Przed przeczytaniem spalić

Wchodzący w piątek do naszych kin ?Skarb narodowy? z Nicholasem Cage'em to świetna ilustracja popularności teorii spiskowych w popkulturze.

Jeszcze kilkanaście lat temu wśród inteligencji stwierdzenie "to spiskowa teoria dziejów" oznaczało po prostu "to bzdura". Spiskami interesowali się tylko zdziwaczali emeryci i pacjenci szpitali psychiatrycznych. Dziś jednak spiski są tematem bestsellerowych powieści, popularnych seriali telewizyjnych i hollywoodzkich superprodukcji jak "Skarb narodów". Jak doszło do tej zmiany?

Skąd się wzięli Iluminaci?

Matką wszystkich teorii spiskowych w kulturze masowej jest trylogia "Illuminatus", którą w 1975 r. opublikowali Robert Shea i Robert A. Wilson. Była to jedna z pierwszych postmodernistycznych powieści science fiction. Punktem wyjścia fabuły pierwszego tomu ("Oko w piramidzie") jest dochodzenie prowadzone przez nowojorskiego detektywa w sprawie zaginięcia redaktora czasopisma tropiącego spiski. Dochodzenie prowadzi detektywa przez mnóstwo coraz bardziej zwariowanych konspiracji, wśród których są m.in. inteligentne delfiny rządzące ludźmi z ukrycia, a także rockandrollowi neonaziści kontrolujący Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne.

Shea i Wilson twierdzą, że najbardziej zwariowane pomysły na teorie spiskowe zaczerpnęli z nieopublikowanych listów czytelników do miesięcznika "Playboy" (do których mieli dostęp, pracując w redakcji). Ich największą zasługą było wydobycie z zapomnienia spisku, którego członkowie nazywali siebie Zakonem Perfektybilistów, a świat poznał ich szerzej jako Bawarskich Iluminatów.

Spisek ten założył Adam Weishaupt (1748-1811), profesor prawa kanonicznego na uniwersytecie w Ingolstadt, w roku 1777. Zakon Perfektybilistów stawiał sobie za zadanie rozwój świeckiej moralności poprzez filozoficzne dyskusje w kręgu elit. Zyskał on możnych sponsorów i u szczytu popularności miał około 2000 członków w całej Europie (w tym w Polsce). Radykalny antyklerykalizm Weishaupta sprawił w końcu, że pokłócił się ze swoimi możnymi protektorami, a w efekcie w roku 1784 organizację rozwiązano, niektórych członków uwięziono, a sam Weishaupt został wygnany z Bawarii.

Iluminaci nie mieliby żadnych szans na to, by 200 lat później stać się ikoną kultury masowej, gdyby nie ich przeciwnicy. To oni właśnie wymyślili dla nich nazwę "illuminati" (nawiązującą do określenia "Aufklarer" - "Oświeceni", do którego z dumą przyznawali się filozofowie czasów Immanuela Kanta). W 1797 r. francuski jezuita Augustin Barruel opublikował dzieło, w którym zasugerował, że Iluminaci, masoni, różokrzyżowcy, jakobini i średniowieczni templariusze to kolejne ogniwa tego samego odwiecznego spisku wrogów chrześcijaństwa, który dzięki rewolucji francuskiej znalazł się o krok od wcielenia w życie swoich wszetecznych ideałów. Prosto z pism Barruela pochodzą spiskowe pomysły Dana Browna, autora "Kodu Leonarda da Vinci", Umberto Eco czy Warrena Spectora, twórcy gry komputerowej "Deus Ex".

Spiskowa Ameryka

Shea i Wilson zwrócili uwagę na inny pomysł spiskowy, jakim jest zagadkowa symbolika Wielkiej Pieczęci Stanów Zjednoczonych. Tajemnicze oko unoszące się nad niedokończoną piramidą i dwa zagadkowe łacińskie motta: "Annuit Coeptis" i "Novus Ordo Seclorum" - to właściwie gotowa scenografia do opowieści spiskowej.

Oficjalna wykładnia symboliki jest taka: piramida w budowie symbolizuje budowę narodu amerykańskiego, oko to sprzyjająca jej boska Opatrzność ("Annuit Coeptis" oznacza "[on] zaakceptował początek"), a Novus Ordo Seclorum" to "nowy ład wieków", czyli początek nowej ery.

Wszystkie te elementy aż się proszą jednak o inne odczytanie: piramida nawiązuje do starożytnego Egiptu (różokrzyżowcy i masoni wywodzili swoje tradycje od Hermesa Trismegistosa, apokryficznego wielkiego filozofa egipskiego), wszechwidzące oko to symbol nadzoru w stylu Orwellowskiego Wielkiego Brata, "on" akceptujący początek wcale nie musi być Bogiem, a początek nowej ery w dzisiejszych czasach brzmi bardziej przerażająco niż optymistycznie (dziś kojarzy się to raczej z Rokiem Zerowym w Kambodży Czerwonych Khmerów niż z początkiem Ery Rozumu, o której marzono w oświeceniu).

"Skarb narodów", jak przystało na film wyprodukowany przez Jerry'ego Bruckheimera ("Pearl Harbor"), przynosi z kolei patriotyczną interpretację teorii spiskowej. Owszem, film sugeruje, że USA powstały w wyniku działania tajnych stowarzyszeń, ale przecież wszyscy tutaj kierowali się słuszną sprawą walki z tyranią. Osiemnastowiecznych spiskowców film ten kreuje na prekursorów nowoczesnej świeckiej demokracji.

"Skarb narodów" demonstruje, jak daleką drogę przeszła przemiana w pokazywaniu wyznawców teorii spiskowych w kinie. Jeszcze w "Z archiwum X" postacie takie pokazywano jako sympatycznych wprawdzie, ale jednak szaleńców (jak przyjaciele agenta Muldera znani jako "samotni strzelcy"). Świra (i to nawet nieszczególnie sympatycznego) gra też Mel Gibson w filmie "Teoria spisku".

W tym filmie jednak główny bohater (Nicholas Cage) to amerykański heros w każdym calu. Jego nieskazitelna poczytalność ani na chwilę nie jest tu poddana w wątpliwość. Choć jest on osamotniony w swoim przekonaniu o tym, że insygnia na banknotach dolarowych zawierają ukryte przesłanie od tajnego stowarzyszenia, to jednak od pierwszych scen wiemy, że ma rację (zwłaszcza że akcja zaczyna się od spektakularnego potwierdzenia jego teorii). Zastanawiamy się już nie nad tym, czy bohater ma rację, czy jednak jest po prostu stuknięty - tylko nad tym, czy uda mu się do swych racji przekonać wątpiące otoczenie (zwłaszcza piękną panią historyk graną przez Diane Kruger).

Przymrużone oko (w piramidzie)

Trylogia Shei i Wilsona początkowo zyskała popularność tylko w kręgach młodych entuzjastów fantastyki. W 1988 r. jednak tematykę spiskową w oczach zwolenników "poważnej" literatury zrehabilitował Umberto Eco, wydając swój spiskowy bestseller "Wahadło Foucault" - dzisiejsze bestsellery Dana Browna jak "Kod Leonarda Da Vinci" czy "Anioły i demony" można złośliwie podsumować jako "Eco w wersji light", są tam bowiem całe pomysły przeniesione żywcem z "Wahadła Foucault" (np. policyjne dochodzenie prowadzone we współczesnym Paryżu w sprawie templariuszy). Kilka lat później masowa publiczność pokochała spiskową tematykę, kiedy ta trafiła na ekrany telewizorów w godzinach największej oglądalności w serialu "Z Archiwum X".

Najzabawniejsze we współczesnych teoriach spiskowych jest to, że starają się łączyć wszystko ze wszystkim: zamachem na Kennedy'ego, upadkiem komunizmu, wybuchem popularności rock and rolla w latach 60., rewolucją francuską, amerykańską wojną secesyjną, upadkiem Rzymu, działalnością alchemików. Wszystko to w oczach szanującego się zwolennika spisków stanowi po prostu elementy układanki ("puzzling evidence", jak trafnie podsumował to zespół Talking Heads w swojej spiskowej piosence z 1986 r. pod takim tytułem), jasno dowodzącej jakiegoś kompletnie zwariowanego założenia - że np. Maria Magdalena była świętym Graalem albo że Elvis Presley był kosmitą.

Dzisiejsze teorie spiskowe stały się tak popularne dzięki temu, że ich twórcy mają pewną ważną cechę, której brakowało zarówno księdzu Barruelowi, jak i nawiedzonym emerytom - jest to autoironiczne poczucie humoru. Czy Dan Brown lub Shea i Wilson wierzą w opisywane przez siebie spiski? Skąd. Ale po upadku zimnej wojny i otwarciu wielu różnych archiwów wiemy jednak niestety, że oficjalna wykładnia wydarzeń historycznych też często była fałszywa. Jak było naprawdę, nikt nie wie, a więc można przynajmniej się pobawić w szukanie teorii - zapewne fałszywych, ale przynajmniej zabawnych. Na przykład oglądając "Skarb narodów".