"Dziesiątka" znów postawiła na swoim. Sobotnia konwencja przyjęła jej bezkompromisową diagnozę sytuacji SLD. Zarząd Sojuszu wezwał do szybkiego rozdzielenia funkcji w partyjnych i administracji rządowej oraz samorządowej.
Efekt: w najbliższym czasie może dojść do wymiany aż ośmiu baronów, m.in. Józefa Oleksego, Andrzeja Brachmańskiego i Jerzego Jaskierni (patrz ramka).
Szybki rozdział funkcji nie byłby możliwy bez zgody nowego lidera partii Krzysztofa Janika - do niedawna zwolennika "stopniowych zmian". Politycy SLD nie są zgodni co do tego, dlaczego postawił na "przyspieszenie". Jedni uważają, że szuka kompromisu z "dziesiątką", by ocalić jedność partii. Inni, że chce ją "rozbroić", przejmując jej hasła.
Próby włączenia liderów "dziesiątki" do firmowanych przez Janika władz nie udały się. Podczas sobotniej konwencji Jolanta Banach odrzuciła jego prośbę ("Jolu, nie zawiedź mnie") o kandydowanie na stanowisko wiceprzewodniczącej. Andrzej Celiński nie wycofał z kolei rezygnacji ze stanowiska wiceprzewodniczącego.
W SLD egzystują więc w tej chwili obok siebie dwie partie: ta skupiona wokół Janika i ta, która sprzyja grupie Borowskiego (na konwencji pod projektem jej uchwały podpisało się ostatecznie 80 z ponad 500 delegatów).
Borowski unika jednak jasnych deklaracji "czym to się skończy". W Radiu Zet powiedział: - Jeżeli ta partia będzie potrafiła trafnie wyznaczyć cele i je realizować, to oczywiście podział nie byłby potrzebny. Ale powiedział też: - SLD to 80 tys. członków i jeżeli zmiany nie nastąpią, to gdzieś, ktoś decyzję [o rozłamie - red.] podejmie.
O ile nie jest pewne, jakie są relacje "dziesiątki" z Janikiem, o tyle pewne jest, że z Leszkiem Millerem są fatalne. Premier powtarza w mediach, że sobotnia konwencja okazała się "zaprzepaszczoną szansą", bo Sojusz zamiast powiedzieć, co chce zrobić, zajął się sobą. Borowski w "Zetce" replikował: - Problem polega na tym, że Sojusz nie zajmował się sobą przez całe lata.
Inny przedstawiciel "dziesiątki" i wiceprzewodniczący klubu Wiesław Kaczmarek dał do zrozumienia, że nadszedł czas na zmianę premiera. - Jeśli rząd nie będzie profesjonalny, to w ciągu dwóch-trzech tygodni trzeba będzie podjąć jakieś decyzje - powiedział dziennikarzom. W "Zetce" tonował go Borowski: - Do 1 maja, czyli do wejścia do UE, jest czas na jak najlepsze przygotowanie Polski do integracji i na tworzenie podstaw planu naprawy finansów publicznych. Zmiana rządu w tym czasie byłaby awanturnictwem.
W zwalczanie "dziesiątki" zaangażowała się sympatyzująca z Millerem "Trybuna" (patrz obok). - To metody z lat 60. - komentuje jedna zaatakowanych przez gazetę Izabella Sierakowska.
Tymczasem zarząd Sojuszu rozstrzygnął dylemat: iść do eurowyborów pod szyldem SLD-UP czy tworzyć szeroki lewicowy blok. Wybrał pierwszy wariant. Ale - ustami Józefa Oleksego - zapowiedział, że listy będą otwarte dla osób spoza obu partii. Sojusz zwróci się też do "kilkunastu wybitnych postaci", by im patronowały. Według niego już w przyszłym tygodniu będzie wiadomo, kto wystartuje. A Rada Krajowa SLD zatwierdzi listy w końcu marca.
Fiaskiem zakończył się natomiast pomysł wyborczej współpracy z prezydentem. - Aleksander Kwaśniewski już powiedział, że nie będzie patronował żadnej wybranej liście, tylko udzieli wsparcia wybranym osobom - podsumował Oleksy.
Czterech baronów już zapowiedziało rezygnację z szefostwa wojewódzkich struktur partii. Józef Oleksy z Mazowsza i Andrzej Brachmański z Lubuskiego wybrali stanowiska w rządzie, gdzie pierwszy jest ministrem spraw wewnętrznych, a drugi jego zastępcą.
Jerzy Jaskiernia - z Świętokrzyskiego - oświadczył z kolei, że zamierza skoncentrować się na wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wiadomo jednak, że został zmuszony do opuszczenia pierwszego partyjnego szeregu z powodu podejrzeń o udział w aferze z grami losowymi.
Na stanowisko barona pomorskiego nie wróci już na pewno Jerzy Jędykiewicz, też mający kłopoty z prawem.
Nowi baronowie w tych czterech województwach mają być wybrani do 18 kwietnia.
Czterej kolejni szefowie wojewódzcy dostali czas do 31 marca na udzielenie odpowiedzi, chcą być baronami, czy wicemarszałkami (Mirosław Złomaniec z Lubelskiego) bądź wojewodami (Krzysztof Makowski z Łódzkiego, Marek Strzaliński z Podlaskiego, Stanisław Szatkowski z Warmińsko-Mazurskiego).
Zarząd zaapelował też do SLD-owskich starostów i wicestarostów o niekandydowanie na stanowiska partyjne.