Chile: dożywotnie renty dla torturowanych

Prezydent Ricardo Lagos ogłosił raport o masowych torturach przeciwników politycznych za czasów dyktatury Augusto Pinocheta. Około 30 tys. ofiar katowni dyktatury do końca życia będzie dostawać rentę

W 14-minutowym przemówieniu do narodu socjalistyczny prezydent Ricardo Lagos przedstawił w niedzielę wieczorem 1200-stronicowy raport, który trzy tygodnie temu dostał od specjalnej komisji pod przewodnictwem biskupa katolickiego Sergio Valecha. Raport powstał dopiero 14 lat po zastąpieniu dyktatury wojskowej demokracją parlamentarną. Z dokumentu opartego na ok. 35 tysiącach świadectw ofiar dyktatury z lat 1973-89 wynika niezbicie, że tortury były "systematyczną instytucjonalną praktyką państwową". Raport nie tylko oskarża armię o systematyczne katowanie cywilów, lecz także cały wymiar sprawiedliwości o ignorowanie lub tuszowanie doniesień o torturach.

- Czytanie tysięcy świadectw poruszyło mnie do głębi i państwo też będziecie poruszeni, kiedy to przeczytacie. Te świadectwa są wstrząsające. Poraziły mnie rozmiary cierpienia i bólu, szał bestialstwa - mówił Lagos.

Raport wymienia 960 katowni z reguły umieszczonych w wojskowych albo policyjnych koszarach, gdzie przetrzymywano, bito, przypalano, gwałcono, rażono prądem dziesiątki tysięcy ludzi, których armia wyłapywała po obaleniu lewicowego prezydenta Salvadora Allende. Znakomita większość torturowanych to młodzi mężczyźni od 21-30 lat. Wszystkie 3400 przesłuchanych kobiet zgwałcono, niekiedy przy użyciu zwierząt.

Lagos zapowiedział, że wszystkie ofiary, dzisiaj ludzie powyżej 55. życia, będą dostawać od państwa dożywotnią rentę w wysokości ok. 200 dol. oraz pomoc i ulgi w sferze opieki medycznej i edukacji. Rząd będzie na ten cel wydawał ok. 60 mln dol. rocznie.

Stowarzyszenia ofiar dyktatury oznajmiły, że zadośćuczynienie jest daleko niewystarczające, bo tortury przetrąciły życie wielu ludziom. Wśród ich ofiar bezrobocie jest pięciokrotnie wyższe niż wśród innych Chilijczyków.

Dyktatura w Chile