Polakom rzadkie w Ameryce wystąpienie polityka w Kongresie kojarzy się ze słynnym przemówieniem Lecha Wałęsy z 1989 r. Jednak przemówienie Alawiego nie przypominało podniosłego historycznego przemówienia Wałęsy, pełnego efektownych, pamiętanych latami cytatów. To było pełne konkretnych obietnic sprawozdanie zdolnego administratora skierowane do zainteresowanej bilansem publiczności. Nie tylko członków Kongresu, lecz także milionów Amerykanów chcących się dowiedzieć, czy wygłaszający je człowiek poradzi sobie z Irakiem, największym dziś problemem Ameryki.
Alawi wypadł przekonująco, choć krytycy zauważyli, że jego optymistyczny bilans odbiega od realiów dzisiejszego Iraku. - Mam dla was trzy ważne wiadomości - powiedział na początku. - Po pierwsze, sytuacja w Iraku się poprawia, po drugie, chciałbym przekazać coś bezpośrednio od mojego narodu: dziękujemy, Ameryko! Po trzecie, dzisiejszy świat jest lepszy bez Saddama Husajna przy władzy.
Na Kapitolu nie panowała też w czwartek podniosła atmosfera, pamiętana z czasów wystąpienia Wałęsy. Wtedy przedstawiciele obu partii byli zjednoczeni w triumfie po zakończeniu zimnej wojny i równie gorąco witali Polaka symbolizującego zwycięstwo z komunizmem. Wczoraj podczas przemówienia Alawiego część protestujących przeciwko wojnie w Iraku kongresmenów ostentacyjnie nie klaskała.
Premier twardo obiecał, że wybory w Iraku zostaną przeprowadzone w styczniu 2005 r. - Wiem, że ostatnio wiele osób zaczęło wątpić w tę datę, ale Irakijczycy chcą wyborów jak najszybciej - mówił z naciskiem Alawi. Stwierdził, że dziś do wyborów gotowych jest 15 z 18 prowincji Iraku, i dodał, że jego rząd poradzi sobie z coraz brutalniejszym ruchem oporu. - Naszą taktyką jest izolowanie terrorystów i wciąganie milionów Irakijczyków w proces polityczny - mówił. Podawał przykłady, gdzie ta taktyka zdała ostatnio egzamin: Nadżaf, Kufa, Samara. - Ale zagraniczne media straciły zainteresowanie pozytywnymi wiadomościami - dodał. - Nie mówią o sześciu milionach dzieci, które poszły do odbudowanych szkół.
Uspokajające stwierdzenia Alawiego stały w sprzeczności z wypowiedzią głównodowodzącego amerykańskimi wojskami gen. Johna Abizaida, który powiedział kongresmenom, że do ochrony wyborów potrzeba tysięcy dodatkowych żołnierzy, być może z USA.