Co najmniej 14 szyitów zginęło w zamachu na meczet w Bagdadzie

Wczoraj wybuch samochodu-pułapki zabił co najmniej 14 szyitów, którzy wychodzili z modłów w małym meczecie w Bagdadzie. To kolejny epizod

krwawej walki sunnitów z szyitami, w której stawką jest rywalizacja o władzę prowadzona w Iraku przez wyznawcy tych dwóch odłamów islamu.

W ciągu ostatniego miesiąca sunniccy rebelianci zamordowali co najmniej stu szyitów w atakach na meczety i ich szkoły religijne. Chcą ich sposób odstraszyć od udziału w wyborach parlamentarnych zaplanowanych na 30 stycznia. - To okupacyjna farsa - tłumaczą sunniccy mułłowie, apelując o bojkot wyborów. Natomiast szyiccy ajatollahowie straszą piekłem tych wiernych, którzy nie zjawią się przy urnach.

Choć szyici od ponad wieku stanowią większość w Iraku, to jego władze aż do upadku Saddama Husajna były zdominowane przez sunnitów. Zbliżające się wybory niemal na pewno to zmienią. Szyici to obecnie 60 proc. Irakijczyków, więc w parlamencie zdobędą większość. - To skończy się wojną domową - ostrzegali wczoraj sunniccy duchowni z al Falludży.

Wczoraj grupa Abu Musaby al Zarkawiego, najgroźniejszego terrorysty w Iraku, pokazała w internecie ścięcie dwóch Irakijczyków, którzy "wysługiwali się amerykańskim okupantom". Pod Nasiriją zginął w ostrzale włoski żołnierz.