Detektyw Rutkowski na tropie Jaskierni

Jerzy Jaskiernia gościł w Hiszpanii w hotelu należącym do hiszpańskiego biznesmena, wspólnika Macieja Skórki - jednego z władców automatów, społecznego asystenta Jaskierni. Za pobyt nie zapłacił - twierdzi poseł-detektyw Krzysztof Rutkowski

To jedna z informacji, jaką detektyw przekazał prokuraturze we wniosku o wznowienie umorzonego w grudniu śledztwa w sprawie ustawy o grach losowych. Powtórzył to w niedzielę na konferencji prasowej w Warszawie po wyprawie do hiszpańskiego miasteczka Gandia, małym porcie nad Morzem Śródziemnym, gdzie szukał w piątek śladów Jaskierni, byłego szefa klubu SLD. Towarzyszyłem Rutkowskiemu w tej eskapadzie.

Z Gandii pochodzą dwaj hiszpańscy przedsiębiorcy, którzy pod koniec lat 80. zainwestowali w polski biznes hazardowy. Jeden z nich - Antonio Grau Manchon "Toni" - zginął w wypadku samochodowym na autostradzie między Gandią a Walencją. Drugi - Marcos Castella Garcia - robi dziś interesy na Łotwie.

Nieopodal Gandii, w miejscowości Denia, ma posiadłość Skórka. W Gandii mieszkał też w latach 2000-03 Zbigniew P., dolnośląski biznesmen od automatów, dziś oskarżony o nielegalny hazard. I to tutaj jesienią 2001 r. Centralne Biuro Śledcze wytropiło "Słowika" - domniemanego lidera gangu pruszkowskiego.

Według detektywa Jaskiernia miał w Gandii wypoczywać dwa lata temu.

Wjeżdżamy do miasta. Rutkowski dzwoni z komórki do swojego informatora: - Jestem na miejscu, teraz musisz mnie poprowadzić - mówi do kogoś. Kto to jest, nie wiadomo. Detektyw traktuje go jednak jako bardzo wiarygodne źródło.

Informator każe nam znaleźć główną ulicę. W jednej z przecznic każe skręcić. Detektyw opisuje przez telefon, jak wygląda hotel Riviera. Informator orzeka, że to ten. To właśnie w Rivierze latem 2002 r. miał być widziany Jaskiernia. Rzekomo nie wpisano go do książki gości. Pobyt załatwiali ci - twierdzi informator - na których zaproszenie przyjechał do Gandii. Detektyw uważa jednak, że w hotelu nie ma sensu wypytywać o Jaskiernię, skoro nie był tu zameldowany.

Informator kieruje Rutkowskiego do klubu jachtowego Real Club Nautico Gandia. Jaskierni podobno przeszkadzało w hotelu hałaśliwe towarzystwo i dlatego przeniesiono go do klubu. - Poczekaj w samochodzie - komenderuje detektyw, a sam wchodzi do środka. Wraca po kilkunastu minutach. O Jaskierni nikt nie słyszał. Książki gości nikt tu nie prowadzi.

Mimo że Rutkowski nie znalazł śladów Jaskierni, to z wyprawy jest zadowolony. W sobotę wyleciał do Warszawy. Ja zostaję trochę dłużej.

Sobota rano. Pogoda jak na wiosnę. Wracam do Real Club Nautico.

- Ktoś już wczoraj pytał o tego pana - uśmiecha się menedżer klubu Angel Garcia na widok zdjęcia Jaskierni. - My tu nie mamy hotelu. Są tylko pokoje dla członków klubu.

A może Antonio Grau Manchon był Waszym członkiem?

- Był, ale już nie jest. Przestał płacić składki w 1998 r.

Zginął w wypadku.

- Nie słyszałem.

Marcos Castella Garcia - rzucam drugie nazwisko hiszpańskiego biznesmena znanego w polskiej branży automatów.

- Pan Marcos jest naszym członkiem. To znany tu biznesmen. Ma hotel w Gandii.

Na odchodnym - bez specjalnej nadziei - pytam jeszcze o Macieja Skórkę i Zbigniewa P. To ostatnie nazwisko nie jest menedżerowi obce. Zbigniew P. nie należy do klubu, ale od października 2002 do września 2003 cumował tu swój jacht.

- Nazywa się "Chopin", długi na 7 metrów, szeroki na 3 - informuje Angel.