowiązki sprowadzały się do zadań kurierskich.
Również Marek Kotlinowski niewiele pamięta: - Jako radca prawny obsługiwałem wielu klientów.
Niebawem szef LPR-u będzie musiał wytężyć pamięć. Od kilku miesięcy chce go przesłuchać prokuratura, ale poseł przekłada kolejne terminy, zasłaniając się obowiązkami sejmowymi. Także Roman Giertych prosił o przesunięcie swojego przesłuchania.
Spotkanie z prokuratorem nie ominie Połetka i Twaroga. Jak ustaliliśmy - mogą zostać wezwani w charakterze podejrzanych, a nie świadków. Wskazuje na to opinia biegłego Mariana Brzezińskiego, który na zlecenie krakowskiej prokuratury badał dokumentację spółek, w których rządzili. Może ona mieć decydujące znaczenie przy podejmowaniu decyzji o stawianiu zarzutów. Czytamy w niej: "Istnieją podstawy do przedstawienia zarzutów z artykułu 296 p. 3 kodeksu karnego [Wyrządzenie spółkom szkody wielkich rozmiarów poprzez nadużycie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków, za co grozi do 10 lat więzienia - red]. (...)Transakcje zawierano z niedopuszczalnym stopniem ryzyka. (...) Utworzenie Rol-Hatu i Polskich Finansów było bez uzasadnienia ekonomicznego".