Morderstwo w opactwie

Ekranizacja ?Imienia róży?. Do pisania scenariusza zasiadło czterech autorów, zaakceptowano dopiero 15. wersję. Reżyser Jean-Jacques Annaud -legitymował się dyplomem Sorbony z historii sztuki antycznej Grecji i średniowiecza

"Pojechałem spotkać się z Umberto Eco i powiedziałem mu naiwnie, że napisał tę książkę dla mnie" - takie wyznanie poczynił francuski reżyser Jean-Jacques Annaud (ur. 1943), po tym jak udało mu się przekonać włoskiego pisarza, by pozwolił mu sfilmować swą debiutancką powieść.

Erudycja Eco zafascynowała Annaud, który samego siebie nazywa wiecznym studentem i jest zachwycony, gdy ma pretekst, by zaszyć się w bibliotece, coś nowego zdokumentować i czegoś się nauczyć.

W 1981 r. odniósł światowy sukces "Walką o ogień", w której nie pada ani jedno słowo, bo bohaterem jest człowiek neandertalski, ale gdy wcześniej pokazywał ten scenariusz producentom, domagali się dialogów, a w Los Angeles uznano go wprost za wariata, gdy powiedział, że na ekranie nie będzie podpisów.

Teraz Annaud marzył o subtelnych scenach dialogowych - te zaś w "Imieniu róży" gwarantował spór toczony między franciszkanami i benedyktynami, o to, "czy własnością Chrystusa była odzież, którą nosił?" - czyli de facto o to, czy Kościół ma prawo się bogacić, czy też powinien pozostać w ubóstwie.

Filmowy raj

Annaud wiedział, że ta fabuła pomieści w sobie kilka składników: historyczną epopeę, film intelektualny, kryminał i komedię. Do pisania scenariusza zasiadło czterech autorów, zaakceptowano dopiero 15. wersję. Annaud - z dyplomem Sorbony z historii sztuki antycznej Grecji i średniowiecza - poprosił Eco o wskazanie ważniejszych tekstów, z których korzystał przy pisaniu powieści. Pisarz skierował go też do francuskiego mediewisty Jacques'a Le Goffa, który wspólnie ze swymi asystentami służył na planie za konsultanta, gdy filmowcy nie byli pewni co do kształtu bród, koloru strojów czy liturgicznych gestów zakonników.

Przeszłość jak żywa

Annaud zależało zwłaszcza na oddaniu realiów z roku 1327. Filmowcy wykorzystali więc wnętrza świetnie zachowanego XII-wiecznego klasztoru Cystersów w bawarskim Ebrach. Jeśli idzie o widok opactwa z zewnątrz (akcja książki dzieje się gdzieś w północnych Włoszech), to Annaud poprosił scenografa Dante Ferretiego o zbudowanie romańskiego kościoła z 70-metrową wieżą, i to prawie w całości z kamienia. Ta monumentalna dekoracja stanęła na wzgórzach niedaleko Rzymu.

Za to bibliotekę-labirynt - skrywającą drugą księgę "Poetyki" Arystotelesa traktującą o komedii - wybudowano w studiu Cinecitta. Annaud, wiedząc, że w średniowieczu niewielu ludzi miało wszystkie zęby, a większość fatalną cerę, starannie dobierał statystów. Mówił: "Chód człowieka zmienia się, gdy nosi habit ważący 15 kg i płaskie buty". Tak też ubierał aktorów, zakazując im noszenia ocieplaczy na stopy i skarpet, choć temperatura spadała często poniżej zera. Na planie były również prawdziwe szczury trzymane w polietylenowych workach.

Rozmach

Eco nie chciał hollywoodzkiej ekranizacji swej powieści. Annaud nakłonił go jednak do koprodukcji europejskiej, pod szyldem RAI, z budżetem 17 mln dol. Zdjęcia trwały 14 tygodni. Tonacja kadrów jest posępna: majestatyczne krajobrazy toną w listopadowych szarościach zdobionych plamami śniegu. Wśród ludzi dominuje brud i krew.

Do głównych ról przymierzano wielu aktorów: Michaela Caine'a, Vittorio Gassmana, Petera Ustinova i Johna Hustona. Skończyło się na Michelu Lonsdale (opat), Fiodorze Chaliapinie jr (1907-92, czyli synu rosyjskiego śpiewaka Fiodora Szaliapina) w roli ślepego Jorge, który powiada, że "śmiech zabija strach, a bez strachu nie ma wiary", i F. Murrayu Abrahamie (Salieri z "Amadeusza") grającym inkwizytora Bernarda.

Connery i kasa

Rolę franciszkanina Wilhelma z Baskerville dostał Sean Connery. Był nią zachwycony. On, zwykle tak kapryśny, cierpliwie znosił zimno na rzymskich wzgórzach, nie spiesząc się ani na swe ukochane pole golfowe, ani do luksusowego apartamentu w Savoyu. Bawił się nawet z ekipą w knajpce (czego raczej nie robi): "pokazując kilka magicznych sztuczek, opowiadając parę kawałów i śmiejąc się z Annaud tańczącego ogniste flamenco".

16-letni Christian Slater odnosił się do Connery'ego jak do Mistrza, czyli tak samo jak grany przez niego Adso z Melku traktował Wilhelma.

Film Annaud zarobił 77 mln dol. Nie wpędził krytyki w zachwyt (Alberto Moravia napisał, że książkę Eco niepotrzebnie "przeczytano tu przez archeologię, a nie przez semantykę"). Wszelkie zarzuty Annuad mógł jednak odparować słowami Wilhelma z Baskerville: "Gdybym na wszystko znał odpowiedź, uczyłbym teologii".

"Imię róży", reż. Jean-Jacques Annaud, 1986