Zbigniew Tracz mieszka z ptakami od 50 lat. Jego pasja zaczęła się od... króla Jagiełły. - Nauczycielka historii opowiadała, że miał ptaka, który sam wracał na skórzaną rękawicę - wspomina.
Dziś jednego z sokołów hoduje w klatce w dużym pokoju, drugiego - na zabudowanym balkonie. Karmi je porcjami rosołowymi oraz jednodniowymi pisklętami kurczaków (takimi, które zadusiły się w jajku). Dziennie Beja Jeden i Beja Dwa zjadają po 12 dag mięsa. Po jedzeniu ptaka trzeba zważyć. Najlepiej, gdy ma ok. 1,05 kg. Gdy mniej - jest za chudy. Gdy więcej - nie będzie chciał latać.
Potem pan i jego sokoły idą do pracy - na zlecenie Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania odstraszają gawrony, kawki i mewy śmieszki z przeładowni śmieci na Retkini. To dlatego, że w pobliżu jest lotnisko Lublinek. Gdyby ptak dostał się do silnika, remont samolotu murowany.
- Posiadanie ptaków otworzyło mi też drogę na wielką scenę - mówi z dumą pan Zbigniew. Razem występowali w Teatrze Wielkim w operze "Halka". Tracz grał szlachcica sokolnika.