Absolwent AWF, szermierz, biznesmen. Zaczynał od handlu butami, ale naprawdę wielkie pieniądze i sławę zdobył w biznesie jednorękich bandytów. Jesienią 2001 r. wśród jego znajomych gruchnęła wieść - Maciek idzie do polityki. Wtedy właśnie został społecznym asystentem posła SLD Jerzego Jaskierni
Miesiąc temu trafił na pierwsze strony gazet za sprawą afery wokół ustawy o grach losowych. Ujawniliśmy, że posłowie SLD, w tym Jaskiernia, zabiegali o przepisy korzystne dla automatów do gier, tzw. automatów o niskich wygranych. W poprzedniej kadencji Sejmu, gdy rząd Buzka chciał te automaty zdelegalizować, posłowie SLD i PSL zaproponowali ich legalizację. Kiedy im się to nie udało, blokowali prace nad przepisami godzącymi w automaty. Odkąd SLD jest przy władzy, politycy Sojuszu "poprawili" przepisy o automatach. Zadbali o niezbyt dotkliwe podatki dla tej branży.
Właścicielem tysięcy takich automatów był Maciej Skórka, od wielu lat znajomy, a od jesieni 2001 r. asystent Jaskierni. W latach 2001 i 2002 Skórka miał stałą przepustkę do Sejmu wystawioną na wniosek klubu SLD. W roku 2003, gdy ustawę o grach zmieniono na korzyść branży automatowej, wchodził do Sejmu 15-krotnie na przepustki jednorazowe.
Ujawniliśmy, że również inni "władcy automatów" mieli związki z politykami SLD. Łącznikiem między jednymi a drugimi mógł być Wiesław Huszcza, kontrowersyjny biznesmen, b. skarbnik PZPR i SdRP, dobry znajomy Skórki.
Ujawniliśmy także, że już trzy lata temu świadek koronny "Masa", opisując związki gangu pruszkowskiego z biznesem automatów, wspomniał o powiązaniach największych polskich firm automatowych z SLD. Firmy te miały płacić gangsterom po 50 tys. dolarów miesięcznie za ochronę i jednocześnie finansować Sojusz. "Masa" wymienił nazwę jednej z takich firm: Nowapol. Ustaliliśmy, że jej prezesem i właścicielem był Skórka.
Prokuratura nadal sprawdza, czy to możliwe, by jacyś posłowie wzięli łapówkę za blokowanie niekorzystnych i promowanie korzystnych przepisów dla branży jednorękich bandytów. Kilka dni temu umorzono jeden z wątków tej sprawy. Prokuratura uznała, że nie ma dowodów, by taką łapówkę miał wziąć Jerzy Jaskiernia.
Dziś Nowapol już nie istnieje.
- Gdzie pan pracuje? - zapytałem Macieja Skórkę.
- W tym kraju nie zajmuję się niczym. Jestem doradcą w zagranicznej firmie. Nic więcej nie powiem.
Skórka nie chce się spotkać. Przyznaje, że jest znajomym Jaskierni, ale zdecydowanie zaprzecza, by był jego asystentem. Przyznaje też, że doradzał mu w sprawie ustawy o grach losowych. Sugestie o łapówce za tę ustawę ucina - to nieprawda, nie ma dowodów. Bardzo natomiast chwali korzystne dla swej branży przepisy - uchwalone głównie za sprawą posłów SLD. Zapewnia, że przyniosą "niewyobrażalne" dochody budżetowi państwa.
- Zawsze robił wrażenie osoby energicznej - wspomina znajomy Skórki. - Uprawiał szermierkę. Studiował na warszawskiej AWF, ale studiów nie skończył.
Być może właśnie stąd zna Huszczę. Były skarbnik SdRP jest absolwentem tej uczelni.
Na początku lat 90. Skórka wziął się do handlu butami. Założył spółkę z kolegą. Wozili buty z Hiszpanii, Włoch, nawet z Chin. Jego dziewczyna do dziś ma ekskluzywny sklepik z markowym hiszpańskim obuwiem w centrum Warszawy. Koleżankom chwali się, że kupują u niej gwiazdy świata mediów.
Do hazardu trafił dzięki grze w squasha. Grywał w hali AWF. Fanem squasha był hiszpański biznesmen Antonio Grau Manchon, "Toni" - jeden z twórców polskiego rynku "automatów o niskich wygranych". Zatrudnił on Skórkę w swojej spółce, która otworzyła pierwszy w Polsce salon bingo.
Wśród pionierów polskiego biznesu automatowego byli też Holender Arno van Dorst i dwaj inni obywatele Niderlandów, kilku przedsiębiorców z Poznania: Zbigniew Stępniak, Stanisław Hołysz i Stanisław Rozmiarek, a także wrocławski biznesmen Zbigniew P. - oskarżony właśnie przez prokuraturę o nielegalny hazard, wiceprezes cichej izby gospodarczej założonej przez bonzów rynku automatów. W grupie wielkopolskiej był też poznański adwokat Marek Żołtko, znany z korzystnych dla właścicieli automatów poprawek do ustawy o grach napisanych dla posłanki SLD Anity Błochowiak.
Pod koniec 1996 r. nazwisko Skórki zaczyna się pojawiać we władzach dwóch spółek, które wykorzystując lukę prawną, wstawiały automaty do knajp w całym kraju. Były to wspomniany już warszawski Nowapol i poznański Arbitex - w sumie miały co najmniej 3 tys. automatów.
- To wtedy Skórka zaczął zarabiać gigantyczne pieniądze - opowiada jego znajomy.
Rozbudował swoją willę w podwarszawskich Łomiankach. Na terenie posesji wybudował basen.
Podczas wypraw na narty w Alpy zatrzymywał się w luksusowych hotelach, a nie - jak wcześniej - w tańszych pensjonatach. Na letnie wakacje zabierał dziewczynę i dzieci do Meksyku, a nawet na Wyspę Wielkanocną. Kupił sobie posiadłość w Hiszpanii, drugi dom dla rodziców w Łomiankach, ładne mieszkanie dla rodziców swojej dziewczyny.
Jeśli wierzyć znajomym Skórki, chętnie pokazuje on swoje bogactwo. - Przesiadywał w hotelu Sobieski. Potrafił krzyknąć w restauracji do kelnera, żeby cała sala słyszała: "Panie Tomku, pan da to wino za 2 tys.". Chwalił się znajomościami z politykami SLD i Wiesławem Huszczą.
Hotel Sobieski to jego ulubione miejsce. Jesienią 1998 r. urządził tam 29. urodziny. - Pamiętam tę imprezę - mówi jeden z zaproszonych gości. - Było jakieś 150 osób. Słyszałem, że przygotowano osobny stolik dla polityków SLD. Występowali Norbi i zespół Bajm.
Piosenkarz Norbi ("Dziewczyny są gorące") pamięta te urodziny: - Znam Maćka Skórkę, byliśmy razem na wakacjach w Hiszpanii, ale zanim Skórka wybudował tam dom. Nie pamiętam, czy w Sobieskim byli politycy, zresztą ja się polityką nie interesuję. Ale pamiętam, że imprezę prowadził "Siara".
"Siara" to filmowa rola Janusza Rewińskiego (postać gangstera w komedii "Kiler"). Satyryk, przed laty poseł Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, przypomina sobie imprezę, bo tylko dwa razy w życiu występował z Bajmem. Nie miał jednak pojęcia, że to były urodziny Skórki. Polityków nie pamięta.
Muzycy Bajmu w ogóle nie pamiętają tego koncertu.
Czy rzeczywiście byli tam politycy SLD?
Żaden z tych, których zapytaliśmy, nie potwierdził. Jerzy Jaskiernia mówi, że chętnie by poszedł, ale go nie zaproszono.
Poseł i sekretarz stanu w kancelarii premiera Marek Wikiński - który opóźniał w Sejmie ustawę niekorzystną dla automatów, a potem walczył o niski ryczałtowy podatek dla nich - mówi, że w Sobieskim go wtedy nie było, a jeśli ktoś twierdzi inaczej, to kłamie.
- Nie było mnie tam - mówi również wiceminister finansów Wiesław Ciesielski. Wiosną 2000 r., gdy był opozycyjnym posłem, Ciesielski próbował zerwać posiedzenie sejmowej komisji pracującej nad nieprzychylnymi automatom przepisami. Protestował mianowicie, że za późno na to posiedzenie zaproszono "cichą" izbę gospodarczą Skórki i van Dorsta.
Zaś Marek Wagner - który poparł wtedy protest Ciesielskiego - zachęca nas: - Łapcie tych z SLD, co byli na urodzinach Skórki.
Generał Andrzej Kapkowski, szef UOP za rządów SLD, przyznał, że w 2000 r. gościł w willi Skórki w Łomiankach na chrzcinach jego syna Kacpra.
- Byli tam politycy? - zainteresowaliśmy się.
- Prawie nie - uśmiechnął się Kapkowski.
- To znaczy, że był Jaskiernia...
- To pan powiedział - oznajmił generał.
Kapkowski poznał Skórkę przy okazji spotkania towarzyskiego, niewykluczone, że przez polityków SLD albo Huszczę - tego Kapkowski nie pamięta. Na początku grudnia generał był na głośnych imieninach Huszczy w lokalu przy alei Szucha.
Kapkowski powiedział nam, że nie wie, czym się Skórka zajmuje, i że nigdy nie rozmawiał z nim o automatach do gier.
Również na imprezie towarzyskiej generał poznał Arno van Dorsta: - To taki wysoki Holender zawsze otoczony pięknymi kobietami.