Te wstrząsające liczby pochodzą z najnowszego raportu moskiewskiej fundacji INDEM o korupcji w Rosji. - W przeprowadzonych przez nas ankietach 82 proc. biznesmenów przyznaje, że dało kiedyś łapówkę - mówi prof. Gieorgij Satarow, prezes INDEM-u, kiedyś jeden z bliskich doradców prezydenta Borysa Jelcyna. - Trzy czwarte dochodów z korupcji trafia do władz miejskich, 20 proc. do struktur na poziomie regionów (obwodów i republik) i tylko 5 proc. do władz federalnych, ale tam łapówki są największe.
Eksperci badający korupcję na świecie twierdzą, że jest ona mniejsza tam, gdzie mieszkańcy są bogatsi, urzędnicy zarabiają więcej i działa w miarę efektywny system zarządzania. Ale w przypadku Rosji ta zasada nie do końca się sprawdza. Najmniejsza korupcja jest w pasie północno-zachodnim, który poza Moskwą i Petersburgiem wcale nie jest bogaty. Przeciętnemu Rosjaninowi kojarzy się on raczej z więdnącą prowincją, ludźmi uciekającymi do miast, opustoszałymi wioskami i odrapanymi miasteczkami bez perspektyw. Względnie niską korupcję na tych terenach socjologowie tłumaczą dość długą tradycją europejską. Najgorzej natomiast jest na Kaukazie, na południu Rosji i na bogatej Syberii, gdzie znajdują się główne złoża ropy, gazu i pozostałych surowców, których wydobycie przynosi krocie.
Socjologowie sporządzili listę pięciu najbardziej skorumpowanych regionów w Rosji, kierując się największymi skandalami korupcyjnymi z ostatniego roku. Na pierwszym miejscu plasuje się zdecydowanie Saratów leżący w środkowym biegu Wołgi. Wieloletni gubernator tego obwodu Dmitrij Ajackow zadziwił Rosję kilka miesięcy temu, gdy ujawniono, że wykupił dla siebie i żony "platynową" wycieczkę na olimpiadę w Atenach za - bagatela - 40 tys. euro od osoby. Gdy dziennikarze porównali cenę wyjazdu z jego deklaracją o dochodach, to okazało się, że gubernator musiałby pracować na takie wakacje ćwierć wieku. Ajackow tłumaczył, że z jego regionu pochodzi wielu rosyjskich mistrzów olimpijskich, dlatego wyjazd dofinansuje mu państwowy Komitet Olimpijski i władze lokalne. Nie wszczęto wobec niego sprawy o korupcję.
Po raz drugi Ajackow zadziwił w sierpniu, gdy w Rosji spadły dwa samoloty wysadzone przez terrorystki z Czeczenii. Do jednej z tragedii doszło na jego terenie. Ajackow pojechał tam swoim luksusowym BMW 745i kosztującym ok. 100 tys. euro. Stacje telewizyjne pokazały, jak ta nisko zawieszona maszyna mknie przez bezdroża i nieużytki, udowadniając, że jest warta takich pieniędzy. Nikt go nie spytał, skąd stać go na taki samochód.
- Nasi gubernatorzy wypracowali taki system, że łapówkami i ciemnymi sprawkami zajmuje się jeden z ich zastępców, żeby nie kalać dobrego imienia szefa. Gdy na jaw wychodzi jakiś skandal, to się usuwa zastępcę, robi śledztwo obejmujące kilka płotek, a potem sprawa cichnie - tłumaczy Władimir Rimski z INDEM-u.
W Saratowie wpadła niedawno wielka grupa przestępcza powiązana z milicją i władzami lokalnymi. Porywali dla okupu bogatych biznesmenów, wymuszali haracze, za łapówki pomagali zdobyć różne pozwolenia i koncesje. Znaleziono przy nich arsenał broni wystarczający do organizacji wielkich zamachów. Ale władze obwodu pozostały nietknięte.
W Wołgogradzie - drugim najbardziej skorumpowanym mieście Rosji - nie ma miesiąca, by nie zdarzył się jakiś zamach. Miasto żyje w strachu. Ludzie boją się jeździć autobusami, bo kilka razy ładunki eksplodowały na przystankach. Zamachów nie robią terroryści, tylko miejscowi bandyci walczący o kontrolę nad bazarami i kioskami sprzedającymi alkohol właśnie przy przystankach. Niedawno wyszło także na jaw, że szef departamentu handlu we merostwie brał 600 dol. łapówki za każdą koncesję na handel alkoholem.
