Chodzi o mieszkającego w Niemczech Andrzeja Czyżewskiego, o którym pisaliśmy w "Gazecie". Ma policyjną ochronę po tym, jak rozpędzony mercedes próbował wepchnąć go na autostradzie pod tira.
W minionym tygodniu Czyżewski spotkał się w przygranicznym Goerlitz z dziennikarzami TVN. W nadanym w piątek wieczorem w TVN materiale opowiadał, że prawdziwymi szefami mafii paliwowej są ludzie ze służb specjalnych, a nie właściciele spółki BGM.
Dzień wcześniej TVN nadał pierwszą część cyklu o mafii paliwowej. Wynikało z niej, że UOP, a potem ABW za pieniądze chroniły BGM i ostrzegły jednego z szefów spółki, Arkadiusza Grochulskiego, przed aresztowaniem, pomagając mu uciec za granicę.
Materiał wskazywał na szefa delegatury ABW w Szczecinie płk. Wiesława Kowalskiego jako osobę, która współpracowała z Grochulskim. - Postępowanie wewnętrzne w tej sprawie nie potwierdziło zarzutów wobec płk. Kowalskiego. W czasie gdy Grochulski miał kontaktować się z UOP, Kowalski pracował w WSI w Warszawie i nie był wprowadzony w sprawy paliwowe. Te oskarżenia to konfabulacja - powiedział "Gazecie" szef ABW Andrzej Barcikowski.
- Nie wskazywaliśmy na płk. Kowalskiego - zastrzega Witold Gadowski z TVN, autor cyklu filmów o aferze paliwowej. - Pokazujemy tylko, że z UOP, ABW i policji były przecieki do spółki BGM. To w tych służbach był kret. Kowalski występował w naszym materiale, bo znał Grochulskiego i jest szefem delegatury, pod której bokiem dochodziło do poważnych nieprawidłowości.
Płk Kowalski uważa, że dziennikarze TVN zostali oszukani. - Przez jedną z osób, którą w materiale TVN rozpoznał minister Zbigniew Siemiątkowski - mówi.
Według Siemiątkowskiego to były oficer UOP, który bezskutecznie starał się o posadę zajmowaną przez Kowalskiego.
Na najbliższym posiedzeniu komisja śledcza zajmie się sprawą Czyżewskiego. Szef komisji Józef Gruszka (PSL) uważa, że prokuratura powinna go przesłuchać w Niemczech i by uczestniczyli w tym członkowie komisji.
Czyżewski opowiedział też w TVN, że trzy lata temu dał m.in. Andrzejowi Celińskiemu materiały o nadużyciach na rynku paliw, ale ten nie przekazał ich dalej. - To kłamca. Nic, co ten człowiek powiedział w związku ze mną, nie jest prawdą. Wygląda to tak, jakby realizował napisany przez kogoś scenariusz - zaprzecza Celiński.
Czyżewski w latach 1980-81 działał w "S". Był internowany. Wyrzucony z prokuratury, emigrował na Zachód. W latach 90. wrócił jako przedstawiciel niemieckich koncernów paliwowych. W 1999 r. miał udziały w firmie Dansztof z Bogatyni, która robiła interesy z BGM. - W Dansztofie natrafiłem na podwójną księgowość - opowiadał "Gazecie" przed trzema laty. O szwindlach podatkowych zawiadamiał prokuraturę i - jak twierdzi - polityków. Oskarżony o nadużycia gospodarcze (w innej sprawie) nie stawiał się na wezwania prokuratury, więc rozesłano za nim list gończy. Od tej pory nie pokazuje się w Polsce.