Roman Giertych nie będzie przesłuchiwał Kulczyka

Jan Kulczyk ma we wtorek zeznawać przed komisją śledczą ds. Orlenu. Roman Giertych (LPR) ma zrezygnować z przesłuchania najbogatszego Polaka

- Rozmawiałem w poniedziałek z posłem Giertychem i zapowiedział, że jeszcze przed przesłuchaniem Kulczyka złoży oświadczenie, że sam rezygnuje z zadawania pytań - powiedział wczoraj "Gazecie" szef komisji śledczej Józef Gruszka (PSL).

Natychmiast zadzwoniliśmy do Giertycha. - To prawda, że złożę oświadczenie, ale jeszcze nie jest gotowe. Nie wiem, jaką podejmę decyzję.

"Gazeta": - Rozważa Pan samowykluczenie z przesłuchania Kulczyka?

Giertych: - Tak, rozważam to.

Dlaczego Roman Giertych chce się zawiesić na czas przesłuchań poznańskiego biznesmena? Bo w tajemnicy przed komisją śledczą spotkał się z biznesmenem na początku września na Jasnej Górze. Ich rozmowa dotyczyła komisji śledczej. Według Kulczyka Giertych miał od niego żądać kwitów na prezydenta, obiecując w zamian bezpieczeństwo przed komisją. Giertych temu zaprzecza. Kulczyk złożył na Giertycha doniesienie do prokuratury.

Nie miał wyjścia?

Komisja o tym spotkaniu dowiedziała się dopiero 9 listopada z oświadczenia Kulczyka. Na dodatek pierwszą reakcją Giertycha na informacje o spotkaniu było kłamstwo: lider LPR oświadczył, że nie było żadnego spotkania, tylko Kulczyk "zagadnął go przypadkowo" w krużgankach klasztoru. Dopiero później przyznał, że była to długa rozmowa.

Powstał problem - czy Giertych może biznesmena w ogóle przepytywać o cokolwiek, a w szczególności o jasnogórskie rozmowy? Znawcy procedury karnej są jednomyślni - nie może, bo nie jest w stosunku do Kulczyka bezstronny.

Podejmując decyzję o samowykluczeniu się z przesłuchania Kulczyka, Giertych musiał też brać pod uwagę rozkład głosów w komisji, gdyby padł wniosek o odsunięcie go od tego przesłuchania.

Z naszej symulacji wynika, że tylko dwóch członków komisji twardo broniłoby Giertycha. Za jego zawieszeniem byłoby czterech członków. A trzech uchyliło się wczoraj od odpowiedzi, licząc, że "Giertych sam będzie wiedział, jak się zachować".

Będzie, jak się zjawi

Tego, czy Jan Kulczyk stawi się przed komisją, dowiemy się, dopiero gdy rozpocznie ona o 9 rano obrady. Na pierwsze przesłuchanie 9 listopada najbogatszy Polak już leciał z USA, gdy w Londynie podczas międzylądowania źle się poczuł i zrezygnował, budząc konsternację współpracowników.

Jan Kulczyk wrócił do Polski w ubiegłą środę, a jego pobyt otoczony jest tajemnicą. W piątek zeznawał w łódzkiej prokuraturze jako świadek. Do Sejmu przybędzie w towarzystwie swojej ochrony.

O co będą go pytać posłowie? Zapewne o wiedeńskie rozmowy z rosyjskim szpiegiem-dyplomatą Ałganowem, o to, czy to Ałganow mu powiedział o rosyjskiej łapówce dla polskich urzędników, i o spotkanie na Jasnej Górze z Giertychem.

"Powiem wszystko, niczego nie zataję"

Do ostatniej chwili trwały spekulacje, czy Kulczyk będzie odpowiadał na pytania posłów.

Wczorajszy "Wprost" sugeruje nawet, że biznesmen ukartował intrygę, jak nie odpowiadać na pytania komisji. Miał specjalnie przyspieszyć swoje przesłuchanie w łódzkiej prokuraturze apelacyjnej, która bada jego spotkanie z Ałganowem (doszło do niego w piątek).

To przesłuchanie miałoby być dla Kulczyka pretekstem do uchylania się od odpowiedzi na pytania dotyczące właśnie Ałganowa.

- To jakieś bzdury - śmieje się mec. Jan Widacki, pełnomocnik Kulczyka. - Świadek przed komisją śledczą nie może zasłaniać się tym, że był przesłuchiwany w prokuraturze. "Powiem wszystko, niczego nie zataję" - takich zasad będzie się trzymał mój klient. Jest gotowy odpowiedzieć na wszystkie pytania, jeśli zostaną zadane zgodnie z procedurą - obiecuje pełnomocnik Kulczyka. Zgodnie z procedurą, czyli jeśli będą związane z celami prac komisji. Niewykluczone, że Kulczykowi będą towarzyszyć aż trzej prawnicy.