Inny schemat działa w Niżnym Nowgorodzie, także nad Wołgą. Deputowani lokalnej Dumy oskarżyli nowego gubernatora Giennadija Chodyriewa, że zażądał 650 tys. dol. łapówki od przedstawiciela obwodu w rosyjskiej Radzie Federacji. Tłumaczył mu, że dzięki stanowisku senatora i wiążącemu się z nim immunitetowi szybko odrobi straty. Ale senatorem z Niżnego jest Giennadij Burbulis, na początku lat 90. bliski współpracownik Borysa Jelcyna, który pomógł mu zdławić pucz w 1993 roku. Burbulis nie dał się zaszantażować i próbuje nagłośnić sprawę. Ale dziwnym trafem nie może się ona przebić do mediów centralnych. W Niżnym mówią, że Chodyriew musi mieć niezłą "kryszę" (ochronę) w Moskwie, i pewnie tak jest.
Jedynym dużym skandalem korupcyjnym w ciągu ostatniego roku, który zakończył się skazaniem urzędnika wysokiej rangi, była sprawa Grigorija Grigoriadi, mera miasta Miass pod Czelabińskiem. Przyłapano go, gdy brał 50 tys. dol. łapówki od przedsiębiorcy. Odsiedzi za to osiem lat w kolonii o podwyższonym rygorze i zapłaci 35 tys. dol. grzywny.
W rodzinnym mieście prezydenta Władimira Putina - Petersburgu - od lat trwają głośne skandale budowlane. Na skutek lobbingu deweloperów, prawdopodobnie popartego korupcją, władze miejskie wydały zgodę na rozbiórkę stadionu im. Kirowa wpisanego do rejestru zabytków. Mają tam powstać luksusowe apartamenty. Protesty mieszkańców zdały się na nic. Władze miejskie zamówiły nawet specjalną ekspertyzę obniżającą unikalność obiektu, żeby stadion wypisać z listy pomników architektury. - W Petersburgu panuje rekordowa korupcja, a w zamian dostajesz niewiele - mówi mi znajomy z branży bankowo-budowlanej. Niedawno zakończył nad Newą budowę osiedla na 500 mieszkań. Na łapówki, kupowanie przychylności urzędników wydał ponad 600 tys. dol., ale - jak twierdzi - i tak zarobił, choć nie chce zdradzić ile. - W Moskwie też są łapówki, ale jak już się dogadasz z władzami i ustalisz sumę, to masz gwarancję, że sprawa zostanie załatwiona. Za to biznesmeni szanują mera Jurija Łużkowa. W Petersburgu panuje całkowita samowola - mówi znajomy.
Od niedawna mówi się także o gigantycznej korupcji w sądach. 60-70 proc. Rosjan twierdzi, że nie da się tam nic załatwić bez łapówki. Najbardziej skorumpowane są sądy rozstrzygające w sprawach gospodarczych. Najgorzej jest w sprawie pozwów w wysokości 150-200 tys. dol., bo za korzystny wyrok sędzia może zażądać 20 proc. tej sumy. W przypadku mniejszych pozwów sędziowie machają rękę na zarobek i czasem orzekają sprawiedliwie. Niedawno Walerij Zorkin, szef Sądu Najwyższego, publicznie stwierdził, że rosyjski wymiar sprawiedliwości trawi korupcja i może on przestać spełniać swoją funkcję, ale jego oświadczenie zignorowano.
- Korupcja trawi nasze państwa jak korozja. Wystarczy stuknąć i się rozsypie, choć głośno mówi się na prawo i lewo o umocnieniu władzy - mówi Władimir Rimski z INDEM-u.
Jego szef prof. Gieorgij Satarow pokazuje dane, że dziś korupcja jest kilkakrotnie wyższa niż w czasach Jelcyna, gdy prowadzono bandycką prywatyzację, prezydentem rządzili oligarchowie, a państwo - jak uwielbiają to podkreślać zwolennicy Putina - znajdowało się na skraju rozpadu.
Wzrost korupcji potwierdzają coroczne rankingi Transparency International, światowej organizacji zajmującej się walką i analizą łapownictwa, w których Rosja co roku spada o kilka miejsc. W tym roku zajmuje 90. miejsce na 146 państw - między Mozambikiem, Nepalem i Tanzanią.