Czy Twoje nazwisko też jest na liście IPN?

Po naszych informacjach, że wyciekła lista katalogowa IPN, wczoraj od rana Instytut Pamięci Narodowej bombardowany był telefonami od osób, które podejrzewają, że mogą figurować na liście 240 tys. nazwisk. Do jej wyniesienia przyznaje się Bronisław Wildstein, do poniedziałku - dziennikarz ?Rzeczpospolitej?

Jest to lista z katalogu w archiwum IPN, na której obok siebie figurują pracownicy UB i SB, tajni współpracownicy (TW) oraz kandydaci na tajnych współpracowników. Problem w tym, że nie da się odróżnić TW od kandydatów na TW, a tymi drugimi zostawało się bez swojej wiedzy. Lista krąży na CD po warszawskich redakcjach. Ludzie dzwonią do znajomych dziennikarzy, by sprawdzili, czy są na liście. Jak nie mają znajomych wśród dziennikarzy, to dzwonią do IPN.

Wczoraj po południu zadzwoniła do nas czytelniczka, która wcześniej właśnie w IPN-ie szukała pomocy (chciała, pozostać anonimowa): - Sądzę, że mogę być na tej liście, bo w 1983 r. przed wyjazdem na stypendium naukowe do RFN rozmawiałam z SB i podpisałam dokument, że tę rozmowę zachowam w tajemnicy, a po powrocie opowiem, czy kontaktowały się ze mną niemieckie służby specjalne. To była jedyna rozmowa z SB. Zadzwoniłam więc do IPN, by sprawdzić, czy jestem na liście. Okazało się, to niemożliwe, choć prof. Kieres od kilku dni publicznie powtarza, że lista wyniesiona przez Wildsteina jest jawna. W archiwum usłyszałam, że nie mogę przyjść do czytelni i do tej listy zajrzeć. Poradzono mi, bym złożyła wniosek o przyznanie mi statusu pokrzywdznego, to wtedy będę mogła zajrzeć do mojej teczki, o ile w ogóle taka istnieje. Ale słyszałam, jak prof. Kieres mówił, że na odpowiedź trzeba czekać 2-3 miesiące. Jestem wykładowcą na wyższej uczelni, mam studentów, tak jak prof. Staniszkis. I tak jak ona obawiam się, że ktoś - ale nie ja - może zobaczyć moje nazwisko na tej liście. Prof. Staniszkis, która dowiedziała się w sobotę, że jest na tej, liście od razu wyjaśniła swoją sytuację, bo w programie Jacka Żakowskiego w TVP dowiedziała się od prof. Andrzeja Friszke z IPN, że SB wytypowało ją na TW, ale nim nie była. Prof. Staniszkis denerwowała się tylko kilka godzin, ja żyję w napięciu od soboty, bo - inaczej niż prof. Staniszkis - nie znam prof. Andrzeja Friszke z kolegium IPN, który mógłby mi pomóc i powiedzieć, co jest w mojej teczce. Uważam, że to nieuczciwe, co proponuje mi teraz IPN, bo tamte procedury były dobre wcześniej. Od soboty jednak sytuacja jest diametralnie inna: ta lista już publicznie krąży i mają do niej dostęp osoby, które w myśl ustawy o IPN nie powinny mieć do niej dostępu. Chcę, by w tej sytuacji kolegium IPN pomogło mnie i wielu innym osobom, które znalazły się w takiej samej sytuacji.

- Tak, ten problem jest bardzo widoczny - mówi rzecznik IPN Jan Ciechanowski - podejmiemy decyzję, jak takim osobom pomóc, ale w ramach obowiązujących rozwiązań prawnych.

Ciechanowski zapowiada, że jakieś decyzje mogą zapaść w środę, kiedy zbiera się kolegium IPN.

Także w środę mają być znane wyniki wewnętrznego śledztwa, które ma ustalić, jak to się stało, że lista 240 tys. nazwisk wyciekła z IPN.

W niedzielę prof. Kieres mówił, że na pewno lista nie została skopiowana z komputera w czytelni IPN.

Prof. Andzej Paczkowski z kolegium IPN mówił wczoraj w radiu ZET, że choć lista wyniesiona przez Wildsteina, to nie jest tajny dokument, to nieuczciwością było wynoszenie go z IPN bez zgody i wiedzy Instytutu. - To jest kwestia dziennikarskiej, historycznej czy w ogóle ludzkiej uczciwości. To było działanie w złej wierze - tłumaczył prof. Paczkowski.