Żona Jagiełły skarży się Janikowi na kolegów męża

Żona posła Andrzeja Jagiełły skarży się do szefa SLD Krzysztofa Janika, że po wybuchu afery starachowickiej koledzy z partii odwrócili się od jej męża

Maria Kupiecka-Jagiełło, sekretarz powiatu starachowickiego, napisała do Janika list pełen goryczy. Wyszło to na jaw we wtorek na rozprawie dotyczącej starachowickiego przecieku. Ani prokuratorzy, ani autorka listu, ani adresat nie chcą ujawnić treści listu.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, żona Jagiełły napisała m.in., że partyjni koledzy jej męża zajęli się obroną "osoby dla nich ważniejszej i istotniejszej". Można się domyślać, że chodzi o byłego wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotkę, który razem z Jagiełłą jest oskarżony o przeciek informacji o planowanej akcji policji przeciwko starachowickim samorządowcom i gangsterom.

Dalej w liście pani Kupiecka-Jagiełło żali się, że jej męża SLD-owscy koledzy pozostawili bez wsparcia, nie patrząc na to, że to dzięki niemu Sojusz wygrał wybory w powiecie starachowickim.

Żona posła Jagiełły jest zdziwiona, że jej prywatny list dotarł aż do sądu. - Znam dobrze mojego męża, nie zasłużył na to, co się stało. Nie miał złych intencji i nie miał na celu, aby kogoś uprzedzać. Czuliśmy się zaszczuci i bezsilni - mówi.

Krzysztof Janik przyznaje: - W pewnych miejscach ten list wstrząsnął mną jako człowiekiem.

Jednak Janik na list nie odpisał i nie zamierza tego robić. - Nie chciałem tego listu potraktować jako zupełnie prywatnej korespondencji i przekazałam go prokuratorowi generalnemu, bo uważam, że w tym procesie nie powinno być żadnych rzeczy, do których wymiar sprawiedliwości nie ma dostępu - tłumaczy.

Ostatecznie list pozostanie w prokuratorskich aktach, bo sąd do swoich akt go nie dołączył, uzasadniając, że to prywatna korespondencja.