"Deklaracja podjęta była pod naciskiem ZSRR i przez narzucony z zewnątrz rząd - uzasadniają posłowie. - Została podpisana dzień po porozumieniu podpisanym w Moskwie przez ZSRR i NRD. Jako taka nie była w żadnym wypadku wyrazicielem suwerennej woli Narodu Polskiego i nie może być obowiązująca dla obecnego Państwa Polskiego".
Zdaniem autorów deklaracja miała też inne poważne wady prawne: "Nie została ratyfikowana ani przez rząd, ani przez Sejm i dotyczyła tylko ówczesnego NRD - państwa, które obecnie nie ma sukcesora prawnego".
Projekt został podpisany m.in. przez znanego z antyniemieckich poglądów Janusza Dobrosza (LPR, dawniej PSL), Romana Giertycha i Zygmunta Wrzodaka (obydwaj z LPR). Jest on radykalniejszy od uchwały przyjętej we wrześniu przez Sejm. Wzywała ona nasz rząd do domagania się od rządu Niemiec reparacji wojennych. Gdyby Sejm przyjął projekt nowej uchwały, byłby to w istocie pierwszy konkretny krok na drodze do oficjalnego żądania wypłaty reparacji przez Niemcy. Niewątpliwie spowodowałoby to jeszcze większe zamieszanie w stosunkach Warszawa - Berlin.
- Nie ma wątpliwości, że niemieckie reparacje Polsce się należą - uważa Marek Jurek z PiS. - Projekt posłów LPR powtarza uchwałę wrześniową - autorom może chodzić tylko o to, by Sejm dyskutował o sprawach niemieckich. Jednak jeśli projekt uchwały będzie głosowany, to PiS go poprze.
Eksperci prawni podkreślają, że projekt uchwały jest prawniczym bublem. - To przejaw niebywałej hucpy - komentuje prof. Czapliński. Autorzy projektu nie przedstawili np. ekspertyzy, czy rząd Bieruta rzeczywiście nie mógł zgodnie z ówczesnym prawem zrzec się reparacji.
Czy słuszny jest argument, że deklaracja z 1953 r. nie może obowiązywać dziś Polski, bo podjął ją niesuwerenny rząd pod naciskiem ZSRR? - Czy tego chcemy, czy nie, społeczność międzynarodowa uznawała rządy komunistyczne w Warszawie. Rządy PRL podpisywały ważne do dziś umowy międzynarodowe. Nawet gdyby rezygnacja z roszczeń była sprzeczna w polskim prawem, to z punktu widzenia prawa międzynarodowego była ostateczna - mówi prof. Czapliński.
Eksperci wątpią też, czy Sejm w ogóle może uchylić deklarację rządu z 1953 r., czyli akt prawny, którego sam nie uchwalił. Sejm odpowiada za tworzenie ustaw, polityka międzynarodowa należy do kompetencji rządu.