Po co leciał amerykański samolot szpiegowski EP-3

Amerykański samolot szpiegowski, który lądował awaryjnie w Chinach, prawdopodobnie szpiegował nowy chiński okręt podwodny. Chińczycy tak bardzo nie chcieli do tego dopuścić, że gotowi byli nawet na skandal dyplomatyczny

Po co leciał amerykański samolot szpiegowski EP-3

Amerykański samolot szpiegowski, który lądował awaryjnie w Chinach, prawdopodobnie szpiegował nowy chiński okręt podwodny. Chińczycy tak bardzo nie chcieli do tego dopuścić, że gotowi byli nawet na skandal dyplomatyczny

Według wielu amerykańskich ekspertów Amerykanie od kilku miesięcy szukają informacji o chińskim okręcie podwodnym, którego wejście do służby może zmienić układ sił na zachodnim Pacyfiku. Ta tajemnica strzeżona jest tak bardzo, że dla jej ochrony pilot chińskiego myśliwca był gotowy strącić i zabić 24 Amerykanów, załogę EP-3. Bez względu na to, jak ów kryzys się zakończy, historycy z pewnością określą go jako najpoważniejszy szpiegowski incydent lotniczy od czasu strącenia przez Rosjan amerykańskiego U-2 w 1960 r.

Lot na Hajnan

Należący do marynarki wojennej USA samolot zwiadowczy EP-3E - z 24-osobową załogą - wystartował 1 kwietnia o świcie z bazy Kadena na Okinawie. Zgodnie z planem pilot skierował maszynę najpierw na zachód, w stronę chińskiego wybrzeża, po czym skręcił na południe - wzdłuż wybrzeża w kierunku wyspy Hajnan.

W Pentagonie wyspa ta jest doskonale znana i EP-3 znalazł się w jej pobliżu nieprzypadkowo. Sporą część Hajnanu zajmują instalacje wojskowe - bazy, lotniska, porty, instytuty naukowe i ośrodki wypoczynkowe armii. W części północnej - w miejscowości Haikou - znajduje się olbrzymia baza marynarki wojennej. W mieście Zhanjiang, położonym na cyplu oddzielającym wyspę od stałego lądu, mieści się zaś kwatera główna całej chińskiej Floty Morza Południowochińskiego.

W 1996 r. w pobliżu Haikou chińska tajna policja zatrzymała dwóch dyplomatów z Japonii i USA, którzy fotografowali bazę morską. Obaj zostali natychmiast wydaleni, ale chińska flota budzi dziś nie mniejsze zainteresowanie Zachodu.

A wszystko za sprawą osiągnięć chińskich inżynierów, którzy po raz pierwszy w historii są w stanie poważnie zagrozić amerykańskim okrętom, a przede wszystkim lotniskowcom na Pacyfiku.

Według źródeł wojskowych w Waszyngtonie EP-3 miał za zadanie przechwycić informacje na temat dwóch nowych okrętów podwodnych, które wchodzą teraz do służby.

Jeden z tych cudów to zaprojektowany przez Rosjan, a udoskonalony przez Chińczyków okręt podwodny, który - jak n a początku kwietnia ub.r. informowała prasa chińska - wszedł już do służby. W momencie kolizji nad Hajnanem mijał więc rok od tej daty - a tyle dokładnie zajmuje przygotowanie do służby nowej załogi okrętu podwodnego i wyprowadzenie go na pierwsze prawdziwe patrole.

- Okręt napędzany silnikiem Diesla porusza się niemal tak cicho, jak amerykańskie okręty klasy Los Angeles - mówi Richard Fisher z Fundacji Heritage, jeden z najlepszych cywilnych ekspertów w tej kwestii. Jego zdaniem okręty te przyprawią amerykańskich admirałów o niejeden ból głowy. W 1997 r. tajwańska obrona nie zauważyła w ogóle, gdy jeden z takich okrętów przepłynął wzdłuż wyspy - powiedział nam Fisher.

W stoczni Bohai w Huludao w północnych Chinach - jak się dowiedzieliśmy ze źródeł wojskowych w USA - powstała w ostatnich latach jeszcze bardziej śmiercionośna broń - okręt chińskiej klasy 903. Jego wejście do służby zmieni układ sił na Pacyfiku, pozbawiając Amerykanów poczucia bezkarności dla ich lotniskowców i zagrażając militarnej dominacji USA na morzach.

Sami Chińczycy o 903 nie mówią i nie piszą nic. Z krótkich informacji w prasie specjalistycznej prywatne firmy w USA zajmujące się zbieraniem tego typu informacji zdołały ustalić, iż pierwszy egzemplarz 903 prawdopodobnie wszedł do służby pod koniec 2000 lub na początku 2001 roku. Do roku 2012 chińska marynarka ma mieć 12 takich łodzi.

Zdaniem wielu ekspertów uczynią one z Chin prawdziwe morskie mocarstwo. Okręty klasy 903 będą bowiem miały niedostępną dotąd dla Chińczyków broń: wystrzeliwane spod wody rakiety woda-powietrze-woda lub ląd. Będą więc mogły z dużej odległości atakować niemal wszystkie rodzaje okrętów lub cele na lądzie. Obronić się przed takim atakiem jest niezwykle trudno.

Chińczycy robią się agresywni

Wiele wskazuje na to, iż w ostatnich miesiącach chińska marynarka ćwiczy użycie okrętu 903 w walce. Tak się zaś składa, że dokładnie od kilku tygodni chińskie samoloty zaczęły zachowywać się niezwykle agresywnie wobec okrętów i samolotów USA przyglądających się tym ćwiczeniom.

Kilka tygodni temu chiński niszczyciel przegonił z rejonu manewrów amerykański okręt badawczy. Amerykanie bacznie przyglądali się ćwiczeniom do momentu, gdy Chińczycy zaczęli namierzać okręt z radarów służących do naprowadzania rakiet. W języku wojskowych to ostateczne ostrzeżenie, które zazwyczaj nie jest lekceważone.

Pół roku temu admirał kierujący amerykańską flotą na Pacyfiku przyznał, że Chińczycy przygotowują się do wprowadzenia nowej broni do swego morskiego arsenału. Teraz Pentagon doniesień o nowych okrętach podwodnych komentować nie chce. Ale w wywiadzie dla rosyjskiej "Prawdy" kilka dni temu emerytowany wiceadmirał Walerij Dorogin, który współpracował z Chińczykami, przyznał, że nieszczęsny EP-3 "próbował namierzyć dwa nowe chińskie okręty podwodne".

Najlepsze ucho Ameryki

Eksperci w USA zgodnie przyznają, że niezwykle agresywne reakcje chińskiej obrony na rutynowe loty zwiadowcze wskazują, że Pekin bardzo stara się coś ukryć. EP-3, który stoi dziś na lotnisku Lingshui na wyspie Hajnan, był idealnym narzędziem do wykrycia tych okrętów. Być może nawet lepszym, niż myśleli Chińczycy.

EP-3 jest uważany za najlepsze urządzenie podsłuchowe, jakim dysponuje amerykańska armia. Wypełniony supernowoczesną aparaturą, może przechwycić z ponad tysiąca kilometrów wszelkie transmisje radiowe na wszelkich używanych przez człowieka częstotliwościach. Według ekspertów grupy Jane's z Londynu wydających prestiżowe pisma o tematyce wojskowej na pokładzie tego akurat EP-3 mógł się jednak znajdować najnowszy cud techniki rodem z Krzemowej Doliny - system analizowania informacji ST. System ten nie tylko ułatwia przechwytywanie sygnałów, ale także umożliwia ich natychmiastową identyfikację i w wielu przypadkach analizę.

Dla wojskowych oznacza to, że są w realnym czasie zdolni do rozpoznania składu, rodzaju i zamierzeń sił przeciwnika. System ST pozwala załodze EP-3 na nieustanne przesyłanie na żywo uzyskanych informacji poprzez łącze satelitarne do bazy.

Zdaniem specjalistów Jane's trzy z dziewięciu stacjonujących w bazach na Pacyfiku EP-3 ma takie wyposażenie. W tych "wzbogaconych" samolotach załoga zamiast zwyczajowych 22 liczy 24 osoby. A tyle właśnie wylądowało w Chinach. - Jeśli w ręce Chińczyków wpadł rzeczywiście system ST, jest to dla nas katastrofa bez precedensu - napisał nam w e-mailu przysłanym z Japonii jeden z prywatnych ekspertów amerykańskich śledzących rozwój chińskiej technologii wojskowej.

Chińczyk chciał strzelać?

Amerykanie zostali jednak zaskoczeni (mimo wcześniejszego agresywnego zachowania Chińczyków), gdy w niedzielę 1 kwietnia o 9.15 czasu lokalnego pilot EP-3 nadał mayday, oznaczający wezwanie pomocy. Kilka sekund wcześniej jego maszyna zahaczyła śmigłem lewego silnika o chiński myśliwiec, posyłając go na dno morza. Według naszego informatora w Japonii EP-3 w chwili zderzenia sterował autopilot. Oznacza to, że pilot nie kontrolował maszyny. - Może to oznaczać, że to Chińczyk uderzył w EP-3, ale także, że to autopilot postanowił niespodziewanie zmienić kurs, gdy Chińczyk znajdował się tuż pod amerykańskim samolotem - powiedział nam b. amerykański oficer US Navy, który teraz na zlecenie Amerykanów obserwuje z Japonii rozwój chińskich technologii wojskowych. - Wygląda bowiem na to, że jeden z dwóch myśliwców organizujących 1 kwietnia pokaz siły znalazł się tuż pod amerykańską maszyną. Prawdopodobnie po to, by sfotografować znajdujące się pod kadłubem czujniki.

Gdy pierwszy chiński myśliwiec runął do morza, pilot drugiego kapitan Zhao Yu poprosił wieżę o zezwolenie na zestrzelenie EP-3. Na szczęście zgody nie dostał, bowiem śmierć 24 Amerykanów w nieuzbrojonym samolocie Waszyngton musiałby potraktować jako akt wojny - mówi ekspert. - Zhao przytomnie zagrodził jednak drogę Amerykanom, gdy ci próbowali zawrócić w stronę Japonii. Po tym, jak wysłał w ich stronę ostrzegawczą serię, Amerykanie nie mieli wyboru - musieli lądować na Hajnanie.

Niewiele wiadomo na temat tego, co stało się na lotnisku. Po kilku pierwszych dniach Chińczycy zasłonili samolot, uniemożliwiając robienie jego zdjęć z satelity. - Od początku wiadomo było, że rozbiorą EP-3 na części - mówi nasze źródło.

Waszyngton oczywiście protestował, ale "nikt nie oczekiwał, że Chińczycy przepuszczą tak niewiarygodną okazję do zdobycia informacji". W 1976 roku radziecki pilot porwał swojego miga 25 do Japonii. Moskwa desperacko domagała się jego zwrotu, co Japończycy uczynili... po 66 dniach. W tym czasie amerykańscy wojskowi nie tylko rozebrali, przetestowali i złożyli z powrotem każdy podzespół miga, ale także odbyli nim kilkanaście lotów.

Bartosz Węglarczyk