- Marszałek Wojciechowski jeszcze raz zaznaczył, że uważa za obowiązujące porozumienie, które podpisano w Warszawie z przewodniczącymi Lepperem i Giertychem - czytamy w protokole. - Cała Polska patrzy dzisiaj na Łódź, ponieważ nowa koalicja LPR-Samoobrona-PSL jest sprawdzianem współpracy tych ugrupowań na szczeblu centralnym w przyszłości - zanotowano słowa Wojciechowskiego.
Lokalny lider PSL Edward Gnat dodał: - Oprócz PSL również LPR i Samoobrona bronią Polską wieś przed wynaradawianiem.
Spotkanie zakończyło się sukcesem. Tego samego dnia władzę w sejmiku łódzkim objęła koalicja Samoobrony, LPR i PSL.
Stanisław Łyżwiński, wiceprzewodniczący Samoobrony, potwierdził wczoraj "Gazecie", że partia Leppera poważnie traktuje plany ogólnopolskiej koalicji z LPR i PSL: - Taka koalicja byłaby realna, zresztą z wieloma działaczami PSL nasi działacze mają bardzo dobre kontakty. Oczywscie, jeśli sprawdzi się ta w Łodzi, współpraca będzie przebiegać bez niepotrzebnych zadrażnień, a nasz program będzie realizowany - zastrzega.
Marek Kotlinowski prezes LPR: Za wcześnie mówić o sojuszach. Nie dzielimy skóry na niedźwiedziu. Idziemy do wyborów ze swoim programem. Jeśli osiągniemy porządny wynik, zastanowimy się nad ewentualnymi partnerami koalicyjnymi.
Roman Giertych, lider LPR: - Nie widzimy na szczeblu centralnym możliwości współpracy z Samoobroną. I nie traktujemy łódzkiej koalicji jako żadnego eksperymentu.
Łyżwiński kontruje: - Pan Giertych jest młodym politykiem. Ale wielu jego starszych kolegów z LPR myśli podobnie, jak my.
Szef PSL Janusz Wojciechowski zastrzega, że Łódź nie jest żadnym poligonem doświadczalnym dla przyszłej koalicji z Samoobroną i LPR. Ale dodaje: - O koalicjach decydują wyborcy, a PSL jest partią środka i wyobrażamy sobie współpracę z różnymi ugrupowaniami. Niewykluczone, że najlepsze warunki powstaną w koalicji PSL, LPR i Samoobrona. To możliwe pod warunkiem uzgodnienia wspólnego programu. Na razie oczekujemy od Samoobrony powstrzymania się od ataków na naszą partię. Samoobrona poparła mnie w wyborach na marszałka Sejmu, a koalicja łódzka jest sprawdzianem naszej współpracy.
Poprzedni szef PSL Jarosław Kalinowski był zdecydowanie przeciwny porozumieniu z Samoobroną czy prawicą - wolał współpracę SLD. Także partia Leppera była przeciwna konszachtom z ludowcami - oba ugrupowania walczyły przecież o podobnego wyborcę.
Jednak niskie notowania ludowców (w sondażach oscylują w granicach progu wyborczego), wpadki z rozliczeniem kampanii wyborczej oraz rozpad SLD spowodowały przejęcie fotela przewodniczącego przez Janusza Wojciechowskiego. Ten z kolei jest uważany za zwolennika porozumienia z prawicą i Samoobroną.
Po co taka koalicja potrzebna Samoobronie, która rośnie w sondażach? Choćby po to, by już teraz dojść do władzy w samorządach, gdzie wciąż PSL jest silny (jak w Łódzkiem) oraz, by uniknąć ataków ze strony PSL i LPR podczas kampanii wyborczej.
A LPR? Roman Giertych zawsze uchodził za przeciwnika Samoobrony. Ale u boku jakiego innego ugrupowania LPR może dojść do władzy? Teoretycznie tylko PO i PiS, ale obie partie oficjalnie odżegnują się od takiej możliwości.
Najwięcej do zyskania ma PSL. Po pierwsze: walczy o przekroczenie progu wyborczego, a notowania ludowców zawsze rosły, gdy ugrupowanie to miało realną szansę dojścia do władzy. Po drugie: nawet 5-6 proc. PSL mogą okazać się decydujące dla powołania większości rządowej. Ludowcy znów byliby u władzy i mogliby dyktować warunki.
Trudno mówić o jakimś spoiwie programowym czy o wspólnej wizji Polski LPR, PSL i Samoobrony. Tak naprawdę ugrupowania te łączy niechęć do Unii Europejskiej i stosunek do Kościoła.
Nie możemy wykluczyć że po wejściu do Unii w Polsce nasili się fala eurosceptycyzmu, która nałoży się akurat na kampanię i wybory. A to oznaczałoby dalszy wzrost notowań tych trzech ugrupowań.
Taka koalicja rządząca to oczywiście tragedia Na pewno nie poprawiłaby wizerunku Polski w Europie. Mówiłaby: jesteśmy w Unii, choć wcale nie chcemy i nie wiadomo, na jak długo. I pokazywała Polskę jako niestabilnego i nieprzewidywalnego gracza.
(...) Z reguły w badaniach pewne partie są niedoszacowane, a inne- przeszacowane. Przeszacowanie zazwyczaj dotyczy partii, o których respondent myśli, że ankieter z nimi sympatyzuje, czyli partii establishmentu. Zaś partie protestu są z reguły niedoszacowane. Według respondenta, zwłaszcza wiejskiego i mało wykształconego, nie można przyznawać się do partii o ostrej retoryce politycznej. Niewykluczone więc, że Samoobrona ma większe poparcie niż pokazują sondaże.(...) Są ośrodki, w których nie docenia się respondentów wiejskich, więc w badaniach partie zakorzenione w miastach otrzymują większe poparcie. (...)