Ślub hiszpańskiego następcy tronu

To był największy ślub królewski w Europie od czasu ślubu księcia Karola z Dianą Spencer w 1981 r. Kosztował 8 mln euro i ma umocnić prestiż hiszpańskiej monarchii.

Madryt był iluminowany od wtorku, tort weselny miał dwa metry wysokości, gości honorowych zaproszono 1,7 tys. Wrażenia popsuł nieco rzęsisty deszcz, jaki w sobotę spadł na tłumy oglądające na telebimach zaślubiny hiszpańskiego następcy tronu, księcia Asturii Felipe i byłej prezenterki telewizyjnej Leitizii Ortiz w madryckiej katedrze. Bezpieczeństwa stolicy, wciąż pamiętającej zamach terrorystyczny z 11 marca, strzegło 20 tys. policjantów, a nieba strzegły myśliwce F-18 i AWACS użyczone przez NATO.

"Tak" na deszczu - tytułuje dziennik "El Mundo" relację z uroczystości ślubnych. To również "tak" dla samej instytucji monarchii. W sobotę w katedrze madryckiej Felipe poślubił byłą prezenterkę telewizyjną Leitizię Ortiz. Przyszła królowa nie urodziła się w pałacu, jest pierwszą niearystokratką w rodzinie królewskiej a w dodatku rozwódką (pierwszy ślub był cywilny). Z sondaży wynika, że Hiszpanie nie mają jej tego za złe. Przemyślana w każdym szczególe i ogromnie kosztowna ceremonia to wielka promocja monarchii w kraju, który w swojej historii ma czerwoną Republikę lat 30. Nawet dziś wielu Hiszpanów wolałoby, by ich kraj był republiką. Monarchię konstytucyjną akceptują z sympatii dla Juana Carlosa i jego żony Zofii. Obecny król, urodzony na emigracji, zyskał sobie szacunek i wdzięczność rodaków rolą jaką odegrał po śmierci dyktatora Francesco Franco ułatwiając pokojowe przejście do demokracji.