Moskiewski Mussolini - Zbigniew Brzeziński pisze o Władimirze Putinie

Dla Rosjan Kreml jest czymś więcej niż tylko siedzibą rządu. Jest symbolem tradycji centralizacji i jednowładztwa - pisze Zbigniew Brzeziński na łamach poniedziałkowego ?Wall Street Journal". Poniżej skrót artykułu

[...] Dla Rosjan Kreml jest czymś więcej niż tylko siedzibą rządu. Jest symbolem tradycji centralizacji i jednowładztwa. Tradycja ta to strach przed autonomią jakiegokolwiek regionu, przed decentralizacją; tradycja ta stanowi pożywkę dla nacjonalistycznej paranoi, zgodnie z którą pluralizm polityczny w nieunikniony sposób doprowadzi do rozpadu Rosji.

Mentalność ta znakomicie współgrała ze stalinowską koncepcją centralnego planowania, a także z mentalnością KGB, którą wyznaczała etyka podejrzliwości, dyscyplina i hierarchia. Dla produktu KGB, jakim jest Putin, jest pewnikiem, że aby Rosja była potężna i wszechmocna, musi być rządzona centralnie z góry do dołu.

Wyłaniają się oto dwie rzeczywistości. Pierwszą jest Moskwa, siedlisko pasożytniczej elity politycznej, która utożsamia interes Rosji z własnym interesem. Podporządkowanie olbrzymiego kraju biurokratom w stolicy to przepis na rządy, który dla pasożytów jest wręcz instynktowny. Taki monopol na władzę dławi wszelką inicjatywę lokalną i nie pozwala regionom Rosji wykorzystać własnych możliwości i zasobów. Nie jest przypadkiem, że podobnie jak w czasach Stalina Moskwa jest nadal uprzywilejowanym beneficjentem modernizacji i rozwoju. W przeciwieństwie do niej inne rosyjskie miasta trwają w stagnacji.

Egocentryczna moskiewska elita tłumi także demokratyzację życia politycznego. Ruch Putina cieszy się popularnością wśród elit, ponieważ schlebia on interesom rządzącej kasty, która utożsamia własne dobro z panowaniem nad całą Rosją, a poprzez Rosję - nad byłymi republikami ZSRR. Dla tej elity niepodległość Ukrainy, Gruzji czy Uzbekistanu jest historyczną zniewagą, zaś opór Czeczenów wobec rosyjskiego panowania jest terrorystyczną zbrodnią.

Nie należy jednak mylić skrętu w stronę centralizmu, jakiego dokonał reżim Putina, z powrotem do komunistycznego totalitaryzmu. Obecni włodarze Rosji dobrze wiedzą, że komunizm to zastój. Państwowy kapitalizm to najlepszy sposób na zaspokojenie ich własnych ambicji i aspiracji.

Reżim Putina pod wieloma względami przypomina faszyzm Mussoliniego. Duce sprawił, że pociągi jeździły punktualnie. Dokonał centralizacji władzy i narzucił polityczną kontrolę nad gospodarką, nie nacjonalizując jej jednak ani nie niszcząc gospodarczych potęg oligarchów. Reżim faszystowski przywoływał potęgę narodu, dyscyplinę oraz mit o rzekomo chwalebnej przeszłości. Analogicznie Putin próbuje mieszać tradycje Czeka z wojennym przywództwem Stalina, z zakorzenionymi w rosyjskim prawosławiu pretensjami do statusu Trzeciego Rzymu oraz z mrzonkami o słowiańskim imperium rządzonym z Kremla.

Ów melanż może wydawać się atrakcyjny, ale skazany jest na porażkę. Młodsze, lepiej wykształcone i bardziej otwarte pokolenie Rosjan będzie stopniowo przenikać rządzącą elitę. To pokolenie nie będzie zadowolone z życia w faszystowskim petroimperium, w którym dzięki zyskom z ropy lśni Kreml, a cały kraj pozostaje coraz dalej w tyle nie tylko za Europą, ale nawet za Chinami.

Już dziś Ukraina stanowi kontrast z Rosją w dwóch ważnych obszarach - postęp gospodarczy jest tu bardziej widoczny także poza Kijowem, a polityka (choć wciąż podatna na manipulacje) zrodziła już dwukrotnie wybory prezydenckie oparte na prawdziwej rywalizacji. Dziś nikt nie potrafi przewidzieć wyniku kolejnych wyborów, które odbędą się tu za miesiąc. To wyraźny kontrast z "wyborami" w Rosji, w których kandydował Putin.

Niestety, w ostatnich latach Biały Dom podsycał kult Putina. A byli przecież Rosjanie, którzy sprzeciwiali się postępującemu uciszaniu wolnych mediów. Byli Rosjanie, którzy głośno niepokoili się coraz większym ograniczeniem demokracji. Byli Rosjanie, którzy protestowali przeciw zahaczającym o ludobójstwo masakrom Czeczenów. Żaden z nich nie usłyszał jednak słowa poparcia z kraju, który kiedyś wysoko stawiał standard praw człowieka w walce z tyranią komunizmu.

Administracja Busha powinna obudzić się i dostrzec fakt, że to, co dzieje się w Rosji, ma bezpośredni wpływ na to, co dzieje się w strefie b. ZSRR. Dziś wiele krajów b. ZSRR obawia się, że w imię wojny z terroryzmem USA zignorują przybierające na sile manipulacje Putina, np. przy wyborach na Ukrainie, czy wspieranie przez niego separatyzmu w Gruzji.

Z tego dla Ameryki płynie podstawowa nauka - aby w Rosji kwitła demokracja, jej sąsiedzi muszą być naprawdę bezpieczni, prawa mniejszości muszą być respektowane, a rosyjscy demokraci nie mogą być ignorowani.