Jak zapamiętam jazzowy rok 2004? - podsumowuje Piotr Iwicki

Rok 2004 przejdzie do historii jako ten, w którym tradycyjnie odwiedziły nas gwiazdy, a nasi artyści pojawiali się na światowych estradach sporadycznie, ale spektakularnie

Pierwsze jaskółki

Koncerty Tomasza Stańki w Europie i USA, występ tandemu Leszek Możdżer - Adam Makowicz w nowojorskiej Carnegie Hall czy sukces Anny Serafińskiej w Montreux to nasza zagraniczna wizytówka. Do tego dochodzą trasy koncertowe zespołów jazzowej sceny offowej.

Rok 2004 zapadnie też w pamięć Włochom (festiwal Villa Celimontana) i Grekom (European Jazz Festival), którzy posłuchali m.in. Włodzimierza Nahornego, Voo Voo czy Drum Freaks. Dobrze, że za granicami kraju prezentowane były też obrzeża jazzu, np. projekty Tymona Tymańskiego, Robotobibok, Pink Freud czy formacje Mikołaja Trzaski.

Element nostalgiczny umiejętnie podchwycili twórcy sceny klubowej, którzy (jak np. Skalpel) wydali własne płyty, bazując na winylowych archiwaliach z czasów Komedy, zespołu Novi Singers czy katalogu wytwórni Polish Jazz. Wydawcy wznowili serię świetnych starych płyt na CD.

Polska gościnność

W 2004 r. grali dla nas m.in. Pat Metheny, Herbie Hancock, Dave Douglas, Sony Rollins, Diana Krall, Joe Zawinul, John Scofield, Al Di Meola, Bobby McFerrin, John Zorn, e.s.t., Nils Petter Molvaer. Koncerty przełożyły się na płytowy popyt, a nie do pokonania są Diana Krall i Norah Jones, których krążki rywalizują z komercyjną ofertą. Ale w tej materii również nie brakuje silnej konkurencji rodzimej.

Stańko i Możdżer

To pewniacy. Ich płyty rozchodzą się jak ciepłe bułki. "Suspended Night" Stańki już okrzyknięto hitem roku, w zagranicznych rankingach też zyskuje miano płyty roku (Australia), a wpływowy magazyn "Jazzwize" uznał ją za jedną z trzech najlepszych płyt roku 2004. Stańko to też pewniak w wyścigu po Fryderyka.

Koncertowy album Możdżera i Makowicza (z Carnegie Hall) to płyta znakomita. Podobnie jak solowe dyski Możdżera ("Piano", ,,Piano-Live"), "Don't Stop The Train" polsko-norweskiej formacji Loud Jazz Band, krążki Anny Serafińskiej, Andrzeja Jagodzińskiego, Jarosława Śmietany, Joachima Mencla, Olo Walickiego, formacji Tomka Gwincińskiego Maestro Trytony, Henryka Miśkiewicza, Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego... Choć liczba nowych tytułów ostatnio zmalała, to można powiedzieć, że przeszła w jakość.

Za friko

Mijający rok potwierdził też, że jazz najlepiej sprzedaje się u nas za darmo. Ale koncerty plenerowe (m.in. w ramach Jazzu na Starówce i Warsaw Summer Jazz Days) pozyskują tej muzyce nowych fanów. Niestety, nie rośnie popyt na jazz zimą czy wiosną, gdy trzeba kupić bilet. Ale bilansowanie imprez to zmartwienie menedżerów. Liczy się jazz, a ten ma się świetnie.