Na saksy z "Solidarnością"

Jedziesz do pracy za granicę? My ci załatwimy tam ochronę związkową - proponuje NSZZ "Solidarność"

Tysiące Polaków wyjechało po 1 maja do pracy za granicę, ale nie wszyscy świetnie sobie radzą. Tylko część znalazła pracę, wielu się sparzyło, bo nie znali języka, nie mieli w ręku żadnego fachu lub po prostu zabrakło im szczęścia. Niektórzy wpadli w łapy oszustów, inni skarżą się, że są gorzej traktowani i opłacani niż rodowici mieszkańcy.

Właśnie z myślą o tych ludziach "Solidarność" przygotowała akcję. Od września w regionalnych oddziałach "S" tworzy biura, które będą informować o specyfice rynku pracy w krajach UE i działających tam związkach.

- Zarówno pracujący, jak i bezrobotni, którzy zamierzają wyemigrować do pracy w UE, powinni wiedzieć, dokąd się zgłosić po pomoc w przypadku łamania praw pracowniczych, czy też, gdzie jest zapotrzebowanie na pracowników - tłumaczy Andrzej Adamczyk, szef działu zagranicznego Komisji Krajowej "S". - Będziemy pomagać wszystkim, bez względu na to, czy ktoś jest członkiem "S", czy nie - podkreśla.

Żeby członków nie ubyło

Ale to dopiero początek, bo plany "S" sięgają na wiele lat do przodu. Chodzi - jak można sądzić - nie tylko o zahamowanie odpływu członków z powodu ich emigracji zarobkowej, ale i zdobycie nowych.

Kilka tygodni temu na międzynarodowej konferencji w Holandii przedstawiciel tamtejszej konfederacji związków zawodowych (FNV) relacjonował naszemu dziennikarzowi rozmowę ze związkowcem z "Solidarności": - Usłyszałem, że do Holandii wyjeżdża wiele pielęgniarek z Polski, a część z nich należała do "Solidarności". Wasz związkowiec pytał, czy nie można czegoś zrobić, aby przynależność do "S" gwarantowała takie same prawa jak członkom holenderskich związków zawodowych. Albo przynajmniej, żeby zapisując się do holenderskiego związku, nie traciły członkostwa w "S" - opowiadał Holender. - Odniosłem wrażenie, że "S" nie chce tracić członków z powodu emigracji.

Oficjalnie "S" zapewnia, że większość jej członków ma pracę w Polsce i nie obawia się, że jej szeregi stopnieją. Zależy jej natomiast, aby za granicą Polacy nie byli obywatelami drugiej kategorii i nie obniżali standardów pracy w Unii.

W tym celu chce podpisywać umowy ze związkami z poszczególnych państw UE. - Prowadzimy intensywne rozmowy z przedstawicielami m.in.: Włoch, Niemiec, Holandii i Hiszpanii - mówi Adamczyk. - Umowy mają dotyczyć konkretnych problemów na zasadzie wzajemności, np. "S" będzie ochraniać Francuzów pracujących w Polsce, a tamtejsze związki Polaków pracujących we Francji - tłumaczy.

Według niego najbardziej z takiej ochrony skorzystają ci członkowie "S", którzy wyjadą do pracy za granicą najwyżej na kilka miesięcy.

A co zrobić z osobami, które wyjeżdżają do UE na kilka lat? - Dziś członków "S", którzy wyjeżdżają na stałe, tracimy, bo zapisują się do miejscowych związków. Ale i to może się zmieni - mówi Adamczyk.

Podczas prac nad konstytucją europejską próbowano przeforsować zapis o ponadnarodowych związkach zawodowych, ale pomysł przepadł. Jednak w opinii Adamczyka takie związki prawdopodobnie powstaną już za kilka lat. Wtedy polski związkowiec będzie chroniony w całej Europie, niezależnie od tego, gdzie mieszka i pracuje.

To może się zapiszę?

- Chcę wyjechać zaraz po studiach - mówi Małgorzata Wolarz, studentka IV roku pielęgniarstwa na Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Spośród 37 studentów na jej roku takie plany ma aż 20 osób. - Na studiach nie mamy zajęć ani informacji o możliwościach pracy za granicą. Czuję się niedoinformowana, więc cieszy mnie oferta "Solidarności" - mówi.

Czy zapisałaby się do związku, gdyby członkostwo to dawało również korzyści za granicą? - Tak. Wiedziałabym, na czym stoję i czego mogę się spodziewać.