Zakazaną w publicznych miejscach wódkę od kilku lat w Moskwie sprzedaje się tylko w wybranych sklepach. Natomiast na skrzyżowaniach, przy stacjach metra i większych przystankach autobusowych kioski z prasą musiały ustąpić miejsca "kioskom piwnym". - To przecież nie alkohol. Piwo pije się dla "lekkiej rozrywki" - mówi sprzedawczyni, którą ledwo widać zza wystawy zastawionej trunkami w butelkach i puszkach.
W jej kiosku zaopatrują się moskwiczanie spod placu Majakowskiego. Każdego wieczora przechodnie przeciskają się tu między dziesiątkami ludzi z butelkami w rękach. Zimą publiczne pijalnie przenoszą się bowiem w moskiewskie podziemia. Piwo leje się strumieniami przy wejściach do metra i w prawie wszystkich przejściach podziemnych. - Ciepło tu i nie pada na głowę - tłumaczą piwosze.
23-letni Dmitrij umówił się ze znajomymi w przejściu przy metrze Ochotnij Riad. Student geografii, z niebiednego domu. Czy nie stać go na pójście do pubu? - Dla mnie to nie problem. Ale myślę, że dla kilku kolegów - owszem. - Nie stać ich na piwo w barze? - W przejściu jest taniej, ale i... normalniej - tłumaczy Dmitrij.
Po kwadransie jeden z jego znajomych przychodzi pod Ochornuj Riad z dziewczyną. Randka z piwem i w przejściu podziemnym? - Dlaczego nie! To nic dziwnego. Moja przyjaciółka romansuje przy piwie dwie stacje metra dalej - tłumaczy roześmiana Julia. Długo tu będziecie stać? - pytam, oglądając się na brudną, zabłoconą i półmroczną scenerię moskiewskiej schadzki. - Zazwyczaj stoimy dwie, trzy godziny. Kiosk z piwem jest za rogiem. Wystarczy wyjść na powierzchnię po kilku schodach - mówi Julia.
Piwo nie służy jednak tylko na randki. W Moskwie z butelką bądź puszką zobaczyć można matkę pchającą wózek, staruszka o lasce i spacerujące małżeństwo w średnim wieku. W trolejbusie czy metrze nad dokumentami z butelką piwa pochylają się moskiewscy biznesmeni. - Kiedyś mówiło się, że w Rosji zakąską do wódki jest romantyczna literatura. Dziś dla mnie zakąską do piwa są sprawozdania finansowe - żartuje Michaił, pracownik sieci sklepów elektronicznych.
Michaił wyjaśnia, że piwo to w Rosji symbol modernizacji. - W dużych miastach jest modne zwłaszcza wśród młodych, którzy wódkę kojarzą z szarym życiem rodziców - mówi Michaił. Modą wśród dorastających Rosjan tłumaczy się też dużą sprzedaż piw bezalkoholowych. - W niektórych szkołach nastolatki piją je nawet na przerwach. Nie ma w nich alkoholu, więc nauczyciele formalnie nie mogą tego zabronić - wyjaśnia mój rozmówca.
Piwną fascynację Rosjan potwierdzają statystyki. Przez ostatnie pięć lat spożycie piwa wzrosło w Rosji dwukrotnie - dziś przeciętny mieszkaniec wypija 52 litry rocznie (łącznie dziewięć litrów spirytusu w różnych trunkach), a sprzedaż piwa w pierwszej połowie tego roku zwiększyła się o dalsze 14 proc. - Tempo wzrostu w 2005 r. będzie jeszcze większe. Kolejna część Rosjan przerzuci się z wódki na piwo - zapowiadają analitycy alkoholowego rynku. W liczbach widać też moskiewski krajobraz: ponad 65 proc. piwa Rosjanie kupują w ulicznych kioskach i ponad 30 proc. zakupów wypijają "na miejscu".
- Kiedy jeżdżę po Moskwie, czuję się jak w domu obłąkanych. Rosja jest chora - tak niedawno o "piwnej zarazie" opowiadał w parlamencie Władimir Żyrinowski, szef populistycznej Partii Liberalno-Demokratycznej. Żyrinowski nie jest wrogiem alkoholu - użyczył nawet swego nazwiska jednej z wódczanych marek. Nie znosi jednak piwa. - To obce, nierosyjskie, zatruwa naszą młodzież - twierdzi.
Nieoczekiwanie Żyrinowski znalazł sojuszników w Kremlu (choć Władimir Putin też woli piwo od wódki). Rosyjski parlament uchwalił właśnie zaproponowane przez prezydenta - prawo, które od połowy stycznia zakaże picia piwa (również bezalkoholowego) poza domami, barami i restauracjami.
- Najwyższa pora. Myśleliśmy, że jak Rosja, to tylko wódka. Tymczasem piwo zawojowało młodych - mówi Jewgienij Morozow, moskiewski ekspert od walki z alkoholizmem. Dodaje, że w okręgu moskiewskim w ubiegłym roku zarejestrowano kilkanaście tysięcy młodocianych alkoholików. - Niemal wszyscy uzależnili się od piwa, a nie wódki. - Czy zakazy im pomogą? - A kto przed paru laty myślał, że wytrzebimy z ulic wódkę? A jednak się udało - mówi Morozow.