Nie ma w Polsce dużego miasta, w którym przynajmniej raz w roku nie wykonywano by "Requiem" Wolfganga Amadeusza Mozarta. Dzieje się to najczęściej na koncertach dla uczczenia pamięci znamienitej osoby, w wielkim poście i w okolicach Zaduszek. Zaduszkowy czas "Requiem" swój kres i kulminację w pewnym sensie ma w sobotę - w 213. rocznicę śmierci Mozarta.
Nad fenomenem sławy "Requiem" muzykolodzy głowią się od lat. Na pewno przyczyniła się do niej pielęgnowana w epoce romantyzmu legenda. Oto genialny kompozytor pogodnej muzyki, w życiu prywatnym fircyk, pod koniec życia samotny, wzbija się na wyżyny metafizyki, pisząc "Requiem" na własny pogrzeb. Legendę przypieczętował film "Amadeus" Miloša Formana. I romantyczna legenda i film tyle dobrego zrobiły dla popularności "Requiem", ile złego dla prawdy o nim. A prawda jest prozaiczna. "Requiem" zawdzięczamy gwałtownemu zapotrzebowaniu Mozarta na gotówkę oraz megalomanii hrabiego von Walsegga, który zamówił u Mozarta mszę za duszę swojej żony.
Poza tym częste wykonania "Requiem" spowodowane jest i tym, że jego partytur jest pod dostatkiem, a to w Polsce często decyduje o wykonaniu, zwłaszcza kiedy alternatywą jest sprowadzanie z zagranicy drogich nut mniej znanych dzieł. No i "Requiem" jest raczej łatwych technicznie.
Proza nie przeszkadza istnieć legendzie - i dotyczy to również wykonań "Requiem". W Poznaniu od czterech lat tworzy się unikatowa w Polsce "legenda mszy za duszę Mozarta". W 2001 r. - w 210. rocznicę śmierci kompozytora - młodzi muzycy związani z Fundacją im. Antoniny Kaweckiej wpadli na pomysł połączenia "Requiem" z mszą za kompozytora odprawianą 4 grudnia, w noc jego agonii. A ponieważ utwór powstał dla liturgii w rycie trydenckim, postarali się o biskupie pozwolenie na odprawienie mszy po łacinie. Notabene specjaliści od liturgii w czasach Mozarta nie byliby takim pomysłem zachwyceni. "Requiem" było dla nich zbyt ozdobne i za długie.
Popularność poznańskiej mszy za Mozarta przeszła najśmielsze oczekiwania pomysłodawców. Pod kościołem oo. Franciszkanów na Górze Przemysła co roku kłębią się kilkutysięczne tłumy - jak na koncercie rockowej gwiazdy. Do franciszkanów ciągną regionalni notable wszystkich opcji - na "mszy za Mozarta" wypada być.
W sobotę o godz. 23 kolejna odsłona dziejów mszy żałobnej.