Policjanci mieli skradziony skuter pod nosem, ale nie skojarzyli. Kolejni złodzieje rozebrali go na części

Właściciel zgłosił kradzież, ale policjanci nie skojarzyli, że znaleziony nieopodal skuter należy do niego - informuje Nowa Trybuna Opolska. Jednoślad został rozebrany przez kolejnych złodziei, a jego pozostałość odnalazł w końcu... sam właściciel.

17 września na ul. Zamkniętej, nieopodal ZUS-u w Opolu pojawił się niebieski skuter z leżącym obok kaskiem. Zwrócił na niego uwagę pracownik jednej z okolicznych firm. - Stał przez kilka dni bez żadnego zabezpieczenia. Pomyślałem, że ktoś chyba zwariował, żeby go tak zostawić, i to z kaskiem w komplecie, bo przecież amatorów cudzego sprzętu nie brakuje - wspomina w rozmowie z portalem Nto.pl pan Andrzej. - Wyglądało to tak, jakby ktoś przyjechał na chwilę i zniknął. Pomyślałem nawet, że może ktoś poszedł na ryby, utopił się i dlatego nie wraca - dodaje.

Złodzieje ukradli kask, akumulator, rozkręcili silnik

Po kilku dniach pan Andrzej postanowił powiadomić o sprawie policję. Ta obiecała, że zajmie się sprawą. Minął jednak dzień, a skuter nadal stał w tym samym miejscu. Pan Andrzej zgłosił sprawę jeszcze raz, patrolowi, który kontrolował w okolicy kierowców. - Stali od tego skutera może 50 metrów, ale nawet na niego nie spojrzeli. Powiedzieli, że skoro zgłosiłem, to na pewno była interwencja i ktoś sprawdził - opowiada. Wkrótce ze skutera ktoś ukradł kask i akumulator, później zniknął gaźnik, ktoś rozkręcił też silnik. Pracownicy postanowili wstawić rozkradanego skutera na teren firmy - na wszelki wypadek, gdyby policja znalazła właściciela.

Złodziej przestawił skuter o kilkaset metrów

Po dwóch tygodniach właściciel zjawił się sam. - Powiedział, że ukradli mu ten skuter 17 września (czyli tego samego dnia, kiedy pojawił się on pod firmą przy ul. Zamkniętej) sprzed ZUS-u i że od razu zgłosił kradzież na policji, ale nie znaleźli ani skutera, ani sprawcy. O tym, że pojazd stoi tutaj, dowiedział się przez przypadek od kolegi - opowiada pan Andrzej. I dodaje: - To jest kpina w biały dzień. Złodziej przestawił skuter o kilkaset metrów, a policjanci przez tyle dni nie mogli go znaleźć, choć przecież dwa razy prosiłem, żeby zainteresowali się sprawą - denerwuje się opolanin.

Skuter, w opłakanym stanie, musiał zostać wywieziony na lawecie.

- W tej chwili ustalamy, dlaczego dyżurny nie skojarzył zgłoszenia kradzieży skutera z pojazdem, który stał przy ul. Zamkniętej. Jeżeli okaże się, że dyżurny dopuścił się przewinienia, zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje dyscyplinarne - powiedział portalowi Gazeta.pl podinsp. Maciej Milewski, rzecznik opolskiej policji. Jak dodał, z tego co mu wiadomo, złodzieja skutera nadal nie odnaleziono.