Fontis i jego długi

Aż 5,5 miliona złotych długów może mieć spółka zarządzająca Fontis. Wrocławscy radni chcą pozbawić firmę licencji na zarządzanie

Dwa tygodnie temu na mieszkańców Sępolna i Biskupina padł blady strach. Kilka wspólnot mieszkaniowych dostało pozwy sądowe z MPWiK o zapłatę zaległych pieniędzy. Do ich kieszeni próbują sięgnąć również firmy sprzątające Kajt i Gami, które twierdzą, że Fontis nie zapłacił im 27 tysięcy złotych. - Regularnie płaciliśmy naszemu zarządcy, skąd więc te zaległości? - irytują się lokatorzy.

O niewypłacalności Fontisu mówią współpracujące z nim firmy usługowe. - Wciąż czekamy na zaległych kilkanaście tysięcy złotych - mówi Rozalia Homerska z firmy usługowej Pomet.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że tylko wobec MPWiK Fontis ma aż 1 milion 200 tysięcy złotych długu. Możliwe, że jest to wierzchołek góry lodowej, bo spółka wciąż nie złożyła w sądzie gospodarczym wyników finansowych za 2003 rok. A bilans finansowy z 2002 roku wykazuje aż 5,5 miliona złotych zobowiązań wobec firm usługowych i 78 tysięcy wobec Urzędu Skarbowego i ZUS-u.

Zadłużony Fontis przyniósł w 2002 roku straty. Ale w tym samym czasie zatrudnił czterech nowych pracowników i wypłacił członkom zarządu aż 166 tys. zł wynagrodzenia. Większość, bo 80 proc. tej kwoty otrzymał prezes zarządu Ireneusz Bąk. Powodziło się również jego synowi - Krzysztof Bąk zarobił w Fontisie przez ten czas 29 tysięcy złotych.

Skąd się wzięły gigantyczne długi spółki, która regularnie dostawała pieniądze od miasta i właścicieli mieszkań? Nie wiadomo, bo Fontis z dziennikarzami "Gazety" nie rozmawia. Spółka nie odpowiedziała również, dlaczego od roku nie złożyła w sądzie gospodarczym żadnych dokumentów dotyczących swoich finansów.

Miasto regularnie przeprowadzało kontrole w spółkach zarządzających. - Gmina ma udziały w pięciu tysiącach wspólnot - mówi Izabella Zalewska z Zarządu Zasobu Komunalnego. - Interesuje nas przede wszystkim to, co spółki zarządzające robią z pieniędzmi miasta. Nie jesteśmy w stanie sprawdzać wszystkich rozliczeń między właścicielami mieszkań a zarządcą.

Członkowie wspólnot mieszkaniowych z ulicy Belwederczyków na Sępolnie wysłali do prezydenta Wrocławia list, w którym proszą o delegowanie przedstawiciela miasta na spotkanie 14 października poświęcone "niegospodarności spółki Fontis". - Po raz kolejny zarządca podwyższył nam opłaty za ogrzewanie. Boimy się, że nasze wspólnoty też mogą być zadłużone - mówi pan Gabriel Białowąs z ulicy Belwederczyków.

Jakby problemów było mało, jego wspólnotą zarządzają aż dwie firmy. Spółka Administrator zajmuje się lokalami komunalnymi, a Fontis własnościowymi. - Jedni odsyłają nas do drugich, niczego nie możemy się dowiedzieć - rozkładają ręce mieszkańcy.

Niezadowolenia nie kryją również lokatorzy innych wspólnot. - Odkąd Fontis zerwał umowę z firmami sprzątającymi, na moim podwórku ani razu nie widziałam sprzątaczki - mówi pani Henryka z ulicy Spółdzielczej.

Nieprawidłowości w Fontisie ma wyjaśnić Wydział Kontroli i Audytu Urzędu Miejskiego. - Wzięliśmy pod uwagę doniesienia prasowe i rozszerzyliśmy zakres sprawdzanych przez nas dokumentów - mówi Małgorzata Grzybowska, dyrektor WKiA Urzędu Miasta.

Wyniki kontroli poznamy w połowie października. Małgorzata Grzybowska zastrzega, że gmina nie będzie kontrolować rozliczeń między zarządcą a właścicielami mieszkań. - Nie mamy takich uprawnień - tłumaczy.

Sprawą długów Fontisu zajęła się komisja bezpieczeństwa i praworządności Rady Miejskiej. - Nie wykluczam, że wystąpimy do Ministerstwa Infrastruktury z wnioskiem o odebranie Fontisowi licencji na zarządzanie nieruchomościami - zapowiada Bartłomiej Nowotarski, wrocławski radny i członek komisji.