Zbieraniem ludzkich kości, które w połowie ub. tygodnia odkopano przypadkiem podczas robót ziemnych nieopodal gmachu witebskiego urzędu KGB, zajmuje się tzw. grupa poszukiwawcza 52. batalionu armii białoruskiej. Znalezione szczątki żołnierze pakują w worki - zostaną odesłane na specjalistyczną ekspertyzę.
Profesor Igor Tiszkin, kontrolujący prace z ramienia Instytutu Historii Akademii Nauk w Mińsku, ocenia, że ciała spoczywają w ziemi od ok. 60 lat. Profesor odrzuca wersję, że natrafiono na zwłoki ofiar niemieckich okupantów. Niemcy zazwyczaj przeprowadzali egzekucje za miastem - w obawie przed rozprzestrzenieniem się chorób zakaźnych.
Kto spoczywa więc pod Uspieńską Górką? Prawdopodobnie odpowiedzią na to pytanie są opublikowane w ub. roku w mińskim piśmie historycznym "Spadczyna" wspomnienia białoruskiego pisarza - emigranta Jurki Wićbicza (prawdziwe nazwisko Hieorhij Szczarbakou), który w latach wojny mieszkał w Witebsku. Zmarły w 1975 w USA Wićbicz pisze w nich o masowych rozstrzeliwaniach, które w lipcu 1941 przeprowadzały przed witebskim więzieniem oddziały NKWD przed samym wyparciem wojsk radzieckich przez Niemców.
- Miejsca podobne do Kuropat pod Mińskiem i Katynia znajdują się niemal w każdym mieście na Białorusi - powiedział "Gazecie" przewodniczący opozycyjnego Białoruskiego Frontu Narodowego i zastępca redaktora naczelnego "Spadczyny" Wincuk Wiaczorka. - To również Łoszyca, znajdująca się obecnie w granicach Mińska, i Czerwień, gdzie spoczywają Polacy, Litwini i Białorusini - ofiary NKWD rozstrzelane w przeddzień pośpiesznego odwrotu Sowietów. Jurce Wićbiczowi można wierzyć - podobnie jak w to, że wśród zamordowanych w Witebsku są Polacy. Przed drogą na etap lub rozstrzelaniem byli oni przecież w każdym więzieniu na Białorusi.
O egzekucjach w Witebsku po raz pierwszy stało się głośno dokładnie dziesięć lat temu. Już w 1991 roku natrafiono tam na ludzkie szczątki. Jednak ówczesna ekspertyza wykazała, że głównie są to "kości zwierzęce". Zawierające je (oraz najprawdziwsze ludzkie czaszki) worki leżą ponoć do dziś w suterenach miejscowego dekanatu Cerkwi prawosławnej - zapewnia Bronisława Stankiewicz, witebska korespondentka białoruskiej sekcji Radio Swoboda.
Podobnie wygląda sprawa Kuropat - leśnego uroczyska pod Mińskiem - gdzie w 1988 roku Zianon Paźniak, pierwszy przywódca opozycyjnego Białoruskiego Frontu Narodowego, natrafił na masowe mogiły. Oficjalna ekspertyza jednoznacznie wykazała wówczas, że są to ofiary NKWD rozstrzelane w latach 1937-41. Jednak obecne białoruskie władze nadal nie kwapią się z uznaniem miejsca ostatniego spoczynku tysięcy zabitych za miejsce pamięci narodowej. W ub. czwartek państwowa TV pokazała film pt. "Ekshumacja nienawiści" przekonujący, że w Kuropatach znajdują się masowe groby Żydów zamordowanych przez niemieckie jednostki karne. "Eksperci" z tzw. z komisji społecznej, założonej przez komunistycznych historyków, wyjaśniają, czemu w grobach znaleziono katolickie krzyżyki i medaliki z wizerunkiem Matki Boskiej. - Przed 1945 nie istniało Państwo Izrael, Żydzi musieli więc posługiwać się chrześcijańską symboliką - mówił wprost do kamery jeden ze "specjalistów".
Cezary Goliński, Mińsk