Walka o spadek po ofiarach Holocaustu w Izraelu

Kupowanie ziemi czy lokowanie pieniędzy w Jerozolimie było dla przedwojennych Żydów wyrazem patriotyzmu. Większość z nich zginęła w Holocauście. W Izraelu trwa batalia o majątek po nich

Izraelski rząd szuka spadkobierców właścicieli kont w izraelskich bankach i ziemi kupionej jeszcze przed wojną na terenie dzisiejszego Izraela. Specjalna komisja Knesetu przyznała, że państwo izraelskie nie robiło dotąd dość, by wyjaśnić te sprawy.

Inwestować w Palestynę

Wielu Żydów w przedwojennej Europie wspierało idee syjonizmu datkami na rzecz żydowskich osadników w Palestynie. Inną formą wsparcia było zakładanie lokat w czterech żydowskich bankach działających w brytyjskiej Palestynie. Banki te inwestowały w przedsiębiorstwa, które z kolei dawały pracę żydowskim imigrantom z Europy.

Na początku XX w. syjonistyczni wysłannicy z Palestyny sprzedawali europejskim Żydom działki pod Jerozolimą czy Hajfą. Również te zakupy były traktowane jako datek dla żydowskiego osadnictwa - niewielu świeżo upieczonych posiadaczy ziemskich myślało, że kiedykolwiek postawi nogę na własnym gruncie.

Holocaust przeżyło niewielu inwestorów. Przed kilku laty izraelskie media ujawniły, że wiele przedwojennych lokat bankowych i większość kupowanej wówczas ziemi nie trafiła do spadkobierców ofiar Holocaustu. "Czy banki i państwo zagrabiły majątek pomordowanych Żydów?" - wołała przed czterema laty prasa. Parlamentarna komisja śledcza wykazała, że grabieży nie było, ale majątek trzeba oddać.

Zagubione konta

Podczas drugiej wojny światowej Anglicy przejmowali depozyty żydowskich banków w Palestynie jako majątek wroga, właściciele zajmowanych rachunków byli bowiem obywatelami Niemiec bądź państw okupowanych przez nazistów. Bankom, które oczywiście nie traktowały właścicieli kont jako wrogów, udało się zataić przed Brytyjczykami część lokat.

Po powstaniu Izraela Brytyjczycy oddali przejęte depozyty władzom nowego państwa, ale pieniądze zatajone podczas wojny przez bankowców wciąż były na rachunkach. Od ponad czterech lat komisja Knesetu badała, co stało się z pieniędzmi tych Żydów, którzy Holocaustu nie przeżyli. Dziś już wiadomo, że część tych pieniędzy do dziś tkwi w bankach.

Potwierdziło to też końcowe sprawozdanie komisji Knesetu z ubiegłego miesiąca. Jego autorzy oskarżyli cztery banki o "ogromne niedbalstwo". Bankowcom zarzucono, że "nie dość usilnie poszukiwali" potomków właścicieli kont, a nawet "lekceważąco traktowali" potencjalnych spadkobierców, którzy sami się do nich zgłaszali.

Kneset skrytykował również izraelski skarb państwa, który nie oddał części pieniędzy przekazanych w 1948 r. przez Brytyjczyków. Zdaniem komisji właściciele i spadkobiercy przedwojennych kont nierzadko dostawali niedoszacowane kwoty, choć posiadana dokumentacja pozwalał na dokładniejsze odtworzenie przedwojennych rachunków.

Śledczy nie potwierdzili jednak najważniejszego zarzutu: "Ani izraelski skarb państwa, ani banki nie ukrywały rozmyślnie tych pieniędzy". Komisja położyła więc kres porównaniom ze szwajcarskimi bankami, które po wojnie celowo "uśpiły" depozyty pomordowanych Żydów.

Oddać wszystkim

Projekt ustawy zgłoszony przez posłów z komisji śledczej nakazuje państwu i bankowcom powołać instytut ds. poszukiwania spadkobierców. Komisja wyliczyła, że kontrowersyjne depozyty z odsetkami oraz wyrównania "niedoszacowanych powojennych wypłat" to dziś 200 mln dol.

W zeszłym tygodniu Izrael opublikował 9 tys. nazwisk posiadaczy kont o niejasnym statusie. Eksperci twierdzą, że odnajdzie się tylko kilka procent spadkobierców. Według projektu ustawy niewypłacone pieniądze miałyby trafić do fundacji pomagającej wszystkim ofiarom Holocaustu.

Rzecznicy praw ofiar Holocaustu zapowiadają teraz drugą bitwę. - 10 proc. państwowej ziemi w Izraelu należało kiedyś do żydowskich ofiar nazizmu - szacują ich prawnicy. Ziemia została przejęta przez państwo na podstawie prawa o zasiedzeniu po 20-30 latach. Nikt nie sprawdzał, czy poprzednimi właścicielami byli przedwojenni Żydzi, czy Arabowie, którzy uciekli z Izraela.

Część żydowskich działek kupowanych przed wojną leżała też na pustyni. Jeszcze w latach 60. uważano, że takie pustynne ziemie od setek lat nie były niczyją własnością, więc można je znacjonalizować. Dziś upominają się o nie zarówno izraelscy Arabowie, jak i potomkowie przedwojennych nabywców żydowskich.

Dziś wartość kontrowersyjnej ziemi jest wyceniana na 200 mln dol. W większości przypadków jej oddanie wymaga zmiany prawa i uchylenia zasady przedawnienia. Część posłów już zapowiada ustawę w tej sprawie.