Skandynawskie kino

Filmowa Skandynawia nie musi mieć kompleksów - po wyrosłej w latach 60. Nowej Fali również lata 90. okazują się dla reżyserów skandynawskich czasem rozkwitu, co potwierdzają znane na świecie nazwiska Duńczyków (np. Lars von Trier), Finów (bracia Kaurismäki) czy Szwedów (Lucas Moodysson i przysposobiony już przez Hollywood Lasse Hallström).

Na tym tle kino islandzkie ma pozycję wyjątkową. Choćby dlatego, że kinematografia w tym kraju istnieje ledwie ćwierć wieku (za pierwsze islandzkie produkcje uważa się powstałe w 1980 roku "Ziemię i synów" Gu?mundssona i "Ojcowiznę" Gunnlaugssona). Niewielka Islandia (więcej mieszkańców mają Kielce) jest jednak filmowym fenomenem - często dzięki własnym środkom twórców powstaje tu ok. pięciu filmów rocznie, z których połowa zdobywa nagrody na światowych festiwalach i zyskuje sympatię międzynarodowej publiczności.

W Polsce kino islandzkie dociera do widzów głównie dzięki telewizji oraz Warszawskiemu Festiwalowi Filmowemu (publiczność doceniła m.in. cztery lata temu błyskotliwy debiut Baltasara Kormakura "101 Reykjav~k"). Podczas tegorocznej edycji festiwalu (7-18 października) szefem jury będzie najwybitniejszy i najbardziej znany reżyser islandzki Fridrik Thór Fridriksson (twórca m.in. nominowanych do Oscara "Dzieci natury"), który pokaże w Warszawie swój najnowszy obraz "Niceland".