12 posłów do lokalnego parlamentu we wschodnioniemieckiej Saksonii reprezentujący skrajnie prawicową Narodową Partię Demokratyczną (NPD) odmówiło w piątek uczczenia minutą ciszy ofiar nazizmu i wyszło z sali obrad. Wcześniej parlament w Dreźnie odrzucił wniosek NPD, aby uczcić jedynie ofiary bombardowania miasta przez aliantów w 1945 r. Podczas debaty szef NPD w Saksonii Holger Apfel nazywał aliantów masowymi mordercami.
Politycy największych partii w kraju są oburzeni, wtórują im organizacje żydowskie. Sekretarz generalny rządzącej SPD wezwał wszystkie partie demokratyczne do zjednoczenia przeciw radykalnej prawicy. Jego partyjny kolega Cornelius Weiss, przewodniczący frakcji socjaldemokratów w Saksonii, powiedział: - Nigdy nie zapomnimy piekła, jakie przeżyliśmy w Dreźnie (bombardowania przez aliantów), ale nie wolno nam również zapominać, jak do tego doszło. I przypomina dojście do władzy Hitlera, prześladowanie Żydów czy masowe mordy w obozach koncentracyjnych. Weiss dodaje, że niebezpieczeństwem jest porównywać ze sobą krzywdy, które strony sobie wyrządziły. Retorykę prawicowców porównał do języka göbbelsowskiej propagandy. Polityk CDU Wolgang Bosbach uważa, że to, co stało się w piątek w Dreźnie, może mieć negatywny wpływ na wizerunek Niemiec w świecie. Politycy mówią również, że NDP chodzi też o rozgłos. Dzięki skandalowi partia zapewniła sobie miejsce w mediach.
Paul Spiegel, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, nazwał ignorowanie nazistów przez władze niemieckie przed II wojną światową "perwersją historii". - Bez nazistów nie byłoby Holocaustu, nie byłoby bombardowania niemieckich miast czy podziału kraju - powiedział w niedzielę radiu Deutschlandfunk. Spiegel jest poważnie zaniepokojony poparciem, jakim wśród wielu młodych ludzi cieszy się radykalna prawica. W ostatnich wyborach lokalnych w Saksonii NPD uzyskała ponad 9 proc. głosów, a jej przedstawiciele zasiedli w niemieckim zgromadzeniu lokalnym po raz pierwszy od 1968 r.
Prawicowcy mają nadzieję na zwerbowanie nawet 5 tys. osób, które miałyby wziąć udział w lutowym marszu w Dreźnie upamiętniającym 60. rocznicę bombardowania miasta. Zginęło wtedy 35 tys. Niemców.