Szynalski - człowiek SLD "magnatem" energetycznym

Głównym strategiem jednego z największych koncernów energetycznych w naszej części Europy został Piotr Szynalski, ?od zawsze" człowiek SLD. Żegnając się z poprzednim stanowiskiem prezesa Energetyki Kaliskiej, hojnie obdzielił posadami kolegów z Sojuszu i rodzinę

Szynalski, w Kaliszu nazywany "Magnatem" albo "Księciem", zasiądzie jutro w zarządzie Koncernu Energetycznego "Energa" SA z siedzibą w Gdańsku, który powstał z połączenia spółek dawnej Grupy G-8. Energa to sieć zakładów energetycznych północnej Polski, to roczny obrót ok. 5 mld zł, to ponad 8 tys. pracowników i prawie 3 mln klientów. Szynalski ma odpowiadać za strategię rozwoju koncernu.

Mimo takiej skali firmy i dotychczasowych zawirowań wokół G-8, rada nadzorcza nie szukała kandydatów w konkursie, lecz w tzw. postępowaniu kwalifikacyjnym. Zwycięzców wybierała więc sama rada, a nie komisja konkursowa. Piotr Szynalski nie miał konkurentów, bo jedynego odrzucono ze względów formalnych.

Szynalski związał swe losy z lewicą postkomunistyczną już na początku lat 90. Razem z Leszkiem Millerem, Markiem Siwcem i skarbnikiem SdRP Wiesławem Huszczą zasiadał w radzie nadzorczej spółki Transakcja wyprzedającej majątek po PZPR. Później pracował w ZSMP, OHP.

Karierę w energetyce zrobił po wygranych przez SLD wyborach w 2001 r. - od razu wszedł do zarządu Energetyki Kaliskiej, choć nie miał doświadczenia w branży. Wtedy dopiero kończył - zaocznie - studia administracji w jarocińskim oddziale Bałtyckiej Wyższej Szkoły Humanistycznej. Dyplom tej samej uczelni zdobyła też jego małżonka Renata Szynalska, posłanka SLD, znana opinii publicznej przede wszystkim z wypadku, jaki spowodowała po pijanemu.

- Zakład traktował jak worek, do którego ładował rodzinę i działaczy lewicy - tak kadencję Szynalskiego w Energetyce Kaliskiej podsumowuje Jan Mosiński, szef "Solidarności" w Kaliszu.

- Przyjął do pracy ponad stu ludzi, prawie wszystkich z klucza partyjnego - dodaje jeden z dyrektorów firmy zależnej od Energetyki.

Ostatnie ruchy personalne prezes Szynalski zrobił 30 listopada, kiedy już wiedział, że przechodzi z Kalisza do Gdańska. Zatrudnił w dziale PR własną żonę i od razu wysłał ją na bezpłatny urlop. Posłanka przyznała mi, że rozważała nawet rezygnację z mandatu posła na rzecz nowej posady... ale gdy "Gazeta" zaczęła się interesować sprawą, zrezygnowała z pracy u męża.

W Energetyce znalazłem też: teściową prezesa, kuzyna prezesa, byłego prezydenta Kalisza z SLD, współpracownika żony Szynalskiego, byłego szefa Sojuszu w mieście, kilku działaczy OHP oraz byłego dziennikarza "Trybuny" i zarazem męża posłanki SLD Alicji Murynowicz.

- To nie jest nepotyzm? - pytam Szynalskiego.

Prezes: - Otaczam się ludźmi, których znam. Oni wiedzą, że wymagam od nich więcej, i mogą sobie pozwolić na mniej.