Wojna w komiksie

II wojna światowa znów stała się modnym tematem w polskim komiksie.

W PRL popularne były zeszyty z cyklu "Podziemny front" i "Stawka większa niż życie" - ich propagandowego charakteru nikt nawet nie próbował ukrywać. Potem długo, długo nic, aż do wydanego w zeszłym roku albumu "Wrzesień. Antologia polskiego komiksu", w którym czołowi polscy rysownicy przedstawiali impresje związane z wojną. Wydarzeniem był kontrowersyjny komiks "Achtung Zelig", odważny eksperyment formalny - surrealistyczna baśń osnuta na motywie Holocaustu.

"Westerplatte. Załoga śmierci" to kolejny odważny eksperyment, idący jednak dokładnie w przeciwnym kierunku. Zamiast na surrealizm, jego twórcy postawili na hiperrealizm. Każdy kadr tego komiksu jest zgodny z historycznie ustalonymi faktami, nawet onomatopeje, np. "BUNGF!", powstały na podstawie odsłuchanego odgłosu dział utrwalonego na kronikach filmowych. Jeśli w tym komiksie widzimy rejestrację DZ-7371 na ciężarówce gdańskiego oddziału SS, możemy być pewni, że miała właśnie taki numer.

"Zeligowi" zarzucano, że zamiast prawdy o Holocauście opowiadał oderwaną od faktów bajkę. "Westerplatte" z kolei już wzbudziło zarzuty, m.in. takie, że postać majora Sucharskiego nie jest tak pomnikowa jak nas do tego przyzwyczaił film Stanisława Różewicza z 1967 roku.

To pokazuje, jak bardzo zmitologizowanym tematem jest II wojna światowa. Piotr Uklański, przygotowując przed laty słynną wystawę fotograficzną "Naziści", zauważył, że filmowi Niemcy bardzo często są nienaturalnie eleganccy, w galowych mundurach. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do wizji II wojny światowej jako starcia perfekcyjnej niemieckiej machiny z dzielnymi, acz nieprzygotowanymi do walki Polakami, że nie dopuszczamy myśli, że to w jakimś stopniu wizja filmowo-literacka. Akurat na Westerplatte - twierdzą autorzy komiksu - było inaczej. Tutaj Polacy doskonale przygotowali się do obrony przed spodziewanym atakiem, potajemnie budując umocnienia (łamiąc - i słusznie - umowy międzynarodowe i postanowienia Ligi Narodów). A niemiecki atak prowadzony był tak dyletancko, że Niemcy wchodzili we wszystkie zastawione na nich pułapki - stracili 100 żołnierzy, przy ok. 20 ofiarach po stronie polskiej.

Autorzy komiksu przedstawiają też ciemne karty z historii polskiej załogi - pokazują załamanie nerwowe Sucharskiego prowadzące do przedwczesnej kapitulacji, chwile paniki i defetyzmu wśród jego żołnierzy. Pokazują też - o czym od dawna mówią historycy - że przez znaczną część bitwy obroną dowodził jego zastępca, popularny wśród żołnierzy kapitan Dąbrowski.

Czy to umniejsza heroizm obrońców Westerplatte? Przeciwnie. Pokazując żołnierzy jako zwykłych ludzi - w chwilach heroizmu i chwilach słabości - właśnie ten komiks w pełni pokazuje dramat walki, której wynik był z góry przesądzony. Po dekadach propagandowego traktowania II wojny w kulturze masowej przyda nam się podejście dokumentalne, poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: "jak to wyglądało", a nie: "kto był bardziej szlachetny". Kto jak kto, ale akurat Polacy nie muszą się przecież obawiać odpowiedzi na te pytania.

"Westerplatte. Załoga śmierci", scen. Mariusz Wójtowicz-Ipohorski, rys. Krzysztof Wyrzykowski, wyd. Milton Media, Gdańsk 2004