Sędzia Sądu Najwyższego ma raka

Po ujawnieniu wiadomości, że 80-letni przewodniczący Sądu Najwyższego ma raka tarczycy przyszły skład sądu stał się głównym tematem kampanii wyborczej

Choć życiu Williama Rehnquista nie zagraża na razie niebezpieczeństwo, zaś on sam ma za kilku dni wrócić do pracy, to jednak rak sędziego przypomniał obu stronom co jest być może najwyższą stawką w walce o prezydenturę.

Ten kto 2 listopada wygra wybory w ciągu swej czteroletniej kadencji wybierze przynajmniej jednego, a być może nawet 2-3 nowych sędziów Sądu Najwyższego. Sędziów nie można odwołać; sami przechodzą na emeryturę lub umierają na urzędzie a ostatnie zmiany w składzie sądu zaszły w 1994 r. Konserwatysta Rehnquist jest w nim od 1972 r. mianowany przez prezydenta Nixona. Wszyscy sędziowie mają po 60-84 lata, czworo ma różne formy raka.

Obecnie w sądzie panuje krucha równowaga - pięciu sędziów to konserwatyści a czterej liberałowie. Zapewne fakt ten miał wpływ na to, że w 2000 r. sąd przyznał zwycięstwo w wyborach prezydenckich George'owi Bushowi większością 5:4. Jednak z tych pięciu konserwatywnych dwóch uchodzi za "umiarkowanych" stąd zapewne w wielu innych kontrowersyjnych kwestiach Sąd Najwyższy był zbyt podzielony, by podjąć decyzję.

Nowy prezydent mianując "swoich" sędziów na wiele lat może wpłynąć na wiele decyzji nawet o charakterze ustrojowym - np. prawa do aborcji, małżeństw homoseksualnych, prawa do posiadania broni, wielu innych kwestii związanych z prawami obywatelskimi (np. dotyczących traktowania więźniów w wojnie z terroryzmem). W sądzie na rozstrzygnięcie czeka też kilka kluczowych spraw w których zaskarżone są wielkie korporacje, a także amerykański rząd.

Po ujawnieniu wiadomości, że 80-letni przewodniczący Sądu Najwyższego ma raka tarczycy przyszły skład sądu stał się głównym tematem kampanii wyborczej