Jak donosi brytyjski Daily Mail, lek był produkowany z wysuszonych, sproszkowanych zwłok dzieci. Producenci pozyskiwali je m.in. od skorumpowanych lekarzy szpitalnych. Matki, które dokonywały aborcji, lub rodziły martwe dzieci, zostawiały w klinikach ich ciała. Te były sprzedawane osobom zajmującym się wytwarzaniem tabletek. Przetrzymywane w specjalnych zamrażarkach, po jakimś czasie były odmrażane i suszone. Kiedy skóra była wystarczająco sucha, ciała proszkowano i mieszano z ziołami.
Jak wykazały testy przeprowadzone przez specjalistów z Korei Południowej, tabletki składały się aż w 99,7 procentach z ludzkiego ciała. Konsumenci nie znali ich składu. Władze obawiają się, że lek mógł być sprzedawany w internecie, a tysiące zdesperowanych chorych z całego świata zażywało go w nadziei, że pomoże on im wrócić do zdrowia. Tabletki tymczasem zawierały szkodliwe bakterie.
Zatrzymani przemytnicy mieli przy sobie kilka tysięcy tabletek. Twierdzili, że nie znali ich składu. Jak zaznaczyli, mieli zamiar sami je stosować i dzielić się nimi z przyjaciółmi. Celnicy uznali, że ilość tabletek jest mała i nie miały być one przeznaczone do sprzedaży, dlatego nie ukarali przemytników.
Jak zauważa Daily Mail, możliwe, że część dzieci, z których wytwarzano "cudowny lek", była świadomie pozostawiana na śmierć i sprzedawana przez matki. Kobiety mieszkające na obszarach wiejskich mogą mieć bowiem tylko jedno dziecko. W przeciwnym razie grożą im surowe grzywny.
W Chinach wykonuje się około 13 milionów aborcji rocznie. Tamtejsze władze potwierdziły, że 38 procent kobiet w wieku rozrodczym jest wysterylizowana.