Kostrzyn jak Jarocin

Jurek Owsiak na 10. Przystanku Woodstock szeroko otworzył furtkę dla zespołów alternatywnych. Tych z jarocińskim rodowodem. Do historii przejdą koncerty Armii, Dezertera, Farben Lehre i T.Love.

Po zadymach na jednym z pierwszych Woodstocków Owsiak zatrzasnął drzwi przed kapelami punkowymi, które niegdyś decydowały o buntowniczym obliczu festiwalu w Jarocinie. Kwarantanna trwała aż do kostrzyńskigo Przystanku. Zerwany most został naprawiony.

Po raz pierwszy ponad stutysięczna publiczność usłyszała Dezertera i Armię. Donośny głos wzmocnił T.Love w starym, półgarażowym repertuarze (najlepszy koncert na Przystanku) i Farben Lehre.

"Stary Jarocin" wniósł w konserwatywny metalowo-reggae'owy Woodstock ożywczy powiew. W dodatku świetnie odczytywany przez młodzież z roczników, dla których Jarocin to niemal prehistoria. Ocalały też teksty punkowe. Publiczność refreny legendarnej Armii Tomka Budzyńskiego (takie jak "Nadejdzie nasz czas" ) znają na pamięć. Ekipy postjarocińskie porażały świeżą siłą, energią, kontestatorskim przesłaniem. Kolejny raz okazało się, że popularność koncertów cyklu Punk Rock Later (wziętych po książce Mikołaja Lizuta z wywiadami z liderami zespołów punkowych) to nie jest przypadek.

Woodstock otwiera się też bardzo ostrożnie na nowe brzmienia. Publiczności podobał się dubowy brytyjski Zion Train z charyzmatyczną wokalistką Molarą. Elektronicznego, cybernetycznego reggae jeszcze na Woodstocku nie było. To kolejne, na szczęście, uchylone drzwi. - Dla nas to zaszczyt, że tu byli - mówi Jurek Owsiak.

Musi być pieprz

Artur Łukasiewicz: Równo 20 lat temu graliście w Jarocinie. Dziś Woodstock. Widzisz jakieś podobieństwa?

Krzysztof Grabowski, lider Dezertera: Przyjazną atmosferę, tę z pierwszych Jarocinów, bo tam agresja przyszła później u schyłku lat 80. Na co dzień gramy w klubach dla swojej publiczności. Gdzieś tu podobna czasem mignie. Poza tym i tamtych ludzi, i tych nadal stacje radiowe, a zwłaszcza telewizja, karmią wsiowym popem. Oni tego nie chcą. Po cichu liczę, że choć to inne pokolenie, to coś do nich dotrze. Taka muzyka jest potrzebna. Musi być szczypta pieprzu.

Do Woodstocku przylgnęła etykietka zabawowej imprezy. Tu zdarzy się rewolucja?

- Nie, rewolucja już była. Takie czasy. Człowiek myśli, jak się tu dopasować w miarę bez większych kompromisów. Młodzi nie stają przed wyborem, jak w Jarocinie. Albo jesteś po tej stronie, albo po stronie systemu. Dwa przełomy nie zdarzają się w jednym pokoleniu.