"Zgon nastąpił dokładnie 4,5 minuty temu", czyli jak wygląda CSI w polskiej rzeczywistości

- Dostałam e-maila od zupełnie mi nieznanego funkcjonariusza policji. Napisał, że jedyną jego wątpliwością po przeczytaniu mojej książki, było to, że być może ktoś, kto przeczyta jakie są procedury na miejscu zdarzenia, jakie ślady się zabezpiecza, w jakiej kolejności i co z nimi można potem zrobić, wykorzysta to, żeby popełnić zbrodnię doskonałą - mówiła W TOK FM prof. Monika Całkiewicz, autorka książki "Oględziny zwłok i miejsca ich znalezienia".

Jak wygląda śledztwo na miejscu zbrodni? W czym mogą pomóc robaki znajdujące się na zwłokach? I dlaczego medyk sądowy z serialu nie mógł po jednym dotknięciu zwłok stwierdzić, że zgon nastąpił dokładnie 4,5 minuty temu? Wszystko to wyjaśniała prof. Monika Całkiewicz* w rozmowie z Cezarym Łasiczką w Radiu TOK FM.

Po dwóch odcinkach CSI przestałam go oglądać

To co widzimy serialach kryminalnych, zwykle odbiega jednak od rzeczywistości - mówi prof. Całkiewicz. Sama obejrzała tylko dwa odcinki słynnego CSI. Zrezygnowała, gdy zobaczyła, że z małego fragmentu znalezionej czaszki, udało się zrekonstruować wygląd człowieka. Dlaczego? Bo to po prostu w obecnych czasach niemożliwe. - Byłoby cudownie, gdybyśmy dysponowali tymi wszystkimi metodami, gdybyśmy wynik badań genetycznych mogli uzyskać w 30 minut. Albo gdyby przychodził medyk sądowy na miejsce, dotykał zwłok i mówił: "Zgon nastąpił dokładnie 4,5 minuty temu". Bardzo rzadko mamy szansę obejrzeć filmy, które rzeczywiście pokazują nam rzeczywistość i to, jak w praktyce oględziny zwłok wyglądają - zaznaczyła.

Czemu policjant nie powinien palić na miejscu zbrodni

W serialach kryminalnych wprawdzie nadal jest sporo fikcji, ale obecna kryminalistyka rozwija się bardzo dynamicznie. - Książki o tej tematyce sprzed 10 lat, teraz są już w większości nieaktualne - mówi Monika Całkiewicz. Przy utrwalaniu miejsca przestępstwa można obecnie używać np. kamery sferycznej, lub skanera 3D, który potrafi powiedzieć o miejscu zbrodni więcej niż zdjęcia.

Są jednak pewne niezmienne zasady, takie same od co najmniej kilkudziesięciu lat. - To reguły taktyczne, które zostały wypracowane i dotyczą właściwie każdego miejsca przestępstwa, jak np. wyznaczenie ścieżki chodu. Błędem jest, jeżeli ekipa chaotycznie wchodzi na miejsce przestępstwa, zadeptuje ślady, policjanci palą papierosy, znajdowane są jakieś ogryzki jabłek wyrzucone przez kogoś z ekipy - wyliczała profesor.

Trzeba myśleć jak sprawca

Co jest najtrudniejsze przy zabezpieczaniu miejsca zbrodni i śladów? - Najtrudniejsze jest wyznaczanie granic obszaru, w którym będziemy się poruszali. Wydaje się, że jak zabójstwo ma miejsce w mieszkaniu, to cudownie, bo są cztery ściany i tutaj będziemy badali. Właśnie nie. Bo być może sprawca był ostrożny, przed wejściem do mieszkania nałożył rękawiczki, ale po klatce schodowej poruszał się dotykając poręczy, może dotykał klamki w wejściu do budynku... Przy obszarze otwartym jest jeszcze trudniej. Pamiętam sprawę, kiedy bardzo szeroko określono obszar oględzin i słusznie, bo kamień, którym została uderzona pokrzywdzona, znaleziono co najmniej kilkanaście metrów od zwłok - wyjaśniała Całkiewicz.

Profesor zwraca uwagę, że przy zabezpieczaniu śladów na miejscu przestępstwa, trzeba myśleć jak sprawca. - Gdzie mógł stać, czego dotykać, jak się zachowywać. Zdecydować, które ślady są istotne, a które nie. Preferowana jest metoda obiektywna, tzn. zbieramy ślady, a później decydujemy, które są ważne, a które nie. Ale nie można popadać w absurd: jeżeli jakiś ślad jest na pewno nieistotny, to się go zostawia - zaznaczyła.

Ciało po śmierci może gnić lub wysychać

Cezary Łasiczka pytał też o opisywane przez prof. Całkiewicz zmiany pośmiertne na ciele człowieka. Profesor wyjaśniła, że w zależności o tego, gdzie i w jakich warunkach znajduje się ciało, może ono np. gnić lub wysychać.

- Najczęściej dochodzi do gnicia. Ale w przypadku przebywania zwłok w suchym, przewiewnym pomieszczeniu, przy wysokiej temperaturze powietrza, może dojść do procesu, który po polsku nazywa się strupieszeniem, ale w praktyce występuje też pod nazwą mumifikacja. De facto sprowadza się do tego samego, co się działo z mumiami, ale tutaj są to procesy naturalne - wyjaśniła Całkiewicz.

Mimo, że procesy, jakie zachodzą po śmierci w ludzkim ciele wydają się przerażające, są przestępcy, którym one nie przeszkadzają. - Mamy takich zabójców, którzy zabijają tylko po to, żeby odbyć ze zwłokami stosunek nekrofilny. Mamy przykłady zabójców, chociażby amerykańskich, którzy potrafili przechowywać zwłoki dziewięć dób, żeby odbywać z nimi stosunki seksualne. Jeden z zabójców mył zwłoki, malował, robił makijaż - opowiadała Całkiewicz.

Robaki mogą pomóc ustalić czas zgonu

Profesor zwróciła też uwagę na rzadko u nas stosowaną metodę ustalania czasu zgonu na podstawie materiału entomologicznego. - Oczywiście mówimy o robaczkach, które bytują na zwłokach. W Polsce jest to metoda praktycznie niewykorzystywana. A szkoda, bo jak się okazuje, może być bardzo skuteczna, jeśli zależy nam na określeniu czasu zgonu. Nie chodzi tu o dokładną godzinę, ale można ustalić, że zgon nastąpił na przykład nie miesiąc, a dwa miesiące temu - mówiła. Dodała, że entomologów wykonujących tego rodzaju badania w Polsce prawie nie ma, a służby, czyli policja i prokuratorzy, nie są przygotowani do tego, by samodzielnie taki materiał zabezpieczać. - A on daje spore możliwości - zaznaczyła Całkiewicz.

Policjant zaniepokojony, że to instrukcja do zbrodni doskonałej

Do kogo skierowana jest książka "Oględziny zwłok i miejsca ich znalezienia"? Czy może być źródłem wiedzy dla potencjalnych przestępców? - Zawsze jest problem przy pisaniu książek tego rodzaju, bo trzeba się zastanowić, kto może skorzystać czytając zawarte tam, bardzo szczegółowe opisy. Po opublikowaniu tej książki, dostałam e-maila od zupełnie mi nieznanego funkcjonariusza policji z długoletnim stażem. Napisał, że jedyną jego wątpliwością było to, że ktoś, kto przeczyta jakie są procedury na miejscu zdarzenia, jakie ślady się zabezpiecza, w jakiej kolejności i co z nimi można potem zrobić, może to wykorzystać, by popełnić zbrodnię doskonałą. Oczywiście były czasy, kiedy część takich opracowań, była wyłącznie do wewnętrznego użytku. Teraz uważamy jednak, że to wiedza naukowa i dobrze przygotowany policjant czy prokurator jest w stanie ustalić, czy ktoś próbował manipulować lub pozorować miejsca zdarzenia - wyjaśniła Całkiewicz.

* Monika Całkiewicz ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2004 r. jest prokuratorem, a od 2006 r. - adiunktem w Katedrze Prawa Karnego Akademii Leona Koźmińskiego. Jest autorką monografii "Kryminalistyczne badania patologicznego pisma ręcznego", "Modus operandi sprawców zabójstw" oraz "Oględziny zwłok i miejsca ich znalezienia".

Zniszczenia dokonane przez wandali [ZDJĘCIA UDOSTĘPNIONE PRZEZ ŁÓDZKIE ZOO] >>

Więcej o: