Według Donald Tuska pozytywnym efektem afery z taśmami PSL powinny być zmiany w sposobie obsadzania stanowisk w państwowych spółkach. - Tak, abyśmy mieli pewność, że ustawa kominowa nie będzie omijana w sposób kwestionowany chociażby przez NIK w przypadku spółki Elewarr - mówił premier podczas wczorajszej konferencji prasowej.
Ta deklaracja może dać drugie życie projektowi, który już raz próbowano przeforsować. Bez powodzenia.
W grudniu 2010 roku Rada Gospodarcza przy premierze, której szefem był i jest Jan Krzysztof Bielecki przygotowała "Narodowy Program Nadzoru Właścicielskiego". Tam właśnie pojawił się pomysł, aby kandydatów do rad nadzorczych wskazywał Komitet Nominacyjny złożony z 10 doświadczonych menedżerów "o najwyższej reputacji zawodowej i doświadczeniu". Członków komitetu powoływałby premier na 5-letnią kadencję.
Wg pomysłodawców Komitet Nominacyjny miałby być "strażnikiem jakości".
Skoro pomysł powstał w Radzie Gospodarczej przy premierze, na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jego losy są przesądzone. I szybko zmienią się reguły gry w spółkach skarbu państwa.
Ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Na drodze do uchwalenia projektu pojawili się politycy. W roli głównego rozgrywającego wystąpił ówczesny marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Wsparcia udzielił mu lider koalicjanta PO - Waldemar Pawlak.
Politycy sprzeciwili się zmianom: Politycy bronią spółek jak niepodległości. PRZECZYTAJ
"To przecież nie tylko tysiące stanowisk w samych przedsiębiorstwach, ale także kontakty umożliwiające innym zarabianie na interesach z nimi. Nie Platforma wymyśliła, że ludziom rozlepiającym na mieście plakaty wyborcze jakoś trzeba podziękować. Wszyscy to robią. Bielecki wie, że działacze każdego szczebla dobrowolnie z tej możliwości nie zrezygnują. Chciał zmusić ich do tego ustawą" - pisała w lutym 2011 roku Joanna Solska z "Polityki".
Starcie Bieleckiego z polityczną rzeczywistością skończyło się skierowaniem jego projektu do konsultacji.
A potem były wybory.
Donald Tusk nie zapomniał o projekcie Jana Krzysztofa Bieleckiego i Rady Gospodarczej. Temat pojawił się ponownie w grudniu 2011 roku, szybko po wyborach.
A trudno sobie wyobrazić lepszy moment na przeforsowanie zmian niż skandal taki jak ten z taśmami PSL-u. Dzięki rozmowie między panami Serafinem i Łukasikiem wszyscy mogli się dowiedzieć, jak dobrze sobie radzą politycy i działacze w obsadzaniu stanowisk w państwowych spółkach.
NIK: Jeśli pieniądze (1,4 mln zł) nie zostaną zwrócone - będzie wniosek do prokuratora
Krzysztof Rozen z KPMG chwali pomysł powrotu do rozwiązań przygotowanych przez J.K. Bieleckiego. Wg gościa magazynu "EKG" obecnie obowiązujące procedury (konkursy - red.) nie sprawdzają się. - Teraz zdarza się, że już przed rozstrzygnięciem konkursu prasa informuje, kto ma go wygrać. Dlatego wielu specjalistów w ogóle nie startuje. Bo jak ktoś ma kompetencje i doświadczenie, to chce startować w uczciwym wyścigu - powiedział.
Premierowi kibicuje prezes Domu Inwestycyjnego "Xelion". - Pomysł generalnie jest bardzo dobry. Trzeba trzymać kciuki, żeby zostało to jak najszybciej wdrożone - mówił Adam Niewiński w TOK FM. Zdaniem gościa magazynu "EKG" trzeba brać przykład z firm notowanych na giełdzie. - Jest już znacznie lepiej niż np. 10 lat temu. To fundamentalna zmiana. Zarządy takich firm są już zupełnie inne - podkreślał.
A jak zapowiedź premiera komentują politycy? - Pomysł Komitetu Nominacyjnego to ciekawa propozycja - stwierdził w "Poranku Radia TOK FM" szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury.
Jednak polityk nie krył, że ma pewne wątpliwości. Bury zastanawiał się głośno, kto będzie zasiadał w takim komitecie. - Czy to będą ludzie z biznesu, czy z nominacji polityka? Może więc kontrola Sejmu powinna być nad tym większa? - pytał szef klubu PSL i równocześnie wiceminister skarbu państwa